Recenzja wyd. DVD filmu

Mała Syrenka 2: Powrót do morza (2000)
Jim Kammerud
Krzysztof Kołbasiuk
Clancy Brown
Jodi Benson

Nieudany powrót w odmęty Atlantyki

Walt Disney Pictures, nieśmiertelne studio dziecięcych marzeń odrodziło się na nowo za sprawą "Małej Syrenki" – animacji zrealizowanej 1989 roku. Na film wyłożono ogromne masy pieniędzy i
Walt Disney Pictures, nieśmiertelne studio dziecięcych marzeń odrodziło się na nowo za sprawą "Małej Syrenki" – animacji zrealizowanej 1989 roku. Na film wyłożono ogromne masy pieniędzy i pokładano w nim wielkie nadzieje. Wszystko zwróciło się z nawiązką, a studio z roku na rok wzdychało ze szczęścia z nadmiaru gotówki. W końcu, idąc za ciosem, postanowiono stworzyć sequel animacji, która była punktem zwrotnym w karierze wytwórni. Pracami nad filmem zajął się osobny oddział DisneyToon-Studios, w którym postały wcześniejsze kontynuacje "Króla Lwa" czy "Pocahontas". Jednak te powyżej wymienione tytuły kulały pod względem wykonania, muzyki no i oczywiście scenariusza. Nie inaczej stało się z najnowszych sequelem. Zrealizowana w 2000 roku "Mała Syrenka II: Powrót do morza" niedawno po 10-tej rocznicy powstania pierwowzoru nie zachwyca, za to miejscami nawet przeraża. Osią nowej opowieści o księżniczce z oceanu jest historia córki Arielki i Eryka – nastoletniej Melodii, która marzy, by zostać syrenką. Pech chciał, że spokój mórz zakłóciło pojawienie się Morgany – młodszej siostry Urszuli, która w pierwszych minutach trwania filmu o mało nie pozbawiła życia nowo narodzonej Melodii. Poczciwy król Tryton i Arielka w obawie o życie małej i w strachu przed okrutną zemstę Morgany postanawiają na zawsze się rozstać – co symbolizować ma wzniesiony mur przed zamkiem Eryka, wysoka na kilkadziesiąt stóp, kamienna bariera zagradzająca dostęp do otwartego oceanu. Arielka obiecuje, że nigdy nie wspomni Melodii o syrenach i Atlantyce i przez długie 12 lat stara się ukrywać sekret. Tymczasem Melodia powoli przeistacza się w zbuntowaną nastolatkę, która pomimo zakazu matki, wymyka się tajemnym przejściem poza mur, by kąpać się w morzu. Z czasem Morgana odnajduje Melodię i będzie próbowała za wszelką cenę ją pozyskać. Nie będzie to trudne, gdyż czarownica może dać dziewczynce to, czego najbardziej pragnie – rybi ogon. Melodia czym prędzej opuszcza rodzinne strony. Przed nią otwarte może i nowe, nieznane przygody. Tak prezentuje się fabuła filmu. Od razu widać, że scenariusz stanowi identyczny dla pierwowzoru punkt wyjściowy, jedynie jest on odwrócony – już nie morze-ląd, tylko ląd-morze. Łatwo domyślić się dalszych działań, brakuje tylko motywu miłosnego – co jest zrozumiałe, ze względu na małoletnią jeszcze centralną bohaterkę tej historii. Jednak jest to chyba najgorszy mankament filmu – bo po skopiowanym scenariuszu przed finałem nastąpić musi środek – a ten z kolei powierzono duetowi pingwina i morsa o imionach Chlup i Chlap (co ciekawe idiotyczne tłumaczenie, które całkowicie mija się z oryginałem gdzie mamy – Tipa i Dasha). Jednak nie porzucono kopii z pierwowzoru – Morgana uświadamia Melodię, iż może pozostać w ciele syreny jedynie na 24 godziny – aby zachować rybi ogon musi przynieść dla czarownicy trójząb króla mórz. Melodia więc wraz z nowo poznanymi przyjaciółmi wyrusza po "zgubę". Stawką jest jej dalsze życie w oceanie. Centrum tej opowieści jest mizerne, a postacie Chlupa i Chlapa są odwzorowaniem kultowej pary – Timona i Pumby z "Króla Lwa" – mające służyć za element humorystyczny. Jednak surykatka i dzika świnia były świeże i oryginalne, tymczasem słoń morski i partnerujący mu nielatający ptak z niewyparzoną gębą są wtórni, zapełniają jedynie niezaklejoną w filmie dziurę. Taka sama sytuacja ma się z czarnym charakterem. Morgana, jej podwładny mini-rekin i dwie płaszczki, nie wywołują emocji przerażenia, są jedynie komiczni i pełni współczucia dla swojej bezradności. Morgana wije się po oceanie – chcąc zwrócić uwagę głupimi, popkulturowymi tekstami, a nowa sceneria jej kryjówki – mroźna Arktyka dzięki sztuczności negatywnych postaci aż topnieje od nadmiaru humorystycznej wilgoci. Sama Arielka jest zepchnięta na drugi plan, jednak nie na tyle okrutnie, dzięki czemu stanowi ½ scenariusza. Inaczej zaś sprawa wygląda z Erykiem. Ojciec naszej Melodii pojawia się po macoszemu, by przekonać Arielkę, że już czas powiedzieć małej prawdę o swym pochodzeniu, a później w scenie pożegnania z małżonką, która decyduje się wyruszyć na poszukiwania zagubionej córki. Na tym kończy się jego misja na ekranie. Najgorszą stroną oprócz scenariusza jest wykonanie i strona muzyczna. Zacznę od tej pierwszej. Sequel jest pełen kolorów, co stanowi przeciwwagę dla skromności i purpurowych barw jakie przeważały w oryginale. Wszystko jest wyraziste, do gruntu podkreślone. Atlantyka jest oazą przepychu, gdzie na nowo próbuje odnaleźć się Arielka. Pojawiają się i starzy bohaterowie – krab Sebastian i dorosły już Florek. Sequel zawiera cztery piosenki, pierwsza i ostatnia są wykonywane przez chór, mają skoczny, idylliczny charakter. Nie pasują do genialnych "Under the sea" i "Part of your world" autorstwa pana Menkena. Nie najgorzej prezentuje się za to utwór "For a moment" – będący zachwytem Melodii nad nowym życiem w oceanie i rozprawą Arielki z własnym sumieniem. Liczne mankamenty zdaje się ratować powrót starej obsady dubbingowej zarówno w oryginale, jak i w wersji polskiej. Znowu usłyszymy głos Beaty Jankowskiej, Włodzimierza Bednarskiego, Emiliana Kamińskiego, Jacka Kopczyńskiego, Stanisławy Celińskiej i debiutującej jako Melodii – Joanny Jabłczyńskiej. Jednak nic nie jest wstanie podwyższyć oceny temu filmowi. Dalszy ciąg gubi się w swym scenariuszu, mizerny praktycznie od każdej strony, nie nadaje się na sequel tak wielkiego przeboju. Po prostu wyjątkowość "Małej syrenki" jest tak niepowtarzalna, że jej sequele mogłyby tylko i wyłącznie próbować swych sił na kinowym ekranie. Jako kiepska produkcja rynek video i DVD odpada z kretesem.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones