Recenzja filmu

Drugie oblicze (2012)
Derek Cianfrance
Ryan Gosling
Bradley Cooper

Nowe oblicze Cianfrance'a

Derek Cianfrance debiutuje na polskich ekranach. Chciałoby się powiedzieć: w końcu! Po "Blue Valentine" (2010), jednej z największych w ostatnich latach dystrybucyjnych wpadek na rodzimym rynku,
Derek Cianfrance debiutuje na polskich ekranach. Chciałoby się powiedzieć: w końcu! Po "Blue Valentine" (2010), jednej z największych w ostatnich latach dystrybucyjnych wpadek na rodzimym rynku, jego kolejny film, "Drugie oblicze", doczekał się aż nazbyt solidnej promocji. Zestawianie go z "Drive" (2011) Nicolasa Windinga Refna wydaje się mało trafne i nieco przesadzone. Poza osobą Ryana Goslinga mało łączy oba filmy. Co ciekawe, niewiele więcej powiązań "Drugiego oblicza" także z rzeczonym "Blue Valentine".

Ostatni film Cianfrance'a to wielowątkowa, rozciągnięta w czasie kilkunastu lat opowieść, która w sumie składa się na wielką ojcowską odyseję. Motyw ten wybija się w tej wybitnie męskiej historii czterech napiętnowanych przez los, namaszczonych tragizmem Amerykanów – Luke'a (Gosling) i Avery'ego (Bradley Cooper) oraz ich synów, odpowiednio Jasona (Dane DeHaan) i AJ'a (Emory Cohen). Wątki protagonistów są ze sobą splecione i współzależne niczym łańcuchy nukleotydów w nici DNA; pędzą przy tym jak tir po autostradzie w kształcie znaku nieskończoności, co jakiś czas zderzając się ze sobą w przepełnionych emocjami punktach zwrotnych. Cianfrance zamienił niejako głęboką emocjonalność skromnego, kameralnego "Blue Valentine" na fabularną soczystość. Jego film jest gęsty, że szpilki nie włożysz.

Z tego powodu słowem, które najtrafniej określa "Drugie oblicze", jest "monumentalny". Istotnie, prościej wymienić tematy, których ostatnie dzieło Cianfrance'a nie dotyka. Jest tu wspomniany, suto przedstawiony wątek ojcostwa, motyw poszukiwania bohaterstwa i heroizacji, multiaspektowy portret męskości, traktat o przeznaczeniu i przechodzącej z ojca na syna winie i karze, kontrast złego postępowania wobec wyższego celu, kwestia układów i układzików w amerykańskich organach ścigania, obraz cykliczności historii i życia, nawet nadzwyczaj subtelnie zarysowany wątek homoseksualny. Swą posągowością i spektrum poruszanych zagadnień "Drugie oblicze" przywodzi na myśl twórczość Alejandro Gonzáleza Iñárritu. Cianfrance wygrywa jednak tam, gdzie Meksykanin ponosi porażkę - wywołuje wzruszenia poprzez patos, lecz bez uciekania się do emocjonalnych szantażów. Sprawnie lawiruje między koturnem – wręcz kiczem – a tkliwą szczerością oraz nienachalnym sentymentalizmem. Porusza prawdziwie jak przy... "Blue Valentine". Paradoks? Punkt styczny.

Ta monumentalność, którą można odbierać jako przymiot, jest jednocześnie mankamentem "Drugiego oblicza". Gdy w jednej ze scen Jason zapytał o imię swego prawdziwego ojca, sam miałem kłopot z jego przypomnieniem. W pewnym momencie naszła mnie myśl, że obraz Cianfrance'a mógłby się lepiej sprawdzić jako serial. Nie jestem pewien, czy to zaleta. Podobnie jak nie mam przekonania do faktu, że mimo iż film nie epatuje nachalną alegoryką, to przez swoją "obfitość" w pewien sposób skłania do doszukiwania się symboli nawet w najdrobniejszych gestach bohaterów. Cianfrance przez dwie i pół godziny pompuje balon, który ostatecznie nie pęka. "Drugie oblicze" nie przynosi katharsis, za to przesyt, mimo że bez fałszu wzbudza autentyczne uczucia.

A autentyczność tę budują nie tyle role, co aktorskie kreacje. Gosling z wydziaraną buźką skutecznie demitologizuje siebie, sukcesywnie wychodząc z narzuconego emploi. Pełnokrwiście buduje postać Luke'a na podskórnych, emocjonalnych szarżach, kradnąc każdą scenę ze swoim udziałem. Dobre występy zaliczyli młodzi, świetnie poprowadzeni Cohen i DeHaan. Cooper też przekonuje, miejmy nadzieję, że po "Drugim obliczu" i "Poradniku pozytywnego myślenia" porzuci kacvegasowe dowcipasy na rzecz nieco ambitniejszego kina. (Poza tym lepiej mu w krótkich włosach). Ale wydaje mi się, że ktoś obdarzony większą wrażliwością – np. Michael Fassbender – mógłby zagrać postać Avery'ego jeszcze wyraziściej. Cianfrance'owi udało się nawet tchnąć życie w Raya Liottę, aktora z imponującym doświadczeniem i równie małym dorobkiem. Że to męskie kino, potwierdza natomiast jedna z lepszych w karierze, za to zepchnięta w cień aktorów rola Evy Mendes.

Wspomnieć należy jeszcze o dwóch autorach tego spektaklu. Pierwsze warte zapamiętania nazwisko to Sean Bobbitt. Dał się już poznać jako utalentowany operator przy okazji produkcji Steve'a McQueena. Filmowi Cianfrance'a nadał wizualnego stylu. Każde ujęcie warte jest zapamiętania – czy to gdy kamera skupia się na wypełniającej kadr twarzy któregoś z bohaterów (aż prosi się o przywołanie Goslinga w scenie chrztu, albo Liotty zaglądającego do auta Coopera), czy ślizga się po krętych, leśnych drogach. Bobbitta uzupełnia muzycznie Mike Patton z nielicznymi, za to trafionymi w swojej ascezie kompozycjami.

W sumie "Drugie oblicze" to film udany. Fabularnie rozpasany, lecz dopieszczony formalnie, nastawiony na emocje, ale nie grający na nich, w równym stopniu wzniosły co intymny, wielki i mały, przejmujący, świetnie zagrany. Nie spodziewałem się po Cianfrance'ie takiej kolubryny, ale nie zawiódł mnie. Rzecz jasna "Drugiemu obliczu" daleko w "mocności" do "Drive". To film, o którym zapomni się też znacznie szybciej niż o "Blue Valentine". Umówmy się jednak, że to właśnie pierwsze dzieło Cianfrance'a jest jak przywoływany obraz Refna – to film wybitny, w swoim rodzaju niczym "The Social Network" (2010) "once-in-a-generation-movie". "Drugie oblicze" to nie ta liga. Ale i tak prawdopodobnie jedna z lepszych premier tego roku.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jaki jest sens życia? Dla wielu ludzi odpowiedź jest prosta: wychowanie własnych dzieci na dobrych ludzi.... czytaj więcej
W obecnym kinie wyraźnie brakuje historii rozciągniętych w czasie, obejmujących parę pokoleń. Wielka... czytaj więcej
Tonący brzytwy się chwyta nawet, gdy świadom jest jej ostrza. W pułapkę przestępstwa, którego limit... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones