Recenzja filmu

Wzgórze (1965)
Sidney Lumet
Sean Connery
Harry Andrews

Piach w butach, pot na czole

W czasie II wojny światowej do brytyjskiego obozu karnego na Pustyni Libijskiej trafia piątka uprzednio zdegradowanych żołnierzy: Roberts (Sean Connery), McGrath (Jack Watson), King (Ossie
W czasie II wojny światowej do brytyjskiego obozu karnego na Pustyni Libijskiej trafia piątka uprzednio zdegradowanych żołnierzy: Roberts (Sean Connery), McGrath (Jack Watson), King (Ossie Davis), Bartlett (Roy Kinnear) i Stevens (Alfred Lynch). Mają być resocjalizowani przez doprowadzające do skrajnego wyczerpania ćwiczenia z musztry w pełnym oporządzeniu i wielokrotne wspinanie się na tytułowe wzgórze, usypane z pustynnego piasku. Jakie zbrodnie popełnili? Pijaństwo na służbie, przywłaszczenie mienia, samowolne oddalenie się – jak to w armii. Do tego zestawu nie pasuje Roberts, niegdyś szef kompanii w pułku pancernym. Dopuścił się bowiem ataku na oficera, kwestionując w ten sposób podstawę ładu w armii – feudalną hierarchię. Dlatego spotka go szczególnie brutalne traktowanie. Rzeczywistą władzę w obozie ma sierżant major Wilson (Harry Andrews), bo komendant wychodzi ze swojego biura jedynie, by zobaczyć nowych osadzonych. Ogląda ich jeszcze oficer medyczny (Michael Redgrave), którego podpis decyduje o zdolności żołnierzy do męczących ćwiczeń. Teraz będą wydani na pastwę nadzorujących ich podoficerów żandarmerii polowej. Jest wśród nich nowo przybyły starszy sierżant Williams (Ian Hendry), który chce się wykazać. Uczyni to w podły sposób, upatrując sobie najsłabszego psychicznie i fizycznie żołnierza na ofiarę. Nie pomogą interwencje sierżanta Harrisa (Ian Bannen), Wilson w ustępstwie widzieć będzie oznakę słabości, zatem tragedia jest nieunikniona. Trzeba ją będzie ukryć matactwem i zaszantażowaniem oficera medycznego, który w końcu podpisze co trzeba. Utrzymanie naturalnego porządku w armii ma swoją cenę.   Po hańbie Abu Ghraib usiłowano na nowo odkryć przyczyny nieludzkich zachowań nadzorców wobec więźniów. Wystarczyło przywołać doświadczenia z eksperymentu przeprowadzonego na Uniwersytecie Stanforda przez Philipa Zimbardo. Władza nad więźniami upaja, umożliwia odreagowanie własnych stresów przez brutalne traktowanie, zwłaszcza gdy czuje się bezkarność. Ten sam schemat zadziałał w filmowym obozie karnym. Wnioski nie są miłe, być może w każdym z nas tkwi oprawca i może się ujawnić w pewnych okolicznościach. Ekstremalne warunki zmieniają osadzonych. Gdy przybyli, każdy dbał o siebie i byli pełni wzajemnych uprzedzeń. To opór wobec Williamsa ich zjednoczył. Kiedy King postanowi "wypisać się z armii", okaże się, że żandarmeria nie ma na niego sposobu. Cały obóz opiera się bowiem na podporządkowaniu się odbywających karę swym oprawcom. Liczą bowiem na powrót do armii po odbyciu kary, co jednak, gdy przestanie im zależeć...   "Wzgórze" to film czarno-biały, co paradoksalnie zwiększa jego siłę wyrazu. Kamera towarzyszy wspinającym się osadzonym, czasem zza okularów maski przeciwgazowej – dodatkowej tortury. Film ma znakomitą obsadę, rzecz jasna jak na lata 60-te kiedy powstał. Zwracają  uwagę role Harry'ego Andrewsa jako Wilsona i Ossiego Davisa jako Kinga. No i rzecz jasna Sean Connery – gwiazda z plakatu filmowego (uwaga - jeszcze z prawdziwymi włosami). "Wzgórze" weszło do kanonu klasyki filmowej, choć szło na przekór głównemu nurtowi. Powstawały wtedy filmy w stylu "Najdłuższego dnia" (nie ujmując randze dzieła), patetyczne i słuszne propagandowo, z pomnikowymi bohaterami. Nie było w nich miejsca ani dla Williamsów, ani dla Robertsów, którzy jednak istnieli w każdej armii.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Wzgórze", którego polski tytuł powinien raczej brzmieć "Pagórek", nie jest tak naprawdę filmem wojennym.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones