Recenzja filmu

Rysa (2008)
Michał Rosa
Jadwiga Jankowska-Cieślak
Krzysztof Stroiński

Rysa na "Rysie"

Premiera w Wenecji, Złote Lwy za scenariusz oraz za najlepszą kreację aktorską, wywiady w telewizji, świetne recenzje i Bóg jeden wie, co jeszcze mogą tylko zachęcać do obejrzenia najnowszego
Premiera w Wenecji, Złote Lwy za scenariusz oraz za najlepszą kreację aktorską, wywiady w telewizji, świetne recenzje i Bóg jeden wie, co jeszcze mogą tylko zachęcać do obejrzenia najnowszego filmu Michała Rosy pt. "Rysa". Dlatego na seans zmierza się z uśmiechem na twarzy i tym charakterystycznym uczuciem, które oznajmia nam, że za chwilę zobaczmy coś wspaniałego. Coś co nie pozostawi nas obojętnym. Najlepszy polski film tego roku i jeden z najlepszych w ogóle. Wspaniałość i ideał. Półtorej godziny później natomiast... cóż, możemy czuć się oszukani. Dostajemy coś zupełnie innego od tego, czego oczekiwaliśmy. Gdzieś w Polsce, nieważne gdzie, mieszka starzejące się małżeństwo – Joanna i Jan. Oboje wykształceni – on fizyk, ona wykładowca biologii na uniwersytecie. Można uznać, że są ze sobą szczęśliwi. Tuż po przyjęciu urodzinowym Joanna, rozpakowując prezenty wśród kompletu łyżek, ozdobnego pióra, obrusów i tym podobnego obejrzyj-mnie-i-o-mnie-zapomnij śmiecia, znajduje kasetę. Okazuje się nagraniem programu telewizyjnego, w którym historyk (Ryszard Filipski) opowiada o młodym oficerze Służby Bezpieczeństwa. Jego zadaniem było ożenić się z młodą studentką, aby móc inwigilować swojego zięcia. Bez wątpliwości chodzi tu o Joannę i jej ojca. Mimo że Jan się wypiera, jego żona nieprzekonana o niewinności swego męża, zaczyna się od niego coraz bardziej oddalać i popadać w obłąkanie. W tym momencie filmu zapewne poczują się oszukani wszyscy ci, którzy liczyli na rzetelny film o "bezpiece" i ciemnych stronach PRL-u. Bo okazuje się, że jest to tylko temat wyjściowy dla historii, który tak naprawdę nie ma w dalszej części większego znaczenia. "Rysa" nie rozlicza, nie lustruje ani nie rzuca teczkami jak nasi politycy. Film Rosy stanowi studium nad wątłością ludzkiej psychiki. Ukazuje, jak jedno wydarzenie może wpędzić nas w obłęd. A obłęd ten, jest w "Rysie" świetnie ukazany przez Jadwigę Jankowską-Cieślak. Możecie być pewni, że nie otrzymała Złotego Lwa za nic. Odgrywa zagubioną we własnym świecie kobietę tak prawdziwie, że widz zaczyna wierzyć, że jest nią naprawdę. Zresztą, cokolwiek by o filmie Rosy mówić, trzeba przyznać, że kreacje aktorskie są w nim świetne. Na szczególną uwagę zasługują Krzysztof Stroiński i Jerzy Nowak. Ten pierwszy za świetnie odegraną rolę męża, ten drugi za perfekcyjny epizod zdziecinniałego starca. "Rysa" nie stara się więc oskarżać, czy rozliczać kogokolwiek, nie jest "filmem lustracyjnym", czego niektórzy mogli oczekiwać. Jest czymś o wiele głębszym i ciekawszym – dramatem psychologicznym, w którym widz obserwuje powoli postępującą schizofrenię. Rosa w swoim filmie zadaje wiele pytań, nie udzielając na nie jednoznacznej odpowiedzi, co sprawia, że widz jeszcze długo myśli o tym, co zobaczył w kinie. Do świetnej fabuły dochodzi wspaniałe aktorstwo... ale jednocześnie czegoś "Rysie" brakuje do arcydzieła, którym ją okrzyknięto. Co prawda zmusza do myślenia, ale ani trochę nie zmienia naszego sposobu postrzegania świata, a jako dzieło wybitne powinna. Dlatego właśnie gdy ktoś w moim otoczeniu stwierdził, że jest to najlepszy film polski uznałem, że dotąd nie oglądał nic poza "Kilerem", "Czasem surferów" i "Młodymi wilkami". Pozostawiam to do indywidualnej oceny.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Michał Rosa jest prawdziwym szczęściarzem. Udało mu się bowiem do przeciętnego projektu przyciągnąć parę... czytaj więcej
Michał Rosa nakręcił swój najlepszy film. Towarzyszące mu hasło: obraz o lustracji jest tu jedynie... czytaj więcej
Jarosław Leszcz

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones