Recenzja filmu

Bunkier (2001)
Nick Hamm
Thora Birch
Desmond Harrington

O relacjach, nie o strachu

Nick Hamm zabiera nas w środowisko elitarnej szkoły dla zmanierowanych uczniów, by potem, w retrospekcjach, przenosić się do całkowicie skrajnego otoczenia: obskurnego podziemnego bunkra z czasów
Nick Hamm zabiera nas w środowisko elitarnej szkoły dla zmanierowanych uczniów, by potem, w retrospekcjach, przenosić się do całkowicie skrajnego otoczenia: obskurnego podziemnego bunkra z czasów II Wojny Światowej. To w tym dobrze ukrytym w lesie schronie grupa młodych ludzi zamierza uczestniczyć w imprezie swego życia, unikając tym samym nudnej wycieczki szkolnej. By podnieść adrenalinę do maksimum, zamyka ich od zewnątrz jeden z uczniów Martin Taylor (Daniel Brocklebank) z poleceniem wypuszczenia po kilku dniach. Ale co jeśli w między czasie Martinowi przytrafi się wypadek? Albo jeśli Martin, z jakichś tajemniczych powodów, wcale nie ma zamiaru otworzyć włazu?

Traumatyczne wydarzenia dokonujące spustoszenia w psychice bohaterów - nie wykluczając pewnie co u niektórych widzów domysłów o kanibalizm i skrajne obłąkanie - sugeruje zresztą już sam początek filmu. Zmaltretowana dziewczyna, jak możemy domniemywać, ocalała, dzwoni po ratunek. Lecz zamiast słów z jej ust wydobywa się tylko opętańczy pisk.

Hamma nie interesują jednak paranoidalne stany świadomości i klaustrofobiczna rzeczywistość, tak jak w tożsamym "Bunkrowi" "Cubie" czy japońskim "Haze". U Hamma liczy się obsesja, popychające do granicy maniactwo, ale również - a nawet przede wszystkim - międzyludzkie relacje. To właśnie dlatego jego głównymi bohaterami są bogaci i rozkapryszeni studenci, bo to bohaterowie znudzeni wystawnym życiem i przesadnym rygorem szkolnym. Widz musi w nich dostrzegać bezwzględność, istoty nie stroniące od ekstremum i przedawkowania. Proszę zauważyć: głównej roli nie odgrywa tu panika, lecz wyrafinowanie. Sam zaś bunkier, mimo że tytułowy, nie stoi w centrum tej historii tak jak kostka Rubika u Nataliego. To tylko narzędzie, niczym młotek czy pałka. Wykorzystane niestety do rozbicia głowy.

Reżyser nawet przez chwilę nie kwapi się, by zgłębić czyjś umysł znajdujący się przecież w niewyobrażalnej matni. Ba, przeciwnie: teoretycznie, w bunkrze nie jest źle. Według jednej z interpretacji wydarzeń zamknięci piją, tańczą i w wyśmienitych humorach bawią się z oprawcą w zgaduj-zgadula, a co wpływa na estetykę i odbiór historii. I choć ostatecznie to tylko zmyłka, to robaki w toalecie i fekalia na ścianie są tu niczym więcej niż elementem scenografii. Mroczna w "Bunkrze" okazuje się tylko ludzka dusza, i zanim zaczniemy domniemywać która, nie upłynie wiele czasu. Potencjalnych rozwiązań tu niewiele, a Hamm najwyraźniej nie ma ochoty bawić się w Shyamalanowskie gierki z na siłę zaskakującym zakończeniem. I dobrze.

"Bunkier" to również doskonałe - mimo młodych odtwórców - aktorstwo. Najlepiej wypada chyba Keira Knightley, choć generalnie jej rola to zwykły "wypełniacz" i postać najmniej skomplikowana. Zaraz za nią ustawiam świetnego Desmonda Harringtona, ale występy zarówno Thory Birch i Laurence’a Foxa są tu tak dobre, że nie można powiedzieć, by ktokolwiek komuś coś tu ukradł. Aktorzy zgodnie spisali się na medal i patrzenie na całą czwórkę to prawdziwa przyjemność.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Rzadko się zdarza, by opowieść o rozbrykanych nastolatkach naszych czasów miała jakąś głębszą warstwę.... czytaj więcej
Ewelina Nasiadko

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones