Recenzja filmu

Tango i Cash (1989)
Andriej Konczałowski
Albert Magnoli
Sylvester Stallone
Kurt Russell

Rambo is a pussy

Jednym z najczęściej pojawiających się w recenzjach zarzutów jest schematyczność. Narzekamy, że to już było, że dany film jest przewidywalny do granic możliwości, że enty raz wykorzystuje dawno
Jednym z najczęściej pojawiających się w recenzjach zarzutów jest schematyczność. Narzekamy, że to już było, że dany film jest przewidywalny do granic możliwości, że enty raz wykorzystuje dawno już ograne motywy. Wszystko to można oczywiście napisać o kinie akcji lat osiemdziesiątych. W niemal każdej kolejnej produkcji "dobry twardziel" rozwalał całe tabuny swych wrogów. Czasem dla urozmaicenia demolkę serwował duet obowiązkowo złożony z gości o całkowicie odmiennych charakterach. Na tym, równie wyeksploatowanym, pomyśle bazuje "Tango i Cash".

Ray Tango i Gabriel Cash to dwie gwiazdy policji w Los Angeles. Różnią się niemal we wszystkim. Tango jest eleganckim stoikiem; z kolei Cash narwańcem, który nie przejmuje się swym ubiorem. Obaj mają jednak dwie cechy wspólne. Po pierwsze każdy myśli, że jest najlepszym gliną w Mieście Aniołów. Po drugie swoimi sukcesami nieustannie spędzają sen z powiek mafijnemu bossowi. Gangster postanawia się w końcu zemścić. Zastawia na obu policjantów pułapkę i wrabia ich w morderstwo. W efekcie zasłużeni stróże prawa trafiają do więzienia, którego znaczna cześć pensjonariuszy trafiła właśnie dzięki ich pracy...

Duet skrajnie różnych charakterologicznie gliniarzy nie jest niczym nowym. Zaledwie dwa lata przed "Tango i Cash" ukazała się pierwsza "Zabójcza broń". Podobieństwa można dostrzec natychmiastowo. Tango to odpowiednik postaci Danny'ego Glovera, a Mel Gibson znalazł naśladowcę w osobie Kurta Russella. Do tego można dołożyć wspomnianą we wstępie schematyczność. Nie oznacza to jednak, że "Tango i Cash" to film słaby. Przeciwnie. Mimo upływu lat nadal ogląda się go z sentymentem i wciąż zapewnia rozrywkę na dobrym poziomie. Zawdzięcza to przede wszystkim parze tytułowych bohaterów.

"Tango i Cash" bardziej od akcji (której też nie brakuje) stawia na dobry humor sytuacyjno-postaciowy. Mimo to duet Stallone-Russell sprawdził się znakomicie. Zabawna jest już sama kreacja tego pierwszego. Zamiast typowego twardziela – opanowany intelektualista, zawsze noszący garnitur i okulary, mający też "dobrą odpowiedź na każdą okazję". Dodatkowo różnica charakterów oczywiście sprawia, że panowie solidnie sobie dogryzają. Obaj pokazali także, że mają do siebie wielki dystans. Stallone wyśmiewa nawet swoją ikoniczną postać kwestią, która jest tytułem tej pracy. Russell natomiast pokazał, że potrafi trzymać fason nawet jako kobieta.

"Tango i Cash" to rasowe kino akcji lat osiemdziesiątych. Można mu zarzucić wspomnianą ze wstępie schematyczność, można ubolewać nad powiedzmy mało wymyślnymi rozwiązaniami fabularnymi. Można, ale tylko jeśli nie lubimy kina rozrywkowego "dla mas". Produkcja Konczałowskiego mimo upływu lat wciąż ma w sobie wigor, który zapewnia dobrą zabawę. Dodatkowo posiada klimat, którego próżno szukać w wielu współczesnych akcyjniakach (dlatego też m.in. tylu zwolenników mają "Niezniszczalni") i wyrazistych bohaterów, których nie da się nie lubić. Czego chcieć więcej? Dla mnie to jeden z klasyków komedii sensacyjnej, który bawi tak samo z każdym kolejnym seansem.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones