Recenzja filmu

Sezon na zabijanie (2013)
Mark Steven Johnson
Robert De Niro

Prywatna wojna

"Killing Season" to produkcja wzbudzająca skrajne emocje. Dla wielu kinomanów będzie to nudne kino sensacyjne o mozolnym tempie akcji, powielające znane już schematy. Po części to prawda, jednak
"Killing Season" to produkcja wzbudzająca skrajne emocje. Dla wielu kinomanów będzie to nudne kino sensacyjne o mozolnym tempie akcji, powielające znane już schematy. Po części to prawda, jednak obraz Marka Stevena Johnsona (twórcy "Ghost Ridera" oraz "Daredevila") to tylko pozornie zwykły, przeciętny sensacyjniak niewarty uwagi. Pod niewyróżniającą się fabułą, opowiadającą o zemście – zresztą nie pierwszy to już raz – kryje się intrygująca i kontrowersyjna historia, skłaniająca widza do refleksji.

"Killing Season" zaczyna się z przytupem. Jesteśmy świadkami wojny domowej w Bośni i Hercegowinie, w której walczący o autonomię bośniaccy Serbowie starli się z władzami  wspomnianego powyżej kraju. Dodatkowo do państwa wkraczają siły Sojuszu Północnoatlantyckiego (NATO), w celu zażegnania trwającego cztery lata konfliktu. Obserwujemy tutaj dość szokujące kadry; oczami jednego z głównych bohaterów widzimy realia oraz skutki jednej z najbardziej krwawych wojen na świecie. Po krótkim, ale bardzo wymownym wstępie przenosimy się do czasów współczesnych, kiedy to poznajemy właściwą treść obrazu.

Produkcję można podzielić na trzy wyraźne segmenty. Prolog – opowiadający o wydarzeniach w Bośni i Hercegowinie, część pierwszą – przybliżającą portrety psychologiczne głównych bohaterów "Killing Season", i drugą – opowiadającą o prywatnej wojnie pomiędzy wspomnianymi, czołowymi protagonistami obrazu. Głównym wątkiem filmu jest zemsta Emila Kovaca na Benjaminie Fordzie za jego dawne przewinienia. Motyw dość oklepany, jednak w "Killing Season" kryje w sobie coś więcej, niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Tutaj nie chodzi tylko o wyrównanie rachunków z przeszłości. Na przykładzie dwóch czołowych bohaterów obserwujemy, jak wojna zmienia ludzi. Zarówno Benjamin Ford, jak i Emil Kovac są ofiarami konfliktu w Bośni i Hercegowinie. Pierwszy z nich dręczony wyrzutami sumienia i szokującymi obrazami wojny, odizolował się od rodziny oraz społeczeństwa, nie mogąc wrócić do normalnego trybu życia. Natomiast drugi bezpośrednio przez krwawy konflikt utracił wszystko, co było mu najdroższe. Dla Benjamina wojna domowa w Bośni to przeszłość, o której chciałby zapomnieć, natomiast dla Kovaca to jedyny cel jaki mu pozostał w jego mizernym żywocie – rzecz, która tak naprawdę trzyma go przy życiu. Scenarzyści pokazują nam całą sytuację z obu stron. Wnikliwie przedstawiają nam bohaterów, ich przeszłość oraz osobowość. Dzięki temu lepiej potrafimy zrozumieć motywy ich działania, jak również postępowanie. W "Killing Season" trudno wyłonić winowajcę, jednoznacznie stwierdzić, kto jest ofiarą, a kto prześladowcą. Obaj protagoniści mają swoją rację, każdy został boleśnie skrzywdzony przez los, jednak żaden z nich nie jest bez winy. Tak więc film nie jest tylko o zemście, mówi również o szacunku, przyznaniu się do winy, a co za tym idzie – zrozumieniu swoich błędów i pogodzeniu się z przeszłością.

Oprócz tego scenarzyści próbują nam powiedzieć jeszcze jedną ważną rzecz: że przemoc jedynie rodzi przemoc i nie jest żadnym rozwiązaniem. Widzimy to na przykładzie Benjamina i Kovaca – ich zupełnie niepotrzebnej, prywatnej wojnie. Jeszcze dobitniej widać to w zakończeniu, które jest zaskakujące i oryginalne w porównaniu z innymi dziełami o podobnej tematyce. Poza tym produkcja stawia przed widzem problematyczne pytania: Czy można zapomnieć o przeszłości i żyć chwilą obecną? Wybaczyć wrogowi jego dawne przewinienia? Wierzyć w Boga, będąc równocześnie świadkiem wojennych okropieństw? Spróbujcie sobie na nie odpowiedzieć.

Od strony audiowizualnej film prezentuje się całkiem poprawnie. Brakuje efektów specjalnych i dynamicznej akcji – obraz został zrealizowany małym nakładem finansowym; ale "Killing Season" broni się przede wszystkim dojrzałą i przemyślaną historią z dobrze skonstruowanymi, a nawet momentami nieprzewidywalnymi zwrotami akcji. Lecz pomimo skromnego budżetu sceny tortur są bardzo pomysłowe, brutalne i zrealizowane na naprawdę przyzwoitym poziomie. To samo można powiedzieć o scenach walk na pięści. Nie brakuje tutaj również ciekawych ujęć – szczególnie udane dotyczą strzelania z łuków. Pochwalić jednoznacznie należy piękne zdjęcia Petera Menziesa Jr. (sceneria jest po prostu bajeczna) oraz przeszywającą muzykę Christophera Younga ("Sinister", "Egzorcyzmy Emily Rose") – doskonała robota. Razem budują niecodzienną atmosferę oraz odpowiednio stopniują napięcie.

Ponadprzeciętnie wypadło aktorstwo. John Travolta oraz Robert De Niro spisali się bez zarzutów, na miarę swoich umiejętności. To na nich w całości opierał się film. Wykreowane przez powyższą dwójkę aktorów postacie są wyraziste oraz przekonujące. To już nie pierwszy raz mogliśmy oglądać Travoltę w roli chłodnego zabójcy, zdeterminowanego do osiągnięcia swojego celu. Widać, że przyłożył się do swojej roli, nie miał problemu z wyrażeniem emocji, a nawet mówił z akcentem, dzięki czemu jego postać była bardzo wiarygodna, a ja po seansie byłbym skłonny uwierzyć, że jest prawdziwym Serbem. 

"Killing Season" to warte uwagi kino sensacyjne, które nie tylko potrafi dostarczyć rozrywki, lecz również skłonić do refleksji i wyciągnięcia odpowiednich wniosków. Pomimo słabych recenzji zachęcam do obejrzenia dzieła, nie sugerując się opiniami innych. Jest duża szansa, że jeśli lubicie kino sensacyjne, to produkcja przypadnie Wam do gustu.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jeszcze z paręnaście lat temu większość kinomanów oddałaby rękę, nogę lub inny witalny organ, by ujrzeć... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones