Recenzja filmu

Wałęsa. Człowiek z nadziei (2013)
Andrzej Wajda
Robert Więckiewicz
Agnieszka Grochowska

Plan minimum

Nie chciałem, musiałem, przeżyłem – "Wałęsa. Człowiek z nadziei" nie jest tak kiepskim filmem, na jaki się zapowiadał. Nie jest również tak dobry, by traktować go jak coś więcej niż kolejne
Nie chciałem, musiałem, przeżyłem – "Wałęsa. Człowiek z nadziei" nie jest tak kiepskim filmem, na jaki się zapowiadał. Nie jest również tak dobry, by traktować go jak coś więcej niż kolejne dzieło oświatowe. Więckiewicz zgarnie nagrody, Wajda odbierze honory, widzowie spłacą koszty produkcji. Plan minimum wykonany.

Ramą fabularną jest słynny wywiad przeprowadzony przez Orianę Fallaci (Maria Rosaria Omaggio) w 1981 roku. Wałęsa przyjmuje włoską dziennikarkę w mieszkaniu w Gdańsku i otwiera kolejne wrota do swojej przeszłości. Najpierw obserwujemy, jak aresztowany przez esbecję podpisuje cyrograf, by zdążyć na porodówkę, potem spotykamy go podczas strajku okupacyjnego w stoczni, w trakcie kolejnych pobytów w areszcie, w końcu – na obradach Okrągłego Stołu. Wajda odhacza kolejne fakty z biografii, jakby przekładał na obrazy noblowski biogram, a jedyne momenty artystycznego wigoru przypadają na ikoniczne obrazki i cytaty: wspinaczkę na stoczniowy mur, "nie chcem, ale muszem", negocjacje z dyrektorem stoczni, Klemensem Gniechem, wystąpienie Danuty Wałęsowej (Agnieszka Grochowska) w Norwegii. Tę atrapę scenariusza przygotował Janusz Głowacki i głównie dzięki niemu w filmie tli się jakieś życie – lapsusy językowe Wałęsy są tu niespodziewanymi puentami dramatycznych dialogów, a w scenach jego przepychanek z władzą na patosie żeruje szyderczy humor. Ciekawie wypada zwłaszcza wątek kolejnych spotkań z bezradnymi oficerami SB, Nawiślakiem (Zbigniew Zamachowski) i Majchrzakiem (Cezary Kosiński).  Niezłe są także sceny z Fallaci, gdy bohater powoli wchodzi w rolę, którą zaprojektowały dla niego zachodnie media.

W świetnej interpretacji Roberta Więckiewicza lider Solidarności to trochę rewolucjonista składający na ołtarzu walki z komunizmem spokojne życie u boku żony i synów, a trochę bojujący ze złem superbohater, któremu pelerynę zastępuje wysłużony sweter, zaś literkę S na piersi – sumiasty wąs. Cała historia ma zresztą coś z popkulturowych "opowieści założycielskich" w rodzaju "Dzienników motocyklowych" Waltera Sallesa: elementy konstytuujące mit Wałęsy – od ubioru, przez mimikę, po język ciała, są tu namiętnie ikonizowane i Więckiewicz jest w tym procesie niezrównany. Kiedy w retrospekcjach cofamy się do roku 1970, bohater dopiero zaczyna mówić i działać jak Lech Wałęsa. Podczas rozmowy z Fallaci wydaje się już świadomy swojego statusu medialnego i kulturowego. Tym większa szkoda, że Wajdzie nie udaje się oddać napięcia między filmową przeszłością a czasem teraźniejszym. Naszpikowany elipsami i skrótami film skutecznie odbiera kolejnym faktom historycznym narracyjną wagę, zaś relacje między bohaterami odziera z jakiejkolwiek dynamiki. Najlepiej widać to oczywiście w scenach domowych, w których obnosząca cierpiętniczą minę Agnieszka Grochowska nie wychodzi poza uświęcony wizerunek Matki Polki, a jedyny konflikt między Lechem i Danutą budowany jest na motywie oblężenia Wałęsy w czterech ścianach – najpierw przez współpracowników, potem przez wyznawców.

Ogląda się to wszystko w miarę nieźle, bo choć Wajda nie ma już nic ciekawego do zaoferowania w kwestii filmowego języka, to wciąż potrafi przeprowadzić myśl od A do Z. Oczywiście, nie byłby sobą, gdyby nie rozwiał wszystkich wątpliwości dotyczących współczesnej oceny zasług i kariery pierwszego wybranego w wyborach powszechnych prezydenta III RP. I tak, esbecja zagania Wałęsę na mur, a kompromitujące dokumenty podpisywane są w strachu, stresie i nieświadomości. To niepotrzebny naddatek informacji, zwłaszcza że reżyser znajduje subtelniejsze sposoby na zaakcentowanie swojej solidarności i faktu wieloletniej przyjaźni z bohaterem. W jednej ze scen Wałęsa odbiera ulotkę od bohaterów "Człowieka z żelaza", Macieja i Agnieszki Tomczyków. To nie pierwszy moment u Wajdy, w którym spotykają się bohaterowie jego uniwersum (vide "Pierścionek z orłem w koronie" i parafraza sceny z "Popiołu i diamentu"). Żaden jednak nie był tak jawną polityczno-artystyczną deklaracją. I tak transparentnym przekazaniem pałeczki w sztafecie o wolną Polskę.
1 10
Moja ocena:
6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Filmowa biografia Lecha Wałęsy przez długi czas nie chciała powstać, a z oczywistych względów powstać... czytaj więcej
Na zajęciach z metodologii historii jeden z tematów poświęcony jest tzw. jednostkom wybitnym. Są różne... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones