Recenzja filmu

24 Hour Party People (2002)
Michael Winterbottom
Steve Coogan
Paddy Considine

Smutne i wesołe poniedziałki w Manchesterze.

Manchester, druga połowa lat siedemdziesiątych. Tony Wilson, absolwent Cambridge, prezenter telewizyjny Granada jest fanem muzyki punk. Ponieważ nie ma ona swojego miejsca w mediach, postanawia
Manchester, druga połowa lat siedemdziesiątych. Tony Wilson, absolwent Cambridge, prezenter telewizyjny Granada jest fanem muzyki punk. Ponieważ nie ma ona swojego miejsca w mediach, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Zostaje animatorem kultury alternatywnej, prowadzi w telewizji program, prezentuje nową muzykę, promuje młode, nieznane zespoły. Razem z przyjaciółmi zakłada legendarną Factory Records oraz klub muzyczny, który z czasem przekształci się w słynną Haçiendę.  Jednym z zespołów ze "stajni" Factory jest Joy Division. Prosta, zimno falowa muzyka tej grupy poparta mrocznymi tekstami jej neurotycznego lidera Iana Curtisa z czasem zyskuje sobie uznanie i popularność. Niestety karierę zespołu przerywa samobójcza śmierć jego lidera. To właśnie Joy Division i Curtis są osią pierwszej części filmu. Ponury, brudny, przemysłowy Manchester przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych to miejsce, gdzie wszystkie poniedziałki (i nie tylko one) są smutne i przygnębiające. Ale myliłby się ten kto pomyślałby, że "24 Hour Party People" to film przygnębiający. Jak mówi Tony Wilson, powtarzając za Scottem Fitzgeraldem: "Życie w Ameryce nie ma drugiego aktu. Ale tu jest Manchester i pewne rzeczy wyglądają inaczej". Następuje więc akt drugi. Jeśli symbolem części pierwszej jest Curtis, to w drugiej króluje Shaun Ryder, wokalista Happy Mondays. Obserwujemy więc sukcesy zespołu, problemy narkotykowe jego członków, uczestniczymy w nieustającej, orgiastycznej imprezie, tytułowej 24 hour party. A wszystko to na tle narodzin kultury rave, która następnie przekształci się w kulturę klubową. Tony Wilson zakłada Haçiendę, klub muzyczny, który wkrótce stanie się najważniejszym miejscem na imprezowej mapie świata. Zmienia się też Manchester. Stare, ponure miasto gdzieś znika – na jego miejscu powstaje MADCHESTER, kolorowa stolica mody, muzyki, zabawy i narkotyków. Niestety idylla nie trwa długo. Kłopoty finansowe Factory Records (spowodowane w dużej mierze przez Happy Mondays), Haçienda mimo swojej popularności także nie przynosi zysków. Do tego dochodzą osobiste problemy Wilsona spowodowane delikatnie mówiąc niezbyt zdrowym trybem życia. Wszystko to prowadzi do nieuchronnej katastrofy: Haçienda zostaje zamknięta, a Factory ma zostać przejęta przez London Records (do czego w końcu nie dochodzi ze względu na idealistyczne podejście Tony'ego do kwestii praw autorskich i swobody twórczej jego podopiecznych). W ciągu dwóch godzin projekcji odbywamy szaloną podróż w czasie i przestrzeni. Obserwujemy jak w przeciągu niemal 20 lat zmieniała się angielska kultura alternatywna, spotykamy najważniejsze dla niej postacie: Tony Wilson, Ian Curtis, Shaun Ryder czy wreszcie Martin Hannett, genialny producent, twórca manchesterskiego brzmienia. Można sobie zadać pytanie: o czym w ogóle jest ten film? Kto jest jego bohaterem? Na pewno nie Wilson, mimo tego, że jest on narratorem całej opowieści i jej klamra spinającą. Na wydarzenia patrzymy z jego perspektywy, a on ciągle mruga do nas okiem. "24 Hour Party People" to przede wszystkim historia Manchesteru i muzyki z tego miasta. Właśnie to nieciekawe na pierwszy rzut oka miejsce i jego genius loci jest głównym bohaterem filmu. W końcu to przecież Manchester jest kolebką kolei, komputera, a wreszcie niesamowicie ciekawej kultury alternatywnej. Obraz Michaela Winterbottoma wyróżnia się także formą. Jest to niemalże paradokument, dodajmy zresztą dość chaotyczny, co może utrudniać odbiór widzom niezaznajomionym z tematem. Bez wątpienia to również komedia, w dużej mierze dzięki kreacji Steve'a Coogana w roli Tony'ego Wilsona. Ciekawostką jest fakt, że prawdziwy Wilson występuje w filmie w małej roli producenta telewizyjnego. Zresztą w napisach aż roi się od znanych "manchesterczyków". Ścieżka dźwiękowa to oczywiście kwintesencja 20 lat manchesterskiej muzyki. Wszystko to sprawia, że film jest nie lada gratką dla fanów. Dla innych widzów już niekoniecznie, ale przecież zawsze można spróbować. Kilka poniedziałków w Manchesterze sprawia, że chce się tam wracać częściej.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Od razu ostrzegam - jest to film dla widzów, którzy często sięgają po muzykę alternatywną, bynajmniej... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones