Od marketingu Boże broń, z krytykami sam sobie poradzę
W jednej z początkowych scen filmu przedsiębiorca pogrzebowy (Bill Murray) mówi do swego młodego, przyzwoitego pomocnika (Lucas Black): "Nie pytaj! Jesteś sprzedawcą, więc sprzedawaj".
W jednej z początkowych scen filmu przedsiębiorca pogrzebowy (Bill Murray) mówi do swego młodego, przyzwoitego pomocnika (Lucas Black): "Nie pytaj! Jesteś sprzedawcą, więc sprzedawaj". Dystrybutor w Polsce kierował się chyba tą samą filozofią, kiedy wybierał koncepcję promocyjną tego - rewelacyjnego, moim zdaniem - filmu. W efekcie zamiast wzbudzić apetyt możliwy do zaspokojenia, przyprawił wielu widzów o niestrawność. A może jest jeszcze gorzej: marketingowcy - z zawodu nieprzyzwoici - potwierdzili swą ślepotę. Nie mogąc samemu dostrzec "wartości" tego filmu, zdali się na swe cyniczne wyobrażenia o nas, widzach: spróbowali wepchnąć ten film do kategorii, która daje odpowiednią stopę zwrotu z inwestycji. Już raz miałem to wrażenie: przy okazji filmu "Zakazany owoc" z Edwardem Nortonem i Benem Stillerem (którego angielski tytuł: "Keeping the faith" był trafnym opisem fabuły, a polskie tłumaczenie - dramatycznym, prymitywnym lub złowrogim przeinaczeniem dylematów dwóch przyjaciół - księdza i rabina).
Do rzeczy, a raczej do fabuły. "Aż po grób" to historia Felixa Busha, starego człowieka (świetny Robert Duvall), który od 40 lat prowadzi pustelnicze życie na swej leśnej 120-hektarowej działce w Tennessee w latach 30. ubiegłego wieku. Odgrodził się od ludzi mieszkających w pobliskim miasteczku, unika kontaktów z nimi i zdaje się nie dbać o ich opinie, przepędza też dzieci, które myszkują w pobliżu jego domu. Czując na zbliżającą się śmierć, postanawia urządzić swój pogrzeb i zleca to przedsiębiorcy pogrzebowemu (jemu i jego młodemu pomocnikowi, w którym widzi swoje przeciwieństwo - tj. prostolinijnego i dobrego człowieka). Zamówienie jest o tyle niezwykłe, że stypa ma odbyć się za jego życia, a w jej trakcie wszyscy zaproszeni (mieszkańcy czterech okolicznych hrabstw) mają opowiedzieć swoje wersje jego historii i wziąć udział w loterii, której zwycięzca odziedziczy jego posiadłość. Stopniowo dowiadujemy się jednak, że najważniejszym elementem ma być jego własna opowieść. Oczekują jej nieliczni, którzy znają jego przeszłość - Mattie Darow (Sissy Spacek) i wielebny Charlie Jackson (Bill Cobbs).
Co mnie poruszyło w tym filmie? Idea spowiedzi. Nie widziałem nigdy wcześniej w kinie tak spójnego i wyczerpującego wytłumaczenia, czemu spowiedź służy i jakie są konsekwencje jej odkładania i braku. W tej historii - zgodnie z amerykańską tradycją (protestancką) - grzesznik funduje sobie spowiedź publiczną (przy okazji - rozumiem, dlaczego trzeba było osadzić akcję w latach 30. - zanim nastała era psychoterapii). Ale film daje do myślenia również w ramach tradycji katolickiej (gdzie rachunek sumienia, zadośćuczynienie i pojednanie są odrębnymi "fazami" spowiedzi). Dopisuję do prywatnej listy filmów "rekolekcyjnych" - które od czasu do czasu warto sobie obejrzeć dla zatrzymania się w tym zwariowanym świecie. Bo śmierć przyjdzie na każdego i lepiej żyć tak, żeby nas nie zastała z opadniętymi spodniami. Za kostiumy, scenografię, muzykę (Jan A.P. Kaczmarek) - które tak delikatnie i sugestywnie służą przesłaniu filmu - chwała twórcom. A kłamliwym sprzedawcom mówimy zdecydowane nie!