Recenzja filmu

Chloe (2009)
Atom Egoyan
Julianne Moore
Liam Neeson

Rozpoznać "króliczka"

Remake francuskiego obrazu "Nathalie" to stylowy i pełen erotycznego napięcia dreszczowiec o opłakanych skutkach chorobliwej zazdrości.
Chloe (Seyfried) dobrze wie, jak zachować się w męskim towarzystwie. Wie, gdzie położyć rękę, jak ustawić nóżkę, kiedy mówić szeptem, a kiedy nie mówić wcale. Jak twierdzi, dla faceta może być sekretarką albo niegrzeczną pasierbicą, znienawidzoną belferką lub stroną wyrwaną z "Playboya". Gadka szmatką, ale wygadaną call-girl widzimy zwykle w towarzystwie wziętej ginekolożki, Catherine (Moore). Kobieta wynajęła tytułową bohaterkę, by ta uwiodła jej męża, Davida (Neeson). Nie trzeba dodawać, że dla podejrzewającej małżonka o wiarołomstwo i decydującej się na ten wysublimowany "rekonesans" Catherine będzie to kiepski interes.

Gdyby ten film powstał piętnaście lat temu, grałby w nim Michael Douglas. To pewne jak blamaż Polaków na Euro 2012. Nie było w historii kina aktora, który czułby się lepiej jako ofiara wyrafinowanych, kobiecych intryg, biedak napastowany przez inkarnacje upadłych aniołów rodem z kina noir. Gdyby "Chloe" powstała piętnaście lat temu, tytułowa bohaterka wkroczyłaby w uporządkowane życie Douglasa, zanegowała jego konserwatywną hierarchię wartości i po serii łóżkowych wyczynów, wpadła w ramiona obłędu. Na szczęście "Chloe" powstała dziś, w innych okolicznościach i nakręcono ją podług zmodyfikowanych reguł gatunku. "Thriller erotyczny" w wydaniu Atoma Egoyana nie jest już psychologicznie niewiarygodną pulpą, pełną scen, w których bohaterowie – jak pisał przy innej okazji Bartosz Żurawiecki – zamiast seksu, uprawiają "sztukę miłości". Remake francuskiego obrazu "Nathalie" to stylowy i pełen erotycznego napięcia dreszczowiec o opłakanych skutkach chorobliwej zazdrości.

David i Catherine należą do dobrze sytuowanej klasy średniej. Chloe chwyta ich za nóżki z niższego szczebelka drabiny społecznej. Jej cele i motywy bardzo długo pozostają niejasne, podejrzewamy przecież, że nie chodzi wyłącznie o pieniądze. Zaradna dziewuszka pojawia się w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu –  David ma już smugę cienia dawno za sobą, tymczasem jego więdnąca, lepsza połówka, boleśnie znosi kolejne zmarszczki. Gierką, do której na własne nieszczęście zaprasza Chloe, Catherine sublimuje sobie powoli gasnące uczucie do męża.

Prowadzona dla niepoznaki torem wyciszonego dramatu o erozji związku narracja zmierza w wiadomym kierunku. W końcu film staje się kolejną wariacją opowieści o tzw. "bunny boilers". Nazwa tej konwencji pochodzi z klasyki gatunku – "Fatalnego zauroczenia" Adriana Lyne'a. Pamiętacie scenę, w której psychopatyczna kochanka Glenn Close sprawia wiarołomnemu Michaelowi Douglasowi (yes!) upiorną niespodziankę, a mężczyzna odkrywa w kuchni ugotowanego króliczka swojej córki? Chloe jest spadkobierczynią tej tradycji. Na korzyść Egoyana przemawia jednak fakt, iż charakter dziewczyny doskonale wyraża zmianę, która dokonała się w obrębie samego pojęcia "bunny boiler". Określenie to przestało się bowiem odnosić do mizoginistycznego fantazmatu i weszło w kręgu anglosaskim do języka potocznego (oznacza kogoś natrętnego w wiadomym "miłosno-uczuciowym" kontekście). Analogicznie, w grze Seyfried nie ma karykaturalnej szarży, a jej bohaterka straciła na atrakcyjnej dla kamery demoniczności.

W latach dawnych, u szczytu popularności thrillerów erotycznych, Michael D. po prostu sięgał po pistolet i uciszał "króliczka" strzałem między oczy (a że zabijał przy okazji dziecko dojrzewające na jego łonie – któż by się tym przejmował?). Dziś wszystko się skomplikowało. Dlatego nawet feministyczny sztafaż utworu wydaje się dla Egoyana drugorzędny. Nie ma tu żadnego deklaratywnego tonu, żadnego jasno wyeksplikowanego świadectwa "zmieniających się czasów". Jedynie mieszczańska przestroga, by nie zapraszać obcych do prania swoich brudów.
1 10
Moja ocena:
7
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
O Amerykanach można powiedzieć, że niesamowicie lubią wtrącać swoje trzy grosze w każdą dobrą zagraniczną... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones