Recenzja filmu

Lakier do włosów (2007)
Adam Shankman
John Travolta
Michelle Pfeiffer

Przez różowe okulary

„Szalone lata 60’„ w „Lakierze do włosów” to prawdziwe królestwo kiczu. Słodkie dziewczyny, przystojni chłopcy, tłumy młodzieży ogłupiałej na punkcie programu telewizyjnego i oczywiście
„Szalone lata 60’„ w „Lakierze do włosów” to prawdziwe królestwo kiczu. Słodkie dziewczyny, przystojni chłopcy, tłumy młodzieży ogłupiałej na punkcie programu telewizyjnego i oczywiście nieodłączny, tytułowy lakier do włosów. Jak było naprawdę, wiecie pewnie lepiej niż ja. Wszystko, co wiem o tych czasach, ogranicza się do suchej , encyklopedycznej notatki i znajomości kilkunastu piosenek, więc nie pozostaje mi nic innego, jak spojrzeć na nowy „Hairspray” oczami pokolenia, które w większości nie zna ani lat 60’, ani pierwszej wersji filmu z 88r. Bez wątpienia tym, co przyciągnęło przed ekrany wielu widzów (w tym i mnie) była zwykła ciekawość jak John Travolta, gwiazda kultowych musicali lat 70’ („Gorączka sobotniej nocy”, „Grease”), zaprezentuje się w kolejnym musicalu, lecz nie w roli przystojniaka, ale… korpulentnej mamuśki! Obok tego nie da się przejść obojętnie. A nie jest on jedyną gwiazdą w tej produkcji. W rolę męża Edny Turnbald (Travolta), zdziwaczałego sprzedawcy gadżetów, wcielił się Christopher Walken, a zawistną miss Baltimore została Michelle Pfeiffer. I tu po raz kolejny znajdujemy odpowiedź na pytanie, dlaczego aktorzy często wolą grać czarne charaktery. Michelle jako „ta zła” stworzyła zdecydowanie najbardziej interesującą postać. Przekonująco zagrała również młoda Nikki Blonsky, odtwórczyni głównej roli „Lakieru…” Duet małżeński Walken-Travolta budzi we mnie sprzeczne uczucia. Z jednej strony naprawdę zabawnie jest patrzeć, jak razem tańczę i mizdrzą się do siebie, z drugiej, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że wygłupianie się w podrzędnym musicalu jest trochę żałosne w przypadku aktorów takiego formatu. Napisałam „podrzędny”, bo właściwie niczym nie zachwyca. Owszem, radosna, wpadająca w ucho muzyka i nietypowy klimacik tworzę całkiem niezłe tło, ale fabuła pozostawia spory niedosyt. Sprowadza się do perypetii Tracy (Blonsky)- zbuntowanej nastolatki zakochanej w tańcu i (jakże by inaczej) najprzystojniejszym chłopaku w szkole. Tej przebojowej optymistce w krótkim czasie udaje się zrealizować marzenia o występie w telewizji i przyjaźni z Linkiem (Zac Efron), ale jej sukces nie wszystkim przypada do gustu. Jednowymirowość przedstawionego świata, w którym nie ma przysłowiowych szarości, nie pozostawia wątpliwości co do rozwoju wydarzeń. Tego panującego wszem i wobec optymizmu nie może zachwiać nawet, momentami dość melancholijny, wątek dyskryminacji, murzynów, który również kończy się wielkim happy endem. Po raz kolejny dowiadujemy się, że marzenia spełnią się jeśli o nie zawalczymy, najważniejsze jest, aby zawsze być sobą, „źli” zostaną wcześniej czy później ukarani, a biali i czarni powinni żyć w przyjaźni. Ale przecież właśnie o to chodzi, żeby zbytnio się nie wysilić myśląc nad przesłaniem, tylko dobrze się bawić. I to się twórcom udało. „Lakier do włosów” to lekki, roztańczony i łatwy w odbiorze musical, odpowiedni dla kogoś poszukującego niezobowiązującej rozrywki w klimatach dawnych lat. Ja oczekiwałam czegoś więcej niż przyjemnego obrazka, dlatego nieco się zawiodłam.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jeszcze parę lat temu zdawało się, że musical umarł. Jednak w kinie tak naprawdę nic nie ginie, a jedynie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones