Recenzja filmu

Jak ukraść psa (2014)
Sung-ho Kim
Hye-ja Kim
Hye-jeong Kang

Pieskie życie

Autorzy z Azji bardziej ufają swoim widzom: pojawienie się motywu porzucenia dzieci i jakiejkolwiek przemocy wobec nich byłoby nie do pomyślenia w produkcjach europejskich czy amerykańskich.
Eksmisja na bruk, rozpad małżeństwa, śmierć w rodzinie i samotność na starość: wydawałoby się, że raczej trudno będzie ubrać tę tematykę w płaszczyk filmu dla dzieci, ale od czego mamy kino koreańskie? Poza widocznymi już na pierwszy rzut oka walorami formalnymi: staranna i kreatywna praca kamery, odważne jak na gatunek filmu opowiadanie obrazem czy zgrabna klamra, największa siła "Jak ukraść psa?" tkwi w pozornym paradoksie. Kino koreańskie zupełnie inaczej wyznacza granice dziecięcej wrażliwości, naturalnie konstruując film z elementów, na które twórcy z naszego kontynentu raczej by się nie odważyli, a jednocześnie potrafi emocjonalnie uruchomić empatię widza, niezależną od kręgu kulturowego.


Bohaterką obrazu Kim Seong-ho jest dziewczynka, zdeterminowana, by przełamać ciążące nad jej rodziną fatum. Z domu bez słowa odchodzi ojciec, najwyraźniej nie dający sobie rady ze swoją rolą; razem z nim znika rodzinny biznes i w konsekwencji dach nad głową dwojga dzieci i ich matki. Jedynym rozwiązaniem jest przeniesienie tymczasowego lokum do rozpadającej się ciężarówki, która na domiar złego od dawna nie może odpalić. Gdy dziesięcioletnia Ji-So bierze sprawy w swoje ręce, natychmiast rozumiemy, że choć to jeszcze dziecko, jest wystarczająco samoświadoma, by odczuwać wstyd z powodu biedy i obawę przed społecznym ostracyzmem. Inaczej niż w typowym filmie dla małych, to połączenie dziecięcej naiwności z dorosłą decyzją, aby aktywnie przyczynić się do poprawy sytuacji życiowej całej rodziny, jest tu kołem zamachowym całej intrygi i źródłem subtelnego komizmu; pies – słodki i wdzięczny terrier, jest tylko pretekstem do opowiedzenia o ludziach, którzy go otaczają.



Gdy historie kolejnych bohaterów zaczynają się ze sobą zazębiać, okazuje się, że nie tylko Ji-So ma problemy z oceną rzeczywistości i pilnie potrzebuje pomocy. Dzieci i dorosłych łączy rażąca nieumiejętność samokrytyki, dostrzeżenia własnych wad przy jednoczesnym celnym wskazywaniu wad innych. Właścicielka psa obsesyjnie spogląda w przeszłość, ale bezceremonialnie potrafi wytknąć dziewczynce zły uczynek, bezdomny "Ezop" uświadamia dziecku cierpienie i tęsknotę porwanego psa, zapominając, że sam porzucił swoją rodzinę. Nieszczęście i zagubienie, zdają się mówić twórcy, nie jest wystarczającym alibi dla złych uczynków. Klapsy nie są wcale mniej bolesne tylko dlatego, że wymierza w chwili słabości, paniki i kompletnej utraty panowania kochająca na co dzień matka. Reżyser nie lituje się nad rozbitkami, wszystkich traktuje podmiotowo, wymagając od każdego tyle samo, jednocześnie patrząc na bohaterów z empatią. Autorzy z Azji bardziej ufają swoim widzom: pojawienie się motywu porzucenia dzieci i jakiejkolwiek przemocy wobec nich byłoby nie do pomyślenia w produkcjach europejskich czy amerykańskich. Jeśli już, wymagałoby efektownego, przesadzonego happy endu. W "Jak ukraść psa?" nie ma jednego, prostego morału, a "potem żyli długo i szczęśliwie" zastępuje mądra transgresja. Okazuje się, że dojrzałe kino dla dzieci potrafi opowiadać o poważnych sprawach bez cienia fałszu i panoszącej się naiwności.
1 10
Moja ocena:
8
Absolwentka filozofii i polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka III miejsca w konkursie im. Krzysztofa Mętraka dla młodych krytyków filmowych (2011). Pisze o filmach do portali... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones