Recenzja filmu

Rób swoje, ryzyko jest twoje (2002)
Marian Terlecki
Olaf Lubaszenko
Michał Milowicz

Rób swoje i nie idź do kina

Komedie to gatunek, który moim zdaniem, polskim twórcom zawsze wychodził bardzo dobrze. Do dziś bawią nas przecież leciwe komedie prezentowane w "Starym kinie", po dziesiątki razy możemy oglądać
Komedie to gatunek, który moim zdaniem, polskim twórcom zawsze wychodził bardzo dobrze. Do dziś bawią nas przecież leciwe komedie prezentowane w "Starym kinie", po dziesiątki razy możemy oglądać filmy Barei, Machulskiego, czy Kondratiuka, a one jakby się wcale nie starzały i cały czas potrafią rozśmieszyć nas do łez. Ze zrozumiałych zatem względów walczyłem jak lew aby to właśnie mi przypadło zaproszenie na pokaz prasowy nowego filmu Mariana Terleckiego "Rób swoje, ryzyko jest twoje", zapowiadanego przez twórców jako lekka komedia, która rozbawi każdego. Bohaterami obrazu są Lutek Star (Milowicz), popularny aktor, gwiazda m.in. afrykańskiej telenoweli oraz reżyser i scenarzysta Emil Baks (Lubaszenko). Obaj panowie są pensjonariuszami zakładu karnego, w którym 'umilają' sobie pobyt pracą nad scenariuszem do do filmu, który ma im przynieść sławę i pieniądze. Nie idzie im to jednak najlepiej. Nie dość, że cierpią na brak pomysłów, stać ich jedynie na wymyślenie 3 bohaterek filmu, to jeszcze musza zmagać się z przeszkadzającymi im pracy współwięźniami: Generałem (Buczkowski) - fanatykiem dyscypliny oraz Mieloną (Zbrojewicz) - groźny recydywista. "Rób swoje, ryzyko jest twoje" to film, którego największym atutem jest obsada. Marianowi Terleckiemu, producentowi, który filmem tym przypomniał się po kilku latach jako reżyser udało się na planie zgromadzić plejadę znakomitych aktorów, którzy dokładają wszelkich starań, żeby wzbudzić w nas wesołość. Co z tego, kiedy scenariusz im na to nie pozwala. "Rób swoje" należy bowiem do komedii z cyklu 'mało śmiesznych', której nie są w stanie uratować nawet brawurowe kreacje aktorskie. Początkowo film planowany był jako sitcom. Projekt ten nigdy nie został jednak zrealizowany i w końcu scenarzyści - Grzegorz Kempinsky i Tomasz Solarewicz zdecydowali się przerobić go tak, aby na jego podstawie można było nakręcić film kinowy. Z tego zadania nie wywiązali się jednak najlepiej. W obrazie pojawia się mnóstwo scen i wątków, które w niczym nie rozbudowują fabuły i są najzwyczajniej zbędne. Może autorzy byli tak przywiązani do efektów swojej pracy, że potem bali się z części z nich zrezygnować? Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że scenarzyści nie wykorzystali w ogóle potencjału, jaki niesie ze sobą temat. Rodzima kinematografia, sytuacja w więziennictwie - przecież z tego można śmiać się do rozpuku. Niestety, "Rób swoje" sprawia wrażenie, jakby Kempinsky i Solarewicz w ogóle nie zadawali sobie z tego sprawy. Film ma swoje 'dobre chwile'. Kilka gagów jest przezabawnych: parodia filmu Zanussiego, czy konkurs recytatorski rozbawią każdego, ale jak na 94-minutową komedię śmiechu jest stanowczo za mało. A szkoda. Gdyby nie aktorzy, który robią co mogą aby uratować bardzo przeciętny scenariusz "Rób swoje" byłby z całą pewnością jedną z najsłabszych polskich komedii ostatnich lat. Tak, można obejrzeć, ale odradzam wizytę w kinie. Strata kasy. Jeśli komuś zależy niech poczeka na premierę filmu na wideo, moim zdaniem warto jednak wstrzymać się, aż do czasu, kiedy obraz zostanie zaprezentowany w TV. Zawsze to najtańsza opcja.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones