Recenzja wyd. DVD filmu

Pani Dalloway (1997)
Marleen Gorris
Vanessa Redgrave
Natascha McElhone

Pani Dalloway powiedziała, że sama kupi kwiaty...

Film ten mnie zaciekawił już w sklepie. Wypatrzyła go przyjaciółka. Zaszokowało mnie to, że wśród tylu filmów leży zapomniana okładka z napisem "Pani Dalloway". Zaszokowała mnie też cena. 2.99...
Film ten mnie zaciekawił już w sklepie. Wypatrzyła go przyjaciółka. Zaszokowało mnie to, że wśród tylu filmów leży zapomniana okładka z napisem "Pani Dalloway". Zaszokowała mnie też cena. 2.99... Puszka napoju gazowanego kosztuje około 2.50... 3 minuty na solarium kosztują w promocji 3 zł. Czy więc ten film był więcej wart niż zimna puszka z automatu. a mniej niż 3 minuty na solarium? Czy te 100 minut przed telewizorem było czasem wyrzuconym w błoto, czy po prostu nie doceniają już geniusza feministycznej Virginii... Byłam zbyt zaintrygowana, żeby od razu tego nie obejrzeć. Każda ekranizacja książki jest lepsza lub gorsza, bardziej zbliżona do oryginału lub mniej. Każda też zostawia ślad na książce. Obiecujący początek. Taki jak książki. Świadectwo tamtych czasów. Historia o miłości, przyjaźni, wspomnieniach i tragediach ludzkich. Oraz bezduszności, zimnej obojętności na los weteranów wojennych. Clarissa Dalloway była taka, jak można było ją sobie wyobrażać. Dystyngowana kobieta, żona. Trochę za bardzo przejmująca się swoim przyjęciem, ale w tym wszystkim niezwykle urocza. Z sentymentem, radością i rozrzewnieniem wspomina dawne czasy. Wszystkie retrospekcje są przywołane jakimś zdarzeniem. Czy to pojawienie się Petera, dawnego przyjaciela, a nawet kogoś więcej, czy też zwykły spacer. To wszystko przenosi Clarisse do świata, którego już dawno dla niej nie ma. Jednak pojawiają się w jej życiu duchy przeszłości. Przyjaciele, muzyka, taniec. Wątek młodego chłopaka, który wrócił z frontu, jest charakterystyczny dla twórczości międzywojennej. Jest on tworem żyjącym w dwu wymiarach. Po części należy do świata, a po części został na stałe na froncie i próbuje ocalić przyjaciela. Spotyka się z bezdusznością i zostaje skierowany do szpitala psychiatrycznego. Mówiąc o tym filmie, ciężko mi pisać o tak prozaicznych sprawach jak gra aktorów. Dla mnie bowiem nie było aktorów, ale Clarissa i Peter, oraz inni. Wykreowane postacie żyły, wpadały na siebie i świadomie lub nie zmieniały swoje życie. Muzyka, stroje, całe przedstawienie świata było hipnotyzujące. Chciało się wierzyć w to, co czuli bohaterzy, śmiać z chęci wprowadzenia przymusowej emigracji do Kanady i płakać nad śmiercią. Film ten może nie oddał wszystkiego, co było zawarte w książce, jednak gdyby obejrzała go Virginia Woolf, nie zawstydziłaby się. Teraz mogę z czystym sumieniem powiedzieć: rzeczywiście film ten był więcej wart niż puszka napoju gazowanego. Jednak również nie zamieniłabym tych 100 minut "Pani Dalloway" na 3 minuty solarium. Na więcej też nie. "Pani Dalloway powiedziała, że sama kupi kwiaty". I kupiła.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones