Recenzja filmu

Dzieciątko z Macon (1993)
Peter Greenaway
Julia Ormond
Ralph Fiennes

Przypowieść nikczemnika

Oto Greenaway w wydaniu, które kochasz lub nienawidzisz. Esencją "Dzieciątka z Macon" jest widz, jego reakcja i aktywny udział w tworzeniu kolejnych etapów przedsięwzięcia. Reżyser po raz kolejny
Oto Greenaway w wydaniu, które kochasz lub nienawidzisz. Esencją "Dzieciątka z Macon" jest widz, jego reakcja i aktywny udział w tworzeniu kolejnych etapów przedsięwzięcia. Reżyser po raz kolejny łączy film i teatr, zespala dwie muzy i zaprasza nas do wzięcia udziału w spektaklu epatującym egzaltacją i przytłaczającą groteską. Greenaway, który lubuje się w klimatach przesiąkniętych pastiszem, tym razem poszedł o krok dalej, uraczył nas mocną dawką naturalizmu, łącząc parodię ludzkich przywar z pozornie odrealnionymi aktami przemocy.

Akcja przenosi nas do jednego z włoskich księstw okresu wczesnonowożytnego, trzon fabuły to produkcja teatralna, wystawiana na cześć młodego arystokraty Cosimo de' Mediciego (Jonathan Lacey). Sztuka kręci się wokół dziecka zrodzonego z kobiety w podeszłym wieku, o wątpliwej urodzie i odpychającej aparycji. Miejscowi uznają ten przypadek za niemożliwy. Jakżeby tak piękne niemowlę mogło wyjść z łona niewiasty tak potwornej? Córka (Julia Ormond) uznaje dziecko za swoje, ogłaszając publicznie cudowne narodziny, które porównuje do niepokalanego poczęcia. Z upływem czasu, mieszkańcy miasta coraz bardziej uzależniają się od rzekomo cudotwórczych możliwości chłopca, a samozwańcza matka zbija małą fortunę, bogacąc się na naiwności i uległości prostych ludzi. Greenaway wplata tu również wątek seksualny. Desperackie próby uwiedzenia syna biskupa (Ralph Fiennes) prowadzą do jego gwałtownej śmierci. Bohaterka zostaje poddana ostracyzmowi i pozbawiona praw do opieki na dzieckiem, w odwecie popełnia czyn karygodny. Atmosfera wrze, wszyscy są zgodni, kobieta musi ponieść konsekwencje, jednak ze względu na jej domniemane dziewictwo kara śmierci nie jest brana pod uwagę. W tym momencie Cosimo wkracza do akcji proponując rozwiązanie alternatywne, gwałt na winowajczyni, który zniósłby zakaz wymierzenia najsurowszego wyroku. Po konsultacji z przedstawicielami władzy kościelnej, decyzja zostaje podjęta. Ciało oskarżonej ma zostać wielokrotnie zbezczeszczone przez stacjonujących w mieście żołnierzy. To co do tej pory wydawało się być kuriozalnym przedstawieniem teatralnym zamienia się w niezwykle realny obraz. Sztuka przestaje być sztuką. Mieszkańcy miasta rozpoczynają osobliwy rytuał podziału szczątków dziecka, rozczłonkowując jego korpus i rozdzielając poszczególne części. Scena przepełniona symbolizmem wyraźnie wskazuje na pewien rytuał oczyszczenia bądź odrodzenia, powrotu do stanu rzeczywistego.

Peter Greenaway pogrywa z widzem. Cosimo przedstawiony jako nierozgarnięty i rozkapryszony jest jednocześnie osobą o znaczącej pozycji, wpływa na bieg wydarzeń stając się aktywnym uczestnikiem akcji. Postać mężczyzny jest bezpośrednim nawiązaniem do publiki w sensie ogólnym. Publiki, której wymagania dyktują nadchodzące i odchodzące trendy. Cosimo chce widzieć krew, chce być uraczony dawką brutalnej imitacji rzeczywistości i to zostaje mu dane. Tak jak przeciętny amator kinematografii kreuje pożądany wizerunek kina komercyjnego, dziś dominującego i postrzeganego jako najbardziej dochodowe, tak Cosimo zarządza biegiem wydarzeń spektaklu. Widzowie interpretują te sceny jako część przedstawienia, z czasem zostają wciągnięci w centrum wydarzeń i zmuszeni do podzielenia się narastającymi emocjami. Czar pryska, obserwatorzy uświadamiają sobie paradoks sytuacji. Choć oddzieleni od sceny są tak samo ważni, w istocie inicjują powstanie kolejnych aktywnych postaci. Cienka bariera dzieląca scenę i odbiorców zdaje się umożliwiać im zachowanie pewnej dozy ignorancji i obojętności, choć powinna ułatwić obiektywną ocenę sytuacji, efekty są wprost odwrotne do oczekiwanych. Końcowe obrazy przedstawiają trupę kłaniającą się swej wiernej widowni. Na scenę zostają wniesione zwłoki kobiety, syna biskupa i dziecka. Publiczność, która pośrednio angażowała się w rozwój akcji bije pokłony w kierunku osób zasiadających na bardziej oddalonych trybunach, następnie obraz przechodzi w szersze spektrum, ostatnia z grup pochyla głowy wprost do obiektywu. To czyni nas finalnym odbiorcą i po części uczestnikiem tej reżyserskiej farsy. Greenaway w zaskakujący sposób pokazuje nam co znaczy perspektywa i jak może wpłynąć na zmianę sposobu postrzegania detali. Cytując reżysera: Mój film jest dla każdego, kto patrzy i o każdym, kto patrzy.

Na czym skupia się twórca? Na pierwszy plan wysuwa się ujawnienie i ośmieszenie mechanizmów manipulacyjnych, stosowanych przez warstwy uprzywilejowane oraz bierność i wierna poddańczość osób od nich uzależnionych. Kolejno, kobieta i jej rola w społeczności. Ta dająca życie i ta która je odbiera, postać niewiasty przyrówna jest do samej Matki Natury, kierującej cyklem narodzin i śmierci. "Dzieciątko z Macon" to przypowieść o propagandzie i niszczeniu niewinności, o braku poszanowania dla dobra, o braku kary dla zła. Obraz szkicuje paralelę pomiędzy nastrojami wieku XVII i światem nowożytnym, sztuka niegdyś używana jako narzędzie agitacji znajduje swój odpowiednik w dzisiejszym języku filmowym (i nie tylko filmowym), w jego najdrobniejszych detalach, które wpływają na percepcję, postrzeganie i interpretowanie świata przez widzów, miłośników piękna i obserwatorów.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones