Recenzja filmu

Piątek 13-go (2009)
Marcus Nispel
Jared Padalecki
Danielle Panabaker

Sezon polowań rozpoczęty

"Piątek trzynastego" to jedna z najsłynniejszych i zarazem najdłuższych serii filmów grozy. Przy okazji wykreowała jedną z ikon horroru - Jasona Voorheesa. Sukces tej postaci jest niezwykły.
"Piątek trzynastego" to jedna z najsłynniejszych i zarazem najdłuższych serii filmów grozy. Przy okazji wykreowała jedną z ikon horroru - Jasona Voorheesa. Sukces tej postaci jest niezwykły. Zdumienie może pogłębiać fakt, iż przecież Jason nie był wcale głównym bohaterem oryginalnego "Piątku". Niemniej to właśnie, grający pierwsze skrzypce od drugiej części, seryjny morderca (a nie jego mamusia) zaskarbił sobie rzeszę fanów. Sukces ten spowodował kręcenie licznych kontynuacji. W końcu musiał więc przyjść czas i na remake. Chwila ta właśnie nastąpiła, zatem pora podsumować najnowszy "Friday the 13th". Fabuła odkrywcza nie jest. Grupka młodzieży postanawia spędzić weekend w domku znajdującym się w pobliżu opuszczonego obozu Crystal Lake. Równocześnie w te tereny zapuszcza się Clay. Szuka on swej siostry Whitney, która zaginęła w tych okolicach półtora miesiąca wcześniej. Nikt z nich nie wie jednak, iż okolica ich wyprawy to teren łowiecki seryjnego zabójcy Jasona Voorheesa. Jason nietolerujący absolutnie żadnego gościa rozpoczyna masakrę... Brzmi znajomo? Pewnie tak. Lista horrorów, w których młodzież eliminowana jest przez seryjnego zabójcę, jest bowiem bardzo długa. Przyznam jednak szczerze, iż schematyczność nowej odsłony "Piątku" przyjąłem z wielką ulgą. Oznaczała ona bowiem powrót do konwencji starszych części serii, a dokładnie epizodów I-IV. Innowacje wprowadzane zwłaszcza od części szóstej, a więc "Jason żyje", wołały z każdą kolejną odsłoną o istny lincz na twórcach. Szczyt głupoty nastąpił natomiast od "Jason zdobywa Manhattan" i ciągnął się przez "Jason idzie do piekła" oraz "Jason X". Na szczęście twórcy nie kombinowali jak poprzednicy i postanowili wrócić do pierwotnej konwencji serii. Jest to pierwszy plus. Wspomniałem o twórcach, więc poświęcę im dwa słowa. Reżyserię tego remaku powierzono w ręce Marcusa Nispela. Wybrano więc człowieka mającego doświadczenie w tego typu przedsięwzięciach. Nispel wyreżyserował bowiem także remake "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną". W mojej opinii odświeżenie postaci Leatherface'a wyszło mu bardzo dobrze. Tym bardziej liczyłem na udany powrót Jasona. Na szczęście nie zawiodłem się. Prócz wspomnianego już wcześniej powrotu do tradycji najnowszy obraz Nispela ma sporo innych plusów. Pierwszym z nich jest sceneria wydarzeń. Idealnie udało się odtworzyć ponury klimat Crystal Lake, który napędzał pierwsze części serii. Zupełne odludzie, gęsty las, opuszczone domki obozu oraz dużo ujęć kręconych nocą. Dzięki tym zabiegom momentami czułem się tak, jakbym oglądał epizody powstałe blisko 30 lat temu, a nie odrestaurowaną, współczesną wersję. Na uwagę zasługuje także kryjówka Jasona. Naprawdę sceneria tego upiornego miejsca robiła wrażenie. Miałem jednak nieodparte wrażenie, iż reżyser chciał w ten sposób przemycić nad Crystal Lake część Teksasu. Jednak nie tylko sceneria spowodowała, iż poczułem klimat oryginalnego "Piątku" i jego trzech pierwszych sequeli (choć obraz Nispela łączy tylko części I-III). Reszta czynników to wszystko, co łączy się z głównymi bohaterami. Ściślej mówiąc z ich zachowaniami. Młodzież występująca na ekranie to tradycyjnie imprezowicze, którzy pragną się jedynie schlać lub zaćpać oraz porozdziewiczać towarzyszące im dziewczyny. Oczywiście panny, jak to leży w konwencji serii, nie utrudniają chłopakom tego zadania. Jest wręcz odwrotnie, to one bardziej prowokują. Mamy więc wszystko to, do czego się przyzwyczailiśmy: kompletne pustkowie, przygłupią i napaloną młodzież oraz Jasona. Właśnie Jason. Postać słynnego mordercy w hokejowej masce to największy atut tegoż obrazu. Pierwszym trafionym pomysłem, był powrót do kanonu przedstawiającego Voorheesa jako człowieka, a nie nieśmiertelnego zombie. Dodatkowo Derek Mears udowodnił, iż grać potrafi. To znaczy jako zamaskowany seryjny zabójca sprawdził się doskonale, jednak w roli dramatycznej jakoś go nie widzę. Jason przestawiony jest jako mężczyzna w kwiecie wieku i pełni formy. Dodatkowo podczas łowów myśli, starając się jak najbardziej zaskoczyć ofiarę. Ten fakt dodatkowo sprawił moją przychylność do nowego wizerunku i odtwórcy roli maniakalnego kilera. Pozostaje pytanie czy Mears stanie się równie rozpoznawalnym Jasonem, co Kane Hodder. Osobiście w to wątpię. Mój sceptycyzm nie jest jednak spowodowany jego słabą interpretacją tej postaci. Jak napisałem powyżej Mears idealnie zagrał. Zwłaszcza zbliżenia twarzy, gdy widzimy oczy Jasona, pokazują, iż aktor naprawdę dawał z siebie wszystko. Jego nienawiść i złość po prostu się czuło. Mój sceptycyzm wynika z innego faktu. Mianowicie Hodder miał okazję czterokrotnie wcielić się w postać Jasona. Jak pokazał film Nispela zapotrzebowanie na Voorheesa wciąż jest aktualne. Mimo to wątpię, by kręcono jeszcze tak dużo części o poczynaniach zabójcy znad Crystal Lake. Jak to zwykle bywa w przypadku tej serii postać Jasona jest najlepiej zagrana. Co prawda żeńskiej części młodzieży nie można odmówić uroku, jednak talentu aktorskiego jak najbardziej. To samo tyczy się zresztą męskiej części "zwierzyny łownej". Jednak paradoksalnie to znów wychodzi na plus temuż obrazowi. Trzeba bowiem powiedzieć sobie jasno, iż tak duże nagromadzenie młodych ludzi służy jedynie zapewnieniu Jasonowi roboty. Voorhees rzecz jasna nie zawodzi i eliminuje kolejnych nieszczęśników z iście sprinterską szybkością. Jednak wypada wspomnieć, który to młody bohater wypadł najbardziej wiarygodnie. Chyba nie zaskoczę nikogo, jeśli powiem, iż największym talentem błysnął Jared Padalecki. A pozostali? Cóż byli... a za chwilę już ich nie było. Właśnie efekty specjalne są kolejną mocną stroną "Piątku 13-go". Wszystkie sceny morderstw wypadają bardzo dobrze. Inna sprawa to fakt, iż większość z nich jest w zasadzie na jedno kopyto. W tym miejscu trzeba uczciwie jednak zaznaczyć, iż Jason nigdy nie był jakimś wirtuozem. Szedł raczej na ilość ofiar, nie na efektowność zgonów. Tak więc nadal wszystko jest w porządku. Następnym plusem jest muzyka. Steve Jablonsky stworzył kompozycje, które idealnie pasują do wydarzeń aktualnie rozgrywających się na ekranie. Dodatkowo słychać momentami charakterystyczny motyw z pierwszych odsłon serii. Dzięki temu ścieżka dźwiękowa jeszcze bardziej zyskała w moich oczach. Ostatnia mocna strona adresowana jest do osób znających poprzednie epizody. Jak wspomniałem już wyżej obraz Nispela nie jest typowym remakiem. Zgrabnie łączy on bowiem elementy trzech oryginalnych części. Nawiązań do tamtych produkcji jest naprawdę sporo, a ich wychwytywanie dostarcza (przynajmniej tak było w moim przypadku) sporej przyjemności. Marcus Nispel reaktywował serię w dobrym stylu. Jego wizja "Piątku 13-go" ustępuje co prawda częściom I-IV, jednak bije na głowę wszystkie pozostałe. Najnowszy epizod o poczynaniach Jasona to dobry slasher, który sympatykom serii oraz innym osobom lubiącym ten typ horroru powinien przypaść do gustu. Pozostałym zalecam dwa razy się zastanowić przed obejrzeniem tego filmu. Narzekanie bowiem, iż obraz ten nie wnosi niczego nowego do serii, jest dowodem nieznajomości prawideł "Piątku trzynastego".
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Piątek Trzynastego" to chyba jedyny film, który doczekał się aż dziesięciu kontynuacji. A wszystko to za... czytaj więcej
Tym razem nie jest to kolejna część poprzednich filmów, ale nowy pod pewnym względem początek. Marcus... czytaj więcej
Jasona Voorheesa nie trzeba nikomu przedstawiać. Jeden z najbardziej znanych i przerażających psychopatów... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones