Recenzja filmu

Księga ocalenia (2010)
Albert Hughes
Allen Hughes
Denzel Washington
Gary Oldman

Postapokaliptyczny bestseller

Zawsze lubiłem postapokaliptyczne klimaty. Przez "zawsze" rozumiem "odkąd dzieciakiem będąc obejrzałem Mad Maxa", rzecz jasna. Bierze się to zapewne stąd, że jestem paskudnym odludkiem,
Zawsze lubiłem postapokaliptyczne klimaty. Przez "zawsze" rozumiem "odkąd dzieciakiem będąc obejrzałem Mad Maxa", rzecz jasna. Bierze się to zapewne stąd, że jestem paskudnym odludkiem, nienawidzącym z całego parszywego serca ludzi i cywilizacji. Gdy mam okazję popatrzeć na świat, w którym co najmniej 90 procent gatunku Homo sapiens zostało wybite, a większość biosfery została zredukowana do pustyni tak radioaktywnej, że świeci w ciemnościach - wtedy z błogim uśmiechem delektuję się wrażeniami wizualnymi.

Problem w tym, że przytłaczająca większość filmów, których akcja ma miejsce po przypadkowej apokalipsie, akurat wybranej przez nietrzeźwych scenarzystów, jest warta dokładnie tyle, co zeszłoroczne odchody orangutana. Bohaterowie są sztampowi, fabuła banalnie prosta, a cała ta apokalipsa służy tylko i wyłącznie temu, żeby scenarzystom było łatwiej pisać farmazony. Załóżmy, że mamy bohatera, który chce wywrzeć na kimś słuszną zemstę. W naszym świecie miałby ciężkie zadanie, musiałby radzić sobie z konsekwencjami wyjścia poza społeczeństwo i spajające je prawo. W świecie po apokalipsie bohater musi tylko być silny, uparty i możliwie dobrze uzbrojony, a autor opowieści o takim kolesiu nie musi martwić się realiami, w których rozgrywa się historia. Można zmyślać na bieżąco, przecież apokalipsa rozwaliła znany świat, a ten nowy jest prosty i brutalny.

"Księga ocalenia" jest historią faceta, który maszeruje sobie przez zdewastowany świat, z książką w plecaku, a celem jego wędrówki jest bliżej nieokreślony "zachód". Po drodze nasz delikwent imieniem Eli trafia do małej osady, rządzonej żelazną ręką przez Oldmana. Oldman chce mieć książkę z plecaka i zamierza zrobić wszystko, aby ją zdobyć. Eli daje w długą, przyczepia się do niego dziewczyna z osady, wspólnie uciekają przed gangsterami Oldmana. Potem następuje zakończenie. A potem film trwa jeszcze przez jakieś pięć minut, zanim pokażą się napisy końcowe. Nie, nie stałem się nagle tak doskonale zwięzły w streszczaniu fabuł wszelakich - po prostu w tym filmie nie dzieje się nic więcej. A z pewnością nic, o czym warto wspomnieć.

Od razu zaznaczę - zakończenie, mimo że rozciągnięte daleko poza granice mojej tolerancji, w sumie mi się spodobało. Nie jestem tylko przekonany, czy warto było dla niego poznawać cały film. Do tego jest w nim trochę dość paskudnej wolty... ale nie będę wnikać w szczegóły. Kieruje mną troska o tych nieszczęśników, którzy najpierw czytają recenzję, a potem oglądają film. Gdybym powiedział im, co takiego spodobało mi się w zakończeniu i co mnie w nim najbardziej raziło, musiałbym spalić im przyjemność. Napiszę tak: "Ślepa furia" była bardziej realistyczna i sensowna. A co mi się spodobało... No cóż, przyznam, że to zakończenie jest chyba najlepszym, jakie dało się dla tej historii napisać.

Tuż po zakończeniu seansu myślałem, że może moja niechęć do "Księgi ocalenia" bierze się stąd, że jestem obrzydliwym bezbożnikiem. Książka z plecaka Eliego to Biblia - nie jest to jakiś wielkim zaskoczeniem, więc nie zamierzam ukrywać tego przed tymi, którzy film dopiero chcą obejrzeć. Nie robi mi różnicy, czy byłaby to Biblia, Koran czy literatura L. Rona Hubbarda. Po prostu nie kupuję tego, że w całkowicie zdewastowanym świecie jakakolwiek święta księga byłaby warta wysiłku, jaki w próbę jej zdobycia włożył Oldman. Nie kupuję tego, że "to nie byle jaka książka, ta księga to broń!". Choć może przeceniam tych, którzy ocaleją po apokalipsie. Może rzeczywiście będą to ludzie, którzy staną się posłusznymi fanatykami, gdy tylko ktoś odczyta im jakiś święty wers. Może posiadanie jedynego istniejącego egzemplarza Biblii rzeczywiście będzie ważniejsze od źródła wody, paliwa, żywności i amunicji. Będzie można zmówić jakąś zdrowaśkę, gdy kanibale z pustkowi zaczną ostrzyć sztućce, przygotowując się do skonsumowania bogobojnego idioty. Co mi przypomina: nie odważyłem się tego sprawdzić w żadnym naukowym źródle, ale niby odkąd kanibalizm wywołuje drżenie rąk? Jeśli tak jest naprawdę, to doktor Lecter powinien cierpieć na takie drgawki, jak stary alkoholik.

Wracając do rzeczy: nie podoba mi się przeszkoda, przed którą staje bohater. Mogę przyjąć za dobrą monetę samą jego wędrówkę i jej cel. Kłopot w tym, że sama ta pielgrzymka byłaby doskonale nudna. Zatem scenarzyści muszą przed Elim postawić jakąś przeszkodę, aby utrzymać widza przy ekranie. Przeszkodą jest Oldman, łaknący własnego egzemplarza Biblii. I tutaj dla mnie sprawa idzie w diabły. Oldman mnie nie przekonał. Nie dopuściłem nawet na moment myśli, że jakakolwiek księga może być dla niego ważna. Nie uwierzyłem, że traktuje Biblię jako swego rodzaju mityczny grimoire, z góry zakładając, że jego treść zapewni mu potęgę. Nie uwierzyłem, że Biblia ma działać na ocalonych z apokalipsy tak, jak teraz Koran działa na muzułmańskich fundamentalistów, a z pewnością nie dałem się przekonać, że wierzy w to główny czarny charakter. Nie jest to oczywiście wina aktora, Gary Oldman zrobił, co mógł. Autorzy źle napisali antagonistę i tyle.

Podsumuję to następująco: gdyby ten film był krótkim opowiadaniem, sprawnie napisanym i ze zręczniej skonstruowanymi bohaterami - byłbym w pełni usatysfakcjonowany. Niestety, ta opowieść przedstawiona w formie filmu cierpi na zbyt wiele niedociągnięć i nie potrafi mnie do siebie przekonać. Gdy będę chciał znowu popatrzeć na prosty świat pozbawiony irytującego sąsiada, idiotycznych przepisów, wysokich stawek OC, drogiej benzyny, niepewnych emerytur, kłamliwych polityków, hip-hopu, kiboli i tym podobnych atrakcji - na pewno nie obejrzę ponownie "Księgi ocalenia". Raczej dam znowu szansę któremuś "Mad Maxowi".
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nie podlega dyskusji, że w światowej kinematografii panuje ostatnio moda na apokaliptyczne klimaty.... czytaj więcej
Czy film, w którym już na wstępie do akcji wchodzi piła mechaniczna, może być zły? To pytanie zadałem... czytaj więcej
Kiedy w jednym z filmów dokumentalnych, dołączonych do specjalnego wydania DVD "Chłopców z Ferajny"... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones