Recenzja filmu

Wieczór u Abdona (1975)
Agnieszka Holland
Beata Tyszkiewicz
Michał Bajor

Podwójny debiut wieczorową porą

Debiutancki film Agnieszki Holland intryguje zgrabnie poprowadzoną linią fabularną, zachwyca dbałością o detale w nakreślonych portretach psychologicznych każdej z postaci, a także pozwala
Jeden z pierwszych filmów wyreżyserowanych przez Agnieszkę Holland to bardzo kameralny obraz, przypominający nieco spektakl teatralny, rozpisany na trzy wyraziste role. Reżyserka wziąwszy na warsztat twórczość Iwaszkiewicza, opowiada historie miłosnego trójkąta, w którym każdy z bohaterów jest reprezentantem jakichś życiowych postaw i wartości.

W małym kresowym miasteczku mieszka tytułowy Abdon (Marek Bargiełowski). Przez swoje nieco neurotyczne usposobienie trudno jest mu zaaklimatyzować się w realiach tutejszej społeczności. Jedynym pocieszeniem samotnego intelektualisty zdaje się być niespełniona miłość do aptekarzowej Herminy (Beata Tyszkiewicz). Okazuje się, że piękna kobieta oprócz męża, ma również kochanka - Michasia (Michał Bajor). Na dodatek młody chłopak emanuje czystą życiową energią i wydaje się być przy tym kompletnym przeciwieństwem zatroskanego Abdona.

Podczas tytułowego wieczoru, na który Abdon zaprasza Herminę i Michasia, cała najgorsza prawda wychodzi na wierzch - poszczególne sceny stylizowane na kształt złego snu, w którym udręka staje się wręcz nie do wytrzymania, efektownie budują napięcie w oczekiwaniu na punkt kulminacyjny. Agnieszka Holland sprawnie prowadzi narracje. Postacie są nakreślone grubą kreską, tak by w finale nie zabrakło wielkich emocji.

Abdon w wydaniu Marka Bargiełowskiego to postać niewątpliwie intrygująca. Poznajemy go jako neurotyka, z całym, skrywanym przed światem inwentarzem ogromnej wrażliwości. Miłość do aptekarzowej dodaje mu w końcu odwagi, by wyrwać się z objęć swoich lęków i samotności. Jednak w obliczu prawdy, kiedy uświadamia sobie, że los drwi sobie z niego bezlitośnie, pogrążony w rozpaczy, postanawia wymierzyć sprawiedliwość. Właśnie wtedy - paradoksalnie, przyjmując role sędziego i kata, staje się ostatecznie ofiarą własnych słabości.  

Piękna Hermina to kobieta znudzona codziennością, której niezobowiązujący romans z Michasiem skutecznie ubarwia szarą rzeczywistość. Abdon doszukuje się w jej usposobieniu empatycznej wrażliwości, która być może zbliżyłyby ich do siebie. Prawdziwe oblicze aptekarzowej dalekie jest jednak od tych wyobrażeń. Hermina nieustannie flirtuje z młodym kochankiem, lekceważąc jednocześnie starania Abdona o jej względy, co doprowadza w końcu do tragedii. Beata Tyszkiewicz w związku z tym, występuje niejako w dwóch rolach - zmysłowej kokietki, jak i bezwzględnej famme fatale.

"Wieczór u Abdona" to także debiut młodziutkiego Michała Bajora. Jak najbardziej udany, gdyż postać Michasia nie jest w żadnym stopniu zdominowana przez kreacje dwojga doświadczonych już aktorów. To właśnie naturalność, z jaką wypada na ekranie szesnastoletni wówczas debiutant, staje się ogromnym atutem filmu. Holland nie mogła zatem wybrać lepiej. W hedonistycznej postawie Michasia dopatrujemy się przeciwieństwa nacechowanej pesymistycznie osobowości Abdona. Tym samym stajemy się świadkami starcia ze sobą obu tych postaw, już nie tylko na poziomie rywalizacji o przychylność kobiety, lecz także w szerszym spektrum - możliwości odnalezienia się w otaczającej rzeczywistości.

Debiutancki film Agnieszki Holland intryguje zgrabnie poprowadzoną linią fabularną, zachwyca dbałością o detale w nakreślonych portretach psychologicznych każdej z postaci, a także pozwala rozsmakować się w znakomitej grze aktorskiej. Wszystkie te elementy przekładają się na gwarancje jakości, że to będzie "wieczorne" spotkanie z naprawdę dobrym kinem.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones