Recenzja filmu

Ostatni seans filmowy (1971)
Peter Bogdanovich
Timothy Bottoms
Jeff Bridges

Ostatnie chwile młodości

Są reżyserzy, których miłość do kina wprost emanuje z ekranu. Są filmy, które powstały tylko po to, by autor mógł podzielić się tym uczuciem z widzem. Ale są też dzieła, w których gloryfikacja
Są reżyserzy, których miłość do kina wprost emanuje z ekranu. Są filmy, które powstały tylko po to, by autor mógł podzielić się tym uczuciem z widzem. Ale są też dzieła, w których gloryfikacja kinematografii odbywa się w sposób symboliczny. Tytuł obrazu Petera Bogdanovicha "Ostatni seans filmowy" już na wstępie sugeruje, że fabuła będzie dotyczyć kina. Ale czy rzeczywiście? Zaczyna się od czarno-białych scenerii małego amerykańskiego miasteczka początku lat 50. Jest to spokojna osada w Teksasie, w której całe życie towarzyskie mieszkańców koncentruje się w restauracji, klubie bilardowym i kinie należących do Sama zwanego "Lwem" (Ben Johnson). Sonny Crawford i Duane Jackson (pierwsze ważne role Timothy'ego Bottomsa i Jeffa Bridgesa) to typowi młodzi Amerykanie, grają w szkolnej drużynie futbolowej, w sobotnie wieczory zabierają swoje dziewczyny do kina, a po seansie wybierają się na "przejażdżki" autem poza miasto. Życie toczy się powoli, ale przychodzi czas, kiedy trzeba dorosnąć i zastanowić się, co dalej? Przyjaciele zdają się o tym za bardzo nie myśleć. Sonny nawiązuje romans z żoną trenera szkolnej drużyny - Ruth Popper (Cloris Leachman), ale po cichu marzy o dziewczynie Duane'a - Jacy Farrow (młoda Cybill Shepherd). Jacy z porządnej panny dość szybko staje się typową femme fatale, która może rozbić nawet długoletnią przyjaźń. Fabuła ukazuje kolejne epizody z życia mieszkańców, aż wreszcie następuje moment kulminacyjny - ostatni seans filmowy w miejscowym kinie. Dzieło Bogdanovicha już od pierwszych kadrów przypomina filmy z lat 50., a w uzyskaniu lepszego efektu posłużyła czarno-biała taśma. Reżyser zaangażował świetnych aktorów, zwłaszcza młodym należą się oklaski. Timothy Bottoms i Jeff Bridges stworzyli niezmiernie wyraziste kreacje, a warto podkreślić, że to był dopiero początek ich kariery aktorskiej. Piękna Cybill Shepherd również sprawia, że nie dziwiłem się, iż bohaterowie mogli stracić dla niej głowę. Ale największym atrybutem filmu jest narracja. Choć tak naprawdę na ekranie niewiele się dzieje, to "Ostatni seans filmowy" przykuł mnie do ekranu do tego stopnia, że po 2 godzinach zastanawiałem się, kiedy ten czas upłynął. Tytuł ma charakter symboliczny. Fabuła nie skupia się wokół kina, ale jego zamknięcie w miasteczku zamyka też pewien rozdział życia bohaterów. Czy chcą czy nie, ale zdają sobie nareszcie sprawę z tego, że wkraczają w dorosłość, a beztroskie dzieciństwo już nie wróci. Moment, kiedy bohaterowie to zrozumieją, następuje w kinie i nie jest to z pewnością przypadek. Bogdanovich obok ukazania przejmującej fabuły symbolicznie wznosi też na piedestał kino w szerokim rozumieniu tego słowa. "Ostatni seans filmowy" przewyższa większość produkcji obrazujących temat dorastania. Na sukces tego filmu składa się wiele czynników, ale chyba najbardziej utkwił mi w pamięci niezapomniany, nostalgiczny klimat, którego często w kinie brakuje. Naprawdę warto poświęcić 2 godziny na obraz Bogdanovicha!
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Początek lat 50. Niewielka mieścina w stanie Teksas. Na co dzień nie dzieje się tu nic szczególnego.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones