Recenzja filmu

Między słowami (2003)
Sofia Coppola
Bill Murray
Scarlett Johansson

On, ona i Tokio

Dla każdego "Między słowami" będzie miało inny wydźwięk, każdy przygody dwojga Amerykanów zagubionych w tokijskiej rzeczywistości zinterpretuje inaczej - jako historię niespełnionego uczucia,
On - Bob Haris, podstarzały aktor filmów akcji z lat 70. przybywa do Tokio, by za 2 mln dolarów nakręcić reklamę whisky. Ona - Charlotte, młoda absolwentka Yale w dziedzinie filozofii, z nudów towarzyszy mężowi w podróży do Japonii. Tokio - miasto, w którym liczba neonów dorównuje populacji mieszkańców, stolica kraju, który z jednej strony krzewi wiekowe tradycje, z drugiej zachłystuje się najnowszymi zdobyczami techniki i rozrywki. Wszyscy troje są głównymi bohaterami filmu "Między słowami", wchodzącego właśnie na nasze ekrany. Na "Między słowami" z niecierpliwością oczekiwali kinomani urzeczeni "Przekleństwami niewinności" poprzednią produkcją Sofii Coppoli. Reżyserka nie zawiodła pokładanych w niej nadziei. W "Między słowami" jest wszystko, czego oczekiwaliśmy po twórczyni "Przekleństw" - podobna wrażliwość, naturalność, wizualna oryginalność, wspaniała muzyka, element komedii inteligentnie wymieszany z zadumą, poezja, którą autorka umie znaleźć w pozornie normalnej i czasem niezbyt radosnej rzeczywistości. Wszystko zaś podane jeszcze bardziej profesjonalnie i zajmująco.
Być może to zasługa obsady. Bill Murray, dotąd uważany przeze mnie za aktora przeciętnego (mimo że w "Dniu świstaka" jest dla mnie komediowym mistrzostwem), stworzył tu niezapomnianą kreację. W niezwykle naturalny i przekonujący sposób zagrał starzejącą się ikonę kina, faceta znużonego życiem, gwiazdorstwem, konwenansami. Jego Bob z uśmiechem kwituje japońskie uprzejmości, ale męczące towarzystwo opiekujących się nim agentów i hotelarzy sprawia, że czuje się samotny. Nie pomaga mu żona, która przez telefon woli rozmawiać o kolorze wykładziny, niż wymieniać się czułościami. Na nic zda się prostytutka, która bardziej go odstrasza, niż podnieca. Bob jest jednak człowiekiem doświadczonym, mądrym i pogodzonym z rzeczywistością. Nie oczekuje już od życia fajerwerków. Swoje wyobcowanie i bezsenność leczy więc whisky bez emocji popijaną w hotelowym barze. Tu spotyka równie zagubioną Charlotte, interesująco zagraną przez wschodzącą amerykańską gwiazdeczkę, Scarlett Johansson. Dziewczyna nie wie, co zrobić ze swoim dopiero rozpoczynającym się dorosłym życiem. Drażni ją towarzystwo męża, wziętego fotografika gwiazd, woli milczeć, niż rzucać puste, nic nie znaczące słowa. Już dwa lata po ślubie zastanawia się nad sensem swojego związku, nie jest szczęśliwa. Tych dwoje, wyczuwając w sobie pokrewne dusze, zaczyna spędzać wspólnie czas: rozmawiają, włóczą się po tokijskich restauracjach, uczestniczą w wygłupach karaoke i coraz bardziej się do siebie zbliżają. Pojawia się nawet erotyczne zainteresowanie, choć nie dopowiedziane, narasta w miarę upływającego czasu i nawet u widza wywołuje bliżej nieokreślony dreszczyk. Relacje zbudowane między Bobem i Charlotte przez te kilka dni zaważą na całym ich życiu i nie zostaną nigdy zapomniane. Coppola kocha swoich bohaterów. Może dlatego dwoje głównych postaci wydaje nam się tak bliska, tak bardzo interesująca, a Tokio, choć dalekie i obce kulturowo, jawi się jako miejsce piękne, w którym wszystko może się zdarzyć, w którym nasz los może odmienić się na lepsze.
Wczorajsze wieczorne dywagacje z moim chłopakiem uświadomiły mi, że dla każdego "Między słowami" będzie miało inny wydźwięk, każdy przygody dwojga Amerykanów zagubionych w tokijskiej rzeczywistości zinterpretuje inaczej - jako historię niespełnionego uczucia, miłości, która przyszła za późno, jako opowieść o kulturowych różnicach, fascynacji Japonią, o samotności, zagubieniu, starzeniu się, kryzysie wieku średniego, przyjaźni ponadpokoleniowej, poszukiwaniu własnego "ja", czy też o tych krótkich momentach, dziełach przypadku, które mogą zmienić całe nasze życie. Interpretacji i wzbudzanych podczas projekcji emocji może być tyle, ilu akurat widzów znajduje się na sali. Wszystko dlatego, że reżyserka nie ingeruje zbyt mocno w losy swoich bohaterów. Na ekranie widzimy i słyszymy tylko to, co kamera może pokazać w naturalny, nieinwazyjny sposób. Nie wchodzimy nikomu pod kołdrę, nie przeczesujemy niczyich myśli. To, czego się dowiadujemy o bohaterach, wynika z ich rozmów, zachowań, bardzo zdawkowych opowieści dotyczących ich przeszłości. Nie słyszymy szeptów i przekazywanych po cichu, w intymny sposób informacji, których normalnie, nawet stojąc obok, też byśmy nie usłyszeli. Coppola niczego nie wyjaśnia, nie komentuje. I chwała jej za to.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pewnie każdy z nas choć raz w życiu stanął na skrzyżowaniu dróg, zastanawiając się nad bezsensem marazmu,... czytaj więcej
Ostatnia scena. Bob zauważa Charlotte w tłumie Japończyków. Wstrzymuje taksówkę, która jechała na... czytaj więcej
Najnowszy film Sofii Coppoli "Między słowami" to niskobudżetowe widowisko, które spotkało się zarówno z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones