Recenzja serialu

Elementary (2012)
Michael Cuesta
John David Coles
Jonny Lee Miller
Lucy Liu

Sherlock Holmes (sam) w Nowym Jorku

John Watson była kobietą, James Moriarty była kobietą i może, cytując klasyka, Maria Curie Skłodowska też była kobietą?! W historii przedstawionej przez Roberta Dohertiego – twórcę
John Watson była kobietą, James Moriarty była kobietą i może, cytując klasyka, Maria Curie Skłodowska też była kobietą?! W historii przedstawionej przez Roberta DohertyRoberta Dohertiego – twórcę "Elementary" tak właśnie było. Chociaż o Skłodowskiej nie wspominano.

Sherlock Holmes właśnie opuścił placówkę odwykową dla uzależnionych od narkotyków. Mieszka w Nowym Jorku, w starej kamienicy, która jest własnością jego ojca – Morlanda Holmesa. Do słynącego z nietuzinkowych metod pracy detektywa przychodzi Joan Watson – była chirurg, towarzyszka trzeźwości zatrudniona przez najstarszego z żyjących Holmesów. Sherlock, przez naciski wpływowego ojca, zobligowany jest do przyjęcia pomocy świadczonej przez dr Watson. Początkowo jest negatywnie nastawiony do współpracy z Joan. Twierdzi, że jego trzeźwość nie jest zagrożona i może w pełni skupić się na swoich obowiązkach tj. pracy konsultanta w nowojorskiej policji. Sherlock zachowuje się w charakterystyczny dla siebie sposób – jest bezlitośnie szczery, często opryskliwy i sarkastyczny, a kontakty z ludźmi traktuje bardzo powierzchownie. Da się lubić? Niekoniecznie. Czas, który spędza ze swoją towarzyszką trzeźwości, wpływa jednak pozytywnie na jego zachowanie. Aspołeczny Sherlock zaczyna nawet nawiązywać i utrzymywać przyjaźnie. Dzięki Joan, którą bierze pod swoje skrzydła i uczy fachu detektywa, staje się nie tylko lepszym człowiekiem, ale także bardziej skutecznym śledczym. Razem z Watson stawia czoła wyzwaniom, jakie rzucają bezlitośni mordercy, inteligentni przestępcy często kryjący się pod maskami ważnych, publicznych osobistości, by wreszcie stanąć twarzą w twarz z największym geniuszem zbrodni.


Na serial składa się 5 sezonów, a w każdym z nich obejrzeć możemy 24 odcinki. Większość z nich nie jest ze sobą powiązanych – każdy z epizodów przedstawia śledztwo nad inną zagadką kryminalną. Głównym motywem jest przypominana widzom co jakiś czas rywalizacji z arcymistrzem zbrodni – Jaime Moriarty. Tak, tak, Jaime, kobietą, która geniuszem dorównuje lub nawet przewyższa słynnego Sherlocka Holmesa. Zastanawiając się nad wspomnianym na początku zabiegiem zastosowanym przez twórcę serialu do głowy przychodzą różne pomysły: chęć zwrócenia uwagi na swoje dzieło, nadanie historii Sherlocka powiewu świeżości, oryginalności, wprowadzeniu nowych elementów otwierających drzwi do innych, ciekawych rozwiązań czy wreszcie przesadzona poprawność polityczna ukazująca, że przecież kobieta wcale nie musi być gorszym mężczyzną od mężczyzny – tak, tutaj nie przejdą obrony w stylu Pani Rowling, że nigdy nie wspomniała o kolorze skóry Hermiony Granger – zresztą internauci i tak udowodnili swoje racje. John Watson i James Moriarty byli w powieści Conana Doyle’a mężczyznami. Robert Doherty zdecydował się na odważny ruch i mimo, że na pierwszy rzut oka wydaje się to śmieszne, efekty wcale nie są złe.

Zacznijmy od Lucy Liu wcielającej się w postać Joan Watson. Amerykańska aktorka chińskiego pochodzenia świetnie odnajduje się w roli towarzyszki trzeźwości. Przekonuje o swoich kompetencjach w tym zawodzie. Wydaje się godna zaufania, cierpliwa, doskonale słucha i nie osądza swojego podopiecznego. Bije od niej spokój i ciepło, które tworzą przyjemną aurę osoby, z którą warto podzielić się swoimi troskami. Niestety gorzej zaczyna wyglądać, gdy zostaje przekwalifikowana na detektywa. Wina leży też trochę po stronie scenarzystów, bo początkowo Joan rzuca wyklepanymi na blachę formułkami i jedyne co ma do zaoferowania to przyzwoity wygląd. Jej spostrzegawczość i wnikliwość jest sztuczna, a umiejętności śledczego nieprzekonujące. Może jest to kwestią przyzwyczajenia, a może Lucy faktycznie się poprawiła, ale z czasem brak kompetencji przestaje razić.


Jaime Moriarty z pewnością miała robić wrażenie jako nemezis Sherlocka Holmesa. I robi. Ale tylko wizualnie. Natalie Dormer umiejętności aktorskich odmówić nie mogę, ale zupełnie nie pasuje do roli genialnej socjopatki. Seksowna sylwetka i śliczna buzia to w tej kreacji najlepsze strony gwiazdy "Gry o Tron". Cały geniusz Moriarty jest jedynie opowiedziany, na ekranie nie dostajemy nawet małej próbki zdolności wybitnej przestępczyni. Razi więc ona sztucznością jeszcze mocniej niż detektywistyczne "zdolności" Joan Watson. W tym przypadku znaczną część winy ponoszą jednak twórcy serialu, którzy wprowadzili panią Dormer w samej końcówce 1. sezonu, przez co nie miała wiele czasu by nas do siebie przekonać. Co więcej, w kolejnych sezonach również pojawia się sporadycznie, całkowicie rujnując ideę swojej wielkości i nieprzewidywalności. Jej niska frekwencja na odcinkowej liście obecności ma swoje plusy – po prostu zapominamy o bohaterce i cieszymy się akcją serialu.

Największym atutem produkcji jest bardzo dobra i równa gra aktora wcielającego się w postać głównego bohatera. Jonny Lee Miller przedstawia nam kolejną znakomitą kreację Sherlocka Holmesa. A poprzeczkę przecież bardzo wysoko zawiesił Benedict Cumberbatch. Doskonale oddaje inność Sherlocka Holmes’a – człowieka wyobcowanego ze społeczeństwa, człowieka, który nie potrafił odnaleźć wspólnego języka z otaczającymi go ludźmi. Jego postać jest neurotyczna, nadpobudliwa ma swoje dziwactwa, które tylko utwierdzają nas w przekonaniu o wyjątkowości Sherlocka. Wraz z upływem czasu i metamorfozą, którą przechodzi bohater serialu, zmienia się również postawa gwiazdy tej serii. Czujemy jednak naturalność zachodzących przemian – nic w jego przypadku nie jest naciągane.
Od strony technicznej serii tej nie można nic zarzucić.


Schematyczność odcinków nie męczy, a nawet dodaje smaczku całej produkcji, którą ogląda się lekko i przyjemnie a przy okazji można pogłówkować razem z przyjemnym (dla widza) głównym bohaterem. To właśnie na procesie rozwiązywanie kryminalnych zagwozdek kamera skupia naszą uwagę. Znaczną część odcinka spędzamy w kamienicy zamieszkiwanej przez Sherlocka i Watson śledząc skrupulatne śledztwo bohaterów. Naszą wizytę w niewielkich pomieszczeniach umila przyjemna i spokojna muzyka. Twórcy nie próbują nas jednak oszukać sztucznym podtrzymywaniem napięcia i uczucia niepewności. Ważniejsze są wzajemne relacje dwójki detektywów okraszone umiarkowaną dawką humoru i sarkazmu. Dominują więc kadry średnie, półzbliżenia i zbliżenia, które najwierniej pokazują emocje bohaterów. Warto wspomnieć o postaciach drugoplanowych, które bardzo dobrze uzupełniają czołowe figury ekranu.


„Elementary” to serial wart polecenia, ale nie będzie to przygoda, która zapadnie nam w pamięci do końca życia. Mimo kilku niedociągnięć, alternatywna historia genialnego detektywa może stać się miłą formą odpoczynku po ciężkim dniu pracy.
1 10
Moja ocena serialu:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Elementary" tojeden zkolejnych seriali opowiadających omicie Sherlocka Holmesa. Omawiany obraz jest... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones