Recenzja filmu

Wersja ostateczna (2004)
Omar Naim
Robin Williams
Mira Sorvino

Nudy na kilometry (taśmy filmowej)

Któż nie chciałby być zapamiętany po śmierci? I to jako wspaniały człowiek, który cieszył się życiem, kochał swoją rodzinę i był dobry dla innych? Każdy - z takiego założenia wyszli producenci
Któż nie chciałby być zapamiętany po śmierci? I to jako wspaniały człowiek, który cieszył się życiem, kochał swoją rodzinę i był dobry dla innych? Każdy - z takiego założenia wyszli producenci implantu Zoe, który rejestruje wszystko, co "nosiciel" widzi. Po śmierci można ściągnąć dane z implantu i na tzw. Przypominkach pokazać żywym najlepsze wspomnienia zmarłego. Ktoś musi dokonać selekcji wspomnień. Tę funkcję pełni Cutter - Tnący. Jednym z nich jest Alan Hackman. W dzieciństwie przeżył dramat - spowodował śmierć kolegi i teraz stara się za nią odpokutować. Zjada cudze grzechy, kasując niewygodne wspomnienia swoich klientów. Siedzi samotnie przed ekranem i ogląda życie innych ludzi. Jego własne ogranicza się do pracy i kilku spotkań z właścicielką księgarni. Dopiero, gdy dostaje zlecenie "pocięcia" życia wynalazcy implantu Zoe, pojawia się szansa na obudzenie z letargu. Przez pierwsze pół godziny właściwie nie wiadomo, o co chodzi. Twórcy wciągają nas w gotowy, spreparowany świat. Z fragmentów rozmów i obrazów mamy złożyć rzeczywistość. Ciekawa to metafora pamięci, ale w warunkach kinowych kompletnie się nie sprawdza. Grający Alana Robin Williams snuje się blady po ekranie, z podkrążonymi oczami, przypomina bardziej androida niż człowieka. Oto co może zrobić z człowiekiem poczucie winy - zdaje się mówić całym sobą. Żyje cudzym życiem, by zapomnieć o swoim. Jest to refleksja dość banalna, a poza nią reżyser oferuje niewiele. Co gorsza Alan wzbudza w widzach taką samą obojętność, jak w ludziach, z którymi żyje. Film dostał etykietkę thrillera science-fiction, ale wszystkich tych składników jest za mało, by stworzyć interesującą, wciągającą opowieść. Jest ona bezbarwna jak jej bohater. Psychologicznie film jest cieniutki jak popularne poradniki typu "Jak w 10 dni wyjść z depresji". Kadry pełne ponurych, przytłumionych kolorów, powolna akcja sprawiają, że bardziej kusząca wydaje się drzemka niż śledzenie "Wersji ostatecznej". Recenzentka Filmwebu jednak wytrzymała. Wy nie musicie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones