Recenzja filmu

Sztuczki (2007)
Andrzej Jakimowski
Damian Ul
Ewelina Walendziak-Genco

Powrót taty

Okazuje się, że gdy tylko polskie kino nie próbuje się nadymać, brać się za "bardzo doniosłe tematy" realizowane na rzekomo społeczne zamówienie – wypada bardzo przyzwoicie. <a
Okazuje się, że gdy tylko polskie kino nie próbuje się nadymać, brać się za "bardzo doniosłe tematy" realizowane na rzekomo społeczne zamówienie – wypada bardzo przyzwoicie. Andrzej Jakimowski dowodzi raz jeszcze, że jest jednym z najciekawszych przedstawicieli kina autorskiego. Kiedy przeczytałem, że akcja "Sztuczek" dzieje się w Wałbrzychu, pomyślałem, że Jakimowski wyczuł koniunkturę. Jak wiadomo, ostatnimi czasy akcja żadnego szanującego się polskiego filmu nie może dziać się poza Śląskiem. A jednak zaskoczenie – pozornie opatrzone w kinie plenery, w ujęciu kamery Adama Bajerskiego jawią się jak nie z tego świata. Ale od początku. Jakimowski triumfował parę lat temu filmem "Zmruż oczy". Po okresie siermiężnych ekranizacji szkolnych lektur, prosty film o warszawskim nauczycielu, który postanawia porzucić miejskie życie i zostać stróżem na prowincji, ujmował bezpretensjonalnością i prostotą pomysłu. Okazało się, że siedzący i rozmyślający gdzieś w polu Zbigniew Zamachowski może utrzymać uwagę widza nie gorzej, niż sceny bitewne (he he) "Ogniem i mieczem". Jakimowski przypomniał prostą prawdę, że nie ma kina bez postaci. W miejsce patriotycznych kukieł, zaproponował żywego człowieka. I wygrał. Ten sam pomysł zastosował pięć lat później w "Sztuczkach". Opowiedział historię rodzeństwa – Stefka (Damian Ul) oraz Elki (Ewelina Walendziak). Pozornie zwyczajni mają jednak szczególne hobby. Wierzą, że wszystkim co dzieje się na tym świecie można potajemnie sterować, zaklinać nieprzychylny los. Za pomocą tytułowych "sztuczek" (np. rzucanie monet na tory) próbują odzyskać ojca (Tomasz Sapryk), który zniknął wiele lat temu. Tak się szczęśliwie składa, że ten pojawia się w mieście. O kinie Jakimowskiego pisze się, że jest baśniowe. Ma szczególną zdolność znajdowania magii tam, gdzie inni znajdują tylko smutek i upokorzenie. Tak było z rzeczywistością popegeerowską w "Zmruż oczy", tak jest z Wałbrzychem w najnowszym filmie. Na próżno szukać tu stereotypowych biedaszybów, czy śląskiej beznadziei, w której tak lubują się polscy filmowcy. Ale to rzeczywistość odmieniona nie przez czary, czy skłonną do przesadnej estetyzacji wyobraźnię twórcy. Miejsca nabierają klimatu dzięki wyrazistym bohaterom, w "Sztuczkach" oglądamy świat oczami małoletniego Stefka, to jego spojrzenie czyni ten świat magicznym. Jakimowski konsekwentnie trzyma się indywidualnego punktu widzenia, nie tracąc jednak z oczu całości. Śląsk nie jest tu idyllą – jest biednie, przaśnie, pachnie gorzałą i zwietrzałym piwem. Ale wyobraźnia chłopca potrafi stworzyć z tych mało "delikatesowych" elementów swoją własną opowieść. Podobnie robił kiedyś w kinie Andrzej Barański ("Nad rzeką, której nie ma" ), podobnie w literaturze Jerzy Pilch (sceny z Violką graną przez Joannę Liszowską mogłyby pochodzić z jego powieści "Tysiąc spokojnych miast"). I podobnie jak wymienieni twórcy, Jakimowski unika sentymentalizmu. Nie będzie tak pięknie jakby się chciało, dla jednego marzenia trzeba będzie poświęcić inne. Los bywa łaskawy bardzo okazyjnie. "Sztuczki" nagrodzono już na festiwalach w Gdyni i Wenecji (a ostatnio w Mannheim), okazuje się, że to właśnie małe narracje zyskują nam światowe uznanie. Warto się nad tym zastanowić zanim zabierzemy się za kolejną martyrologiczną produkcję. Polskie kino bez przesadnych sztuczek, ma się jak widać, całkiem nieźle.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jak wiele trzeba poświęcić w zamian za odrobinę szczęścia? Najnowszy film Andrzeja Jakimowskiego nie... czytaj więcej
Chcecie nakręcić frustrujący film, którym wszyscy będą się zachwycali? Stwórzcie bohaterów, którym w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones