Recenzja filmu

Słoń (2003)
Gus Van Sant
Alex Frost
Eric Deulen

O śmierci; bez komentarza

Jedna kula, kilka centów, jeden człowiek. Prosty rachunek, a ile mówi o zabijaniu. Bezsensownym zabijaniu. Niekoniecznie na wojnie. Czasem w najbliższej okolicy. Czasem dokonywanej na ludziach,
Jedna kula, kilka centów, jeden człowiek. Prosty rachunek, a ile mówi o zabijaniu. Bezsensownym zabijaniu. Niekoniecznie na wojnie. Czasem w najbliższej okolicy. Czasem dokonywanej na ludziach, których nie znamy. Czasem na tych, których najbardziej kochamy. Czasem... Czasem... Ale zawsze bez sensu. Jak pokazało kilka ostatnich lat, ciężko jest nakręcić dobry, wymowny film o ludziach, którzy wcale nie musieli zginąć. Po wydarzeniach 20 kwietnia 1999 roku w Columbine, gdzie podczas masakry poniosło śmierć wielu uczniów i nauczycieli, miałem okazję obejrzeć przynajmniej dwie produkcje, zawierające tenże motyw. Pierwszą z nich był dokument Michaela Moore'a "Zabawy z bronią", jednak głównym grzechem reżysera była niesamowita wręcz stronniczość i... próby rozśmieszenia widza (nadmienię, że produkcja ta traktowała dokładnie o wspomnianej wyżej tragedii). Natomiast drugim obrazem była "Moja droga Wendy" (scenariusz autorstwa Larsa von Triera, odpowiedzialnego między innymi za fenomenalne "Dogville"), który, choć już lepszy, sam był niemalże równie bezsensowny, co prezentowana w nim śmierć. W 2003 roku Gus van Sant (znany między innymi dzięki filmowi "Buntownik z wyboru") nakręcił "Słonia" i pokazał światu, że nie trzeba ani wywiadów z gwiazdami rocka, ani tym bardziej undergroundowego klubu nawiedzonych neodandysów, by przemówić do oglądających. Jak to zrobił? W bardzo prosty, jak się okazało, sposób. Przedstawił nam krótkie charakterystyki kilkunastu osób - takich, jakie możemy znać z pracy, uczelni, czy szkoły. Pokazał nam kilka minut z ich życia, które nie różni się specjalnie od przeciętnej (co nie znaczy, że obyło się bez jakiś małych dziwactw), po czym... osoby te uśmiercił. Na naszych oczach. Rękami dwóch uczniów. Nie wiadomo, czy robili to dla przyjemności, z nudów, czy dla zemsty. Grunt, że to zrobili. Co ważne, reżyser nie komentuje w żaden sposób tych wydarzeń; można odnieść wrażenie, że właśnie się ogląda obszerny materiał dokumentalny na kanale z wiadomościami. Nie ma też żadnych morałów, płynących bezpośrednio z filmu. Widz może, i musi, opierać się jedynie na własnych przemyśleniach. Może się zastanowić, co by było, gdyby właśnie tam byli jego krewni lub znajomi. Pojawią się wtedy pytania: czemu to zrobili? Co można było zrobić, by temu zapobiec? Może też nic nie myśleć i wyjść z seansu - decyzja należy do niego. Ta pełna wolność i otwarta kompozycja są właśnie niezaprzeczalną siłą "Słonia". Niestety nie jest to brylant bez skazy. Osobiście, mam tylko jeden, dość poważny, zarzut. Mianowicie, nie najlepiej prowadzone były niektóre dialogi. Przynajmniej kilka wypowiedzi brzmiało bardzo sztucznie i nie na miejscu, co skutecznie niszczyło dużą cześć pracy van Santa. Co ciekawe, nie raziły na przykład bardzo długie ujęcia nieba, tudzież młodego chłopaka grającego na pianinie utwór "Dla Eilzy" Beethovena, które w innej produkcji od razu zostałyby sklasyfikowane jako dłużyzny. Ich obecność uspokajała atmosferę, przez co końcowy szok był jeszcze silniejszy. Bardzo ciekawym posunięciem było nazwanie wszystkich głównych postaci imionami aktorów, którzy je grali. Według mnie, jeszcze bardziej zwiększało to wrażenie autentyczności i uczestnictwa w wydarzeniach z Columbine. To zresztą nie koniec perfekcyjnych posunięć van Santa - można by je wymieniać tak długo, że materiału starczyłoby na kilka innych recenzji. Sam wciąż nie mogę wyjść z podziwu nad jego dziełem, gdyż myślałem, że nigdy nie ujrzę wyważonej produkcji o tak trudnej tematyce. A właśnie taki jest "Słoń". Mocny, wstrząsający, brutalny... prawdziwy...
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Masakra w Columbine High School, gdzie w 1999 roku dwóch nastoletnich chłopaków zabiło 13 osób (12... czytaj więcej
Film Gusa Van Santa opisuje prawdziwe wydarzenia, które miały miejsce 20 kwietnia 1999 roku w... czytaj więcej
Muszę przyznać, że osobiście preferuję filmy nieco "operowe". Obrazy te to dzieła, w których efektowne... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones