Recenzja wyd. DVD filmu

Sztuka kradzieży (2013)
Jonathan Sobol
Kurt Russell
Matt Dillon

Plan niemal doskonały

"Sztuka kradzieży" okazała się być nad wyraz porządną komedią kryminalną (...) z ciekawą intrygą zwieńczoną dość zaskakującym zwrotem fabuły, lekkim klimacikiem podszytym humorem oraz powrotem
Coraz trudniej zrobić jest udany film z gatunku "heist movies", który zaskakiwałby jednocześnie świeżością i oryginalnością. Wydaje się, iż większość motywów charakterystycznych dla wspomnianego nurtu stanowi kluczowy element każdej szanującej się produkcji tego typu. W związku z tym obrazy należące do kina rabunkowego niemal zawsze mają w swej ofercie: zbieranie ekipy złożonej z samych indywidualności, przygotowywanie planu i organizowanie środków, zabawę w kotka i myszkę ze stróżami prawa czyhającymi na błąd bohaterów oraz obowiązkowy twist fabularny wieńczący skok. Nie ukrywam, iż nowa produkcja "Sztuka kradzieży" praktycznie w żadnym momencie nie wyrywa się z ram gatunku, powielając znane schematy. Co jednak ważne, robi to w na tyle interesujący sposób, iż widz jest w stanie wybaczyć twórcom stosowanie zasady "kopiuj-wklej", z zaciekawieniem obserwując (kolejną) historię o złodziejach z (czasem mocno wątpliwymi) zasadami, pragnących skutecznie doprowadzić szwindel do szczęśliwego końca. 




Crunch Calhoun (Kurt Russell) to złodziej z zasadami, ceniący sobie nade wszystko zaufanie. Niestety, o braku tego ostatniego w swojej grupie Calhoun przekona się w momencie, gdy jego własny brat Nicky (Matt Dillon) wrobi go w siedem lat odsiadki celem uniknięcia wyroku. Po nieco szybszym opuszczeniu celi w zamian za dobre zachowanie, Crunch postanawia zerwać ze starym życiem, zarabiając na utrzymanie pokazami kaskaderskimi. Niestety, jeden wyczyn nie idzie po jego myśli, w wyniku czego Calhoun zmuszony jest wziąć przymusową przerwę od kontrowersyjnego zawodu "cyrkowego" kaskadera. Crunchowi nie jest jednak dane długo wytrwać w swojej kryminalnej abstynencji, gdyż niezapowiedzianą wizytę składa mu jeden ze wspólników Nicky'ego, grożąc Crunchowi naładowanym korsarskim pistoletem. Starszy Calhoun postanawia skontaktować się z bratem, który oferuje mu udział w kolejnej robótce - kradzieży mitycznej Ewangelii według Jamesa. By plan doszedł do skutku, obaj panowie organizują ekipę złożoną z osób o odpowiednich zdolnościach. Szanse powodzenia misji zmniejsza jednak ciamajdowaty agent Interpolu Bick (Jason Jones) współpracujący ze słynnym złodziejem sztuki, Samuelem Winterem (Terence Stamp). Czy w obliczu powyższego brawurowy przekręt Crunchów dojdzie do skutku?




"Sztuka kradzieży" ma w sobie wszystko, czego oczekuje się od przedstawiciela gatunku, dodając jednak co nieco od siebie. Pierwsza ciekawostka: początkowy skok ma miejsce w zapyziałej... Polsce, która jednak naszego pięknego kraju ni w ząb nie przypomina. Jeśli u nas w stolicy działałoby takie metro jak to ukazane w filmie, wyłbym do księżyca z zachwytu. Jak jednak jest naprawdę, każdy wie... Owo faux pas wynika z faktu, iż opisywaną część produkcji kręcono w Bukareszcie (Rumunia) celem zminimalizowania kosztów. Niemniej zawsze to miło, gdy amerykańscy twórcy pamiętają o naszej ojczyźnie, w dodatku przedstawiając w iście malowniczy sposób więzienie we Wronkach, do którego po wpadce trafia Crunch (rosyjskie łagry to przy tym plac zabaw). Uśmiech na twarzy polskiego widza wywoła też pewnie niejaki Bartkowiak, nadziany koneser sztuki mający odkupić obraz od bandy Calhouna. Scena, w której łamaną polszczyzną i z wyraźnym akcentem nakazuje szoferowi "odwrócić", by kierowca zawrócił wóz, mimowolnie bawi.




Drugi smaczek produkcji to zaangażowanie do obsady Kurta Russella. Utytułowany aktor od czasu występu u Tarantino w "Grindhouse: Death Proof" zrobił sobie przerwę, z rzadka pojawiając się na ekranie (warta wymienienia jest tylko "Gra życia"). Jak jednak widać, Russell CroweRussell nie potrafił długo wysiedzieć na emeryturze, zaś "Sztuka kradzieży" to ledwie początek odrodzenia aktora (że wspomnę tylko o planowanym "The Hateful Eight" od niezrównanego Tarantino). Postać Cruncha Calhouna łączy w sobie elementy Kaskadera Mike'a z pierwszej części "Grindhouse" (obciachowy strój, profesja...) z typowymi bohaterami których zwykł grać aktor. Gdy trzeba, potrafi rzucić zabawnym tekstem, w dodatku jest niezwykle uzdolnionym kierowcą, stąd ksywka "The Wheelman". Co więcej, sam Russell trzyma się zaskakująco dobrze; jedynie twarz daje znać o nieubłaganie mijających latach... 




Cała intryga, która początkowa kręci się wokół kradzieży owianej sławą Ewangelii, zatacza w końcu szersze koło. Widz w trakcie seansu uraczony zostanie scenami wpuszczania agenta Interpolu w maliny, mniej i bardziej zabawnymi wymianami zdań między bohaterami, klasycznego kopiowania dzieł czy nieoczekiwanymi modyfikacjami idiotoodpornego planu który, jak to z planami bywa, nie idzie do końca po myśli Calhounów. "Sztuka kradzieży" to kino skrojone wybitnie pod fanów "Ocean's Eleven/Twelve/Thirteen" i pochodnych, którzy poza samym rabunkiem szukają również odrobiny humoru wplecionego w akcję. Przykładem jednego z żarcików jakim uraczyli nas twórcy jest choćby kluczowy element przekrętu, mający formę... różowego graniastosłupa z ogromną waginą umieszczoną na jednej ze ścianek. Jakie jest zastosowanie tegoż niecodziennego przedmiotu? Polecam sprawdzić na własne oczy...




Dla Jonathana Sobola, "Sztuka kradzieży" to pierwsza naprawdę duża produkcja; dodatkowo twórca postanowił oprzeć projekt na własnym autorskim skrypcie. Pomimo wielu zapożyczeń i motywów bliźniaczo podobnych do tych z prawdziwych tuzów gatunku, film z Russellem wyróżnia się solidną i sprawną reżyserią. Sobol w sposób typowy dla kina spod znaku "heist movies" prezentuje kolejnych bohaterów, dzieląc ekran na mini-kadry, dodatkowo wprowadzając ksywkę postaci podkreśloną chwilowym zamrożeniem ekranu. Wspomniana separacja widoku na poszczególne segmenty ma również miejsce w trakcie ukazania paru akcji przeprowadzanych jednocześnie, przypominając papierowy komiks wprawiony w ruch. Równie ciekawie wypadają ujęcia z prześwitami przedmiotów, w których znajdują się ważne dla planu obiekty. Owszem, owe zabiegi to żadne novum, niemniej pasują do filmu rabunkowego jak ulał. Co więcej, muzyka dobitnie podkreśla charakter produkcji, oferując utwory momentalnie kojarzące się z klasycznymi "heist movies". Ciekawym patentem jest natomiast lekka zmiana konwencji podczas zobrazowania słynnej kradzieży obrazu "Mona Lisa" z 1911 roku, opowiedzianej w formie anegdotki przez jednego z bohaterów, Francuza Guy'a de Corneta. W trakcie wydarzeń mających miejsce w Paryżu widz uraczony zostaje filtrem w sepii, z całością stylizowaną na kino nieme (brak słyszalnych dialogów). Interesujący przerywnik, mający w dodatku niebagatelne znaczenie na dalszy przebieg zdarzeń...




Pomimo obaw związanych z ograniczoną dystrybucją produkcji, "Sztuka kradzieży" okazała się być nad wyraz porządną komedią kryminalną. Z pewnością do recenzowanego tytułu przyciągnąć może obsada z Russellem i Dillonem na czele, ciekawa intryga zwieńczona dość zaskakującym zwrotem fabuły (wytłumaczenie mieści się w ramach wiarygodnego) oraz lekki klimacik podszyty humorem. Przy ewentualnym seansie należy jednak mieć na uwadze schematyczność i powtarzalność filmu, którymi to cechami w dużej mierze charakteryzuje się "Sztuka kradzieży". Uogólniając: Sobol nie wymyślił ponownie koła, niemniej dostarczył kawałek niezłej rozrywki z Russellem wracającym do gry, zarówno w opisywanym tytule jak i w rzeczywistości.

Ogółem: 7=/10

W telegraficznym skrócie: miło ponownie zobaczyć Kurta Russella na ekranie, w dodatku bodajże po raz pierwszy w typowym „heist movie”; film Sobola to nihil novi w gatunku, niemniej spełnia swe zadanie; nieźle pomyślana intryga podszyta humorem + zaskakujący twist fabularny + dobre reżyseria to przepis na udane kino, w tym przypadku jednak bez większych fajerwerków. Solidna produkcja.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones