Recenzja filmu

Sadysta (2007)
Roland Joffé
Elisha Cuthbert
Daniel Gillies

Pełne oblicze Sadysty

Czyżby Roland Joffe zaliczył spadek formy? Można by tak sądzić po tym, co oferuje nam jego nowy film "Sadysta". W tej niezbyt oryginalnej historii, reżyser popada w schematy, serwując widzowi
Czyżby Roland Joffe zaliczył spadek formy? Można by tak sądzić po tym, co oferuje nam jego nowy film "Sadysta". W tej niezbyt oryginalnej historii, reżyser popada w schematy, serwując widzowi oklepany już temat psychopatycznego mordercy i jego chorej gry. No właśnie. Na czym polega, z pozoru schematyczne, oscylujące na granicy "Piły" Wana i "Siedem" Finchera, kino jakie prezentuje nam Roland Joffe? Z pewnością jednak daleko mu do powyższych. Można uznać "Sadystę" za mało "dopracowaną", mało misterną wersję "Piły" (przynajmniej przez pierwszą połowę filmu) albo niekoniecznie trafioną kopię "Siedem". Krótko, "Sadyście" brakuje łamigłówki i nieoczekiwanych zwrotów akcji - to po pierwsze. Po drugie wyczerpany schemat czyni obraz Joffe tak przewidywalnym, że jedynie ratuje go końcówka. W istocie tylko za finał "makabrycznego" seansu jestem w stanie docenić ten film. Od razu bowiem chcę sprzeciwić się bezwzględnie niesprawiedliwemu mieszaniu z błotem tej produkcji. Owszem, "Sadysta" nie jest kinem wysokich lotów, aczkolwiek nie zarzucajmy mu braku profesjonalizmu i perfekcji realizacji. Wielu spośród napalonych amatorów wypruwania flaków na ekranie będzie zawiedzionych. "Sadysta" wbrew pozorom nie oferuje tego typu rozrywki co wspomniana "Piła" czy bliższy tytułowi "Hostel" Rotha. Polska wersja tytułu (jak to zwykle bywa - chybiona) jest myląca, a nawet zaryzykuje stwierdzeniem, że to wręcz odkrycie kart. Nie rozwinę ostatniej myśli, by nie zdradzać fabuły filmu. Wracając do kwestii tytułu, jego polska wersja nijak się ma do oryginału - "Captivity", co w wolnym tłumaczeniu oznacza tyle co "niewola", "uwięzienie". W rzeczywistości to właśnie mówi nam o tym, co zobaczymy na ekranie. Rolandowi Joffe udała się rzecz niebywała. A może to raczej zasługa marketingu i promocji produkcji? "Sadysta" już zanim trafił do kin wywołał szereg kontrowersji. To jednak zwykłe nieporozumienie. Wielkie i mocne słowa typu "profanacja", "makabra", "tortury" wyznaczyły kasową drogę na szczyty rankingów popularności. Wszystko jednak do czasu... premiery tego filmu, który w większości przypadków zawiódł, a widzowie oburzeni tym, że ich oszukano poczuli się jak kompletni idioci. Po raz kolejny dali się nabrać kapitalistycznej machinie promocji. To śmieszne, ale rzeczywiście trzeba być kretynem (bez obrazy dla widzów), aby nastawiać się na krew, tortury i inne rzeźnicze motywy tylko na podstawie zwiastunów, plakatów, czy hasła reklamującego film. To właśnie syndrom masowości tego typu produkcji. I choćby pod tym względem, film Joffe wyrasta ponad popkulturową papkę niejako bazując na jej elementarnych składnikach. Oburzyć się może ktoś, kto na tyle znieczulił się oglądając wszelkiego rodzaju "hostele" (nie twierdzę, że "Hostel" to zły film, w moim rozumieniu jest kamieniem milowym na drodze do rozwoju kina spod znaku exploitation), że w konfrontacji z filmem bardzo podobnym do promowanego ostatnio gatunku torture porn, czuje się nieusatysfakcjonowany. Jak kiedyś ktoś powiedział, w filmie jest tyle treści, ile sami do niego włożymy. To od nas i naszego nastawienia wychodzi znaczenie. Tak też można odczytać "Sadystę". Dla jednych to beznadziejna, tandetna pozycja, niemalże spod znaku slasher movies - schematycznie głupia blondynka kontra zboczeniec-morderca. Inni odnajdą tutaj wciągającą historię, przywodzącą na myśl dzieło Jamesa Wana, w której to krok po kroku odnajdujemy wskazówki dzięki którym wraz z bohaterami rozpracowujemy chory, aczkolwiek błyskotliwy umysł psychopaty. Jak widać wszystko zależy od wyboru interpretacji. To ile w nas samych jest z sadysty pozwoli nam odnieść się do tego filmu. Zabrzmiało to jak złowrogi moralitet, czy wręcz psychodeliczny psychotest. Jednakże, narzucenie dziełu Joffe etykiety skandalu i kontrowersji to jedno, a bezwzględna, bezpodstawna krytyka to drugie. I z jednej i drugiej strony to gruba przesada. Warto więc wybrać się do kina i przekonać się samemu.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
„Sadysta” to film, którego głównym bohaterem jest, tak naprawdę, przemoc. Przemoc i hektolitry krwi – o... czytaj więcej
Reklama filmu, czyli zwiastuny, zapowiedzi i plakat przekonują widza, że obejrzy film z gatunku horror z... czytaj więcej
Robienie filmów od zawsze porównywano z pieczeniem ciast. Mamy przepis, którego musimy się kurczowo... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones