Recenzja filmu

Requiem dla snu (2000)
Darren Aronofsky
Ellen Burstyn
Jared Leto

Requiem for a Dream

To nie jest kolejny film o narkomanach! - Mamo, dlaczego zawsze mi to robisz? Chcesz, żebym zepsuł ci telewizor?! Dlaczego chcesz, żebym czuł się winny?! - Harry, to nie na ciebie. Łańcuch jest
To nie jest kolejny film o narkomanach! - Mamo, dlaczego zawsze mi to robisz? Chcesz, żebym zepsuł ci telewizor?! Dlaczego chcesz, żebym czuł się winny?! - Harry, to nie na ciebie. Łańcuch jest przeciwko złodziejom. Bezkompromisowy. Na długo zapadający w pamięć. Brutalnie obnażający ciemną stronę uzależnienia i pogoni za marzeniami. Łamiący schematy. Piękny. Bez wątpienia film Darrena Aronofsky'ego zapisał się złotymi literami w historii światowego kina. Nie tylko ze względu na skandal obyczajowy, jaki wywołał czy dość kontrowersyjny temat, czy też nowatorski sposób jego przedstawienia. Po premierze filmu w USA rozgorzała dyskusja na temat, ile właściwie można pokazać w filmie i gdzie leżą granice przedstawiania tego czy tamtego. Twórcy nie szczególnie przejęli się groźbami ze strony radykalnych obrońców moralności, serwując nam dzieło wybitne. "Requiem for a Dream" po prostu nim jest. I to wystarczy. "Requiem..." powstało na podstawie książki Hubert Selby Jr., pod tym samym tytułem, który jest także autorem scenariusza. Autorzy filmu podjęli się bardzo trudnego zadania, jakim jest przeniesienie na wielki ekran dość trudnej prozy, która na dodatek opisuje problemy, o jakich mówi się rzadko i cicho. Rewelacyjna i jakże przekonująca gra aktorów oraz zastosowanie dość nowatorskich rozwiązań estetycznych, typu dzielenie ekranu, spowolnienie lub przyspieszenie kamery sprawiło, że znajdując się w centrum wydarzeń sami czujemy się jak na speedzie. A zjazd boli. Film niebezpieczne wciąga do samego środka rozgrywającego się dramatu, a długo po jego zakończeniu zadajemy sobie pytanie: ale właściwie dlaczego? Dodatkowym ogromnym atutem filmu jest muzyka. Clint Mansell i Kronos Quartet jak zwykle stanęli na wysokości zadania komponując kawałki, które potęgują nastrój, idealnie oddają klimat, na bardzo długo zapadają w pamięć, a przede wszystkim: są niesamowicie sugestywne i piękne. Końcowe sceny, kiedy bohaterowie leżą zwinięci w kłębek na łóżkach. Śmierć marzeń? Ich spełnienie? A może coś, czego nigdy nie będzie w stanie poznać i poczuć nikt inny poza nimi samymi? Wielcy przegrani i wygrani w jednym. Wrócili do początku, zabrnęli na koniec swojej drogi. Co dalej? O "Requiem..." można by rozpisywać się w nieskończoność, ale cokolwiek by się nie napisało, będzie to zdecydowanie za mało i nigdy w pełni nie odda tego, co zobaczymy na ekranie. Oglądając ten film po raz któryś, odnajduję w nim coś nowego, coś, czego wcześniej nie zauważyłam. Coś, co przemawia do mnie w jakiś szczególny sposób. Przyznam, że z osobistych powodów jest to obraz dla mnie pod wieloma względami szczególny. Nie zmienia to jednak oczywistego faktu, że jest to dzieło niecodzienne, które może się podobać albo nie, jednak nikogo nie pozostawi wobec siebie obojętnym.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Być może wielu z Was w tytule mojej recenzji znajdzie analogię do dzieła Krzysztofa Kieślowskiego,... czytaj więcej
To nie jest film dla ludzi wrażliwych. To nie jest też film dla ludzi, którzy nie zdają sobie jeszcze... czytaj więcej
Słuchając "Requiem" Wolfganga Amadeusza Mozarta, zawsze mam wrażenie, że stanie się się coś... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones