Recenzja gry PC

Fortnite (2017)
Darren Sugg
Bartosz Wesołowski

Plagiat czy ekwilibrystyczny wybieg?

Wydawca gry - studio Epic Games - kroczy po bardzo cienkim ostrzu noża. "Fortnite" do złudzenia przypomina zarówno "H1Z1" jak i "PlayerUnknown's Battlegrounds". Twórcy "PUBG" - obecnie
Wydawca gry - studio Epic Games - kroczy po bardzo cienkim ostrzu noża. "Fortnite" do złudzenia przypomina zarówno "H1Z1" jak i "PlayerUnknown's Battlegrounds". Twórcy "PUBG" - obecnie najbardziej grywalnej z gatunku battle royale gry - wydali we wrześniu oświadczenie, w którym sugerują, iż "Fortnite" stanowi kradzież własności intelektualnej, co może skończyć się batalią sądową. Czy tak jest rzeczywiście?

Wkraczając do świata "Fortnite" mając za sobą wyżej wymienione tytuły istotnie nie jest to dla nas żadne jamais vu. Największą różnicę stanowi system craftingu polegający na niszczeniu napotkanych przedmiotów kilofem, zbieraniu wydobytych materiałów (drewno, cegła, stal) i możliwości tworzenia z nich ścian, schodów i dachów, które stanowić mogą schronienie, front bitewny lub pomagają przyspieszyć eksplorację mapy. Oprócz tego poczuć można jedynie cukierkową wersję "PUBG" czy "H1Z1" - komiksowa grafika znana przede wszystkim z "Team Fortress 2" potrafi dać niemało rozrywki, choć nie przypada do gustu każdemu.

Zacznijmy od tego, iż "Fortnite" to kolejna z gier Battle Royale (BR) (zaczyna ją około stu graczy, wygrywa tylko jedna osoba (duet lub czteroosobowy oddział w innych trybach). Liczy się umiejętność przetrwania, która sprowadza się do umiejętnego pociągania za spust, bądź umiejętność przemykania niezauważonym obok wrogów w łotrzykowski sposób.

Warto wspomnieć, iż oprócz BR do wyboru mamy także opcję gry gracz kontra środowisko (PvE), którego fabuła opiera się na nagłym zniknięciu 98% ludzkości, z których pozostali walczą o przetrwanie z hordą kościstych zombie. Tryb ten jest jednak płatny (ceny rozpoczynają się od 119 zł, na 499 zł kończąc). Warto nadmienić, iż gra dostępna jest także dla użytkowników konsol (zarówno Xbox jak i PS4).

Na wyspę, na której zmagania stacza stu graczy, leci się bojowym busem, do którego sufitu przyczepione jest balon na gorące powietrze. Następnie wyskakujemy, swobodnie spadamy, a ostatnie metry pokonujemy na lotni, której system sterowania został poprawiony w ostatnim patchu.
Od tego momentu zaczyna się wolna amerykanka. Plądrowanie, głównie by zdobyć broń palną, oraz wprowadzenie w życie swojej taktyki na przetrwanie. Dynamika rozgrywki wzrasta z każdą chwilą, a zmniejszający się obszar wolny od morderczej burzy ma za zadanie zwiększyć liczbę graczy na metr kwadratowy, by dzieło zniszczenia dokonało się szybciej.

Istotnym plusem gry jest spory nacisk kładziony przez wydawców na poprawki. Studio czyta komentarze graczy i w miarę możliwości stara się pójść za głosem ludu. Ponadto średnio raz w tygodniu są poprawki błędów oraz wprowadzane nowości w postaci nowych broni czy innych części ekwipunku, co w znaczny sposób urozmaica rozgrywkę.

Kwestia plagiatu mimo wszystko pozostaje sporna. "PLAYERUNKNOWN'S BATTLEGROUNDS" sama w sobie bardzo przypomina "H1Z1", które było pierwowzorem wszelkich gier typu Battle Royale, zatem w ogólnym rozrachunku wypada uznać je za trzy podobne, acz różne od siebie twory, które znajdą swoich miłośników ze względu na znaczące różnice w dynamice rozgrywki, co więcej z miesiąca na miesiąc gier typu BR przybywa, gdyż wydawcy zauważają zainteresowanie tego typu rozgrywką.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones