Recenzja filmu

[Rec] (2007)
Jaume Balagueró
Paco Plaza
Manuela Velasco
Ferrán Terraza

Reportaż wart każdej nagrody

Od horroru każdy oczekuje czegoś innego. Jedni chcą zobaczyć hektolitry krwi tryskającej na wszystkie strony przez cały film, inni niesamowite efekty specjalne. Moje oczekiwania sprowadzają się
Od horroru każdy oczekuje czegoś innego. Jedni chcą zobaczyć hektolitry krwi tryskającej na wszystkie strony przez cały film, inni niesamowite efekty specjalne. Moje oczekiwania sprowadzają się do uświadczenia prawdziwego klimatu osaczenia lub realistycznej otoczki (drugi punkt oczywiście w miarę możliwości, zależny od przedstawianej historii). Z reguły te dwa elementy nie idą w parze i jeżeli występują w filmie, to pojedynczo. Jak się okazało "[Rec]" cechuje obecność ich obu.  Po premierze w 2007 roku film Jaume'a Balaguery i Paco Plazy większość krytyków okrzyknęła zgodnie przełomem w swoim gatunku. Z tym stwierdzeniem absolutnie się nie zgadzam. "[Rec]" nie wnosi niczego nowego. W końcu to nie pierwszy obraz kręcony w formie reportażu (za ich prekursora uważa się "Blair Witch Project") ani traktujący o zombi. Twórcy świetnie połączyli jednak znane motywy i styl kręcenia "z ręki". Efekt wyszedł piorunujący. Reżyserzy dowiedli swej pomysłowości i talentu, tworząc z oklepanych schematów film trzymający w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Jakim więc cudem osiągnięto wyżej wspomniany efekt? Zdecydowanym postawieniem na realizm. Oto dane jest nam śledzić historię, z perspektywy kamery, opowiadającą o reportażu młodej dziennikarki Angeli (w tej roli Manuela Velasco). Wraz ze swym kamerzystą towarzyszy brygadzie strażaków podczas ich nocnego dyżuru. Początkowo nic się nie dzieje. Jednak w końcu przychodzi zawiadomienie o z pozoru rutynowej akcji. Nasza bohaterka przyjmuje je z niekłamaną ulgą i radością - materiał uratowany. Owe wezwanie dotyczy sprawdzenia zamkniętego mieszkania w jednej z barcelońskich kamienic. Sąsiedzi donoszą o dochodzących z niego dziwnych odgłosach. Jednak to banalne z początku wezwanie przeradza się po chwili w walkę o przetrwanie. Budynek zostaje nagle odizolowany od świata, gdyż w środku... Fabuła nowością nie jest. Innowacją jest natomiast sposób jej ukazania. Forma dokumentalna sprawia, iż widz jest w centrum akcji. Dodatkowo oglądający odnosi wrażenie, iż ogląda relację z autentycznych wydarzeń. Realizmu dodaje także gra aktorska i lokacja filmu. Manuela Velasco stworzyła idealną kreację głównej bohaterki. Zachowania jej postaci są naturalne (co najważniejsze zagrane bez najmniejszego problemu), ukazane emocje sprawiają przechodzenie ciarek. Pozostali członkowie obsady na czele z Ferranem Terraza zagrali równie przekonująco. Krótko mówiąc, żadnemu aktorowi absolutnie nic nie można zarzucić. Z kolei obskurne i zacienione korytarze kamienicy wywołują porównywalne uczucie osaczenia co dom rodziny Hewittów w obu wersjach "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną". Oczywisty pozostaje jednak fakt, iż sam realizm to za mało. Właśnie w tym momencie wychodzi talent reżyserów, jeśli chodzi o budowanie napięcia.  Mimo spokojnego początku klimat jest ciężki i sugeruje rychły rozwój akcji. Początkowe ujęcia w remizie można spokojnie porównać do końcowego odliczania. Od momentu jego zakończenia akcja pędzi niczym Speedy Gonzales. Chwilowe przerwy związane z wyłączeniem kamery są jedynie z pozoru momentami wytchnienia. W rzeczywistości właśnie w tych pauzach napięcie sięga zenitu, a widz nie jest w stanie przewidzieć, co zaraz zobaczy na ekranie. Finałowa sekwencja jest natomiast jedną z najmocniejszych, jakie kiedykolwiek miałem okazję oglądać. Zbyteczne są w niej niesamowite efekty specjalnej czy głośna muzyka. Wystarczył pomysł i wszechobecne zagrożenie. Jakby tego było mało, klimatu dodają świetne efekty dźwiękowe i element zaskoczenia w stylu coś-zaraz-może-wyskoczyć-zza-rogu. Nikt jednak nie jest w stanie przewidzieć, kiedy to się stanie. "[Rec]" udowodnił, iż nie trzeba mieć ogromnego budżetu czy wielkiej kampanii reklamowej, aby odnieść sukces. To prawdziwy nokaut dla twórców zza oceanu, którzy od dawna nie mają pomysłu na nową historię i reaktywują stare serie bądź kręcą remaki azjatyckich produkcji. Zresztą przyznali się oni do porażki, gdyż już wykupili scenariusz i przygotowują swoją wersję (czyli bezmyślną kalkę) pt. "Quarantine". Pozostaje jednak radość z faktu, iż najlepszy horror ostatnich lat powstał na Starym Kontynencie.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Od czasu gdy trójka studentów zaopatrzona w kamerę udała się do lasu nieopodal Burkittesville, minęło już... czytaj więcej
"Czegoś takiego jeszcze nie było", "Totalna rewolucja w historii filmów grozy", "Po "Labiryncie Fauna" i... czytaj więcej
Amerykańskie kino jest dobre. Tak uważa duża część kinomaniaków. Często odrzucają oni europejskie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones