Symulator nudnego Safari 2008

Seria "Far Cry" od 2004 nieźle miesza w gatunku pierwszoosobowych strzelanin. Pierwsza odsłona zauroczyła wszystkich rewelacyjną grafiką, otwartością świata i wysokim poziomem trudności. Trzecia
Seria "Far Cry" od 2004 nieźle miesza w gatunku pierwszoosobowych strzelanin. Pierwsza odsłona zauroczyła wszystkich rewelacyjną grafiką, otwartością świata i wysokim poziomem trudności. Trzecia odsłona idealnie połączyła gatunek FPS z sandboxem, a jej spin-off: "Blood Dragon" rozbawił nas do łez. Jednak w dumnej rodzinie strzelanin od Ubisoftu jest jedna czarna owca – "Far Cry 2".

Początek gry nie zwiastuje nadchodzącego rozczarowania. Gracz wciela się w najemnika, którego zadaniem jest zabicie Szakala, handlarza broni uzbrajającego dwie strony konfliktu wyniszczającego afrykańskie państewko. I to właśnie ten chwytający od samego startu klimat Afryki jest największą zaletą gry, tym bardziej, że na początku daje nam ona go poczuć, podczas podróży taksówką. Przez pierwsze kilka minut możemy spokojnie podziwiać świat, taksówkarz ze specyficznym akcentem pokrótce wykłada sytuację, a w radio słychać lokalne rytmy. Nic tylko chłonąć ten świat, niestety im głębiej się w niego wsiąka, tym bardziej można dostrzec nie tylko jego piękno, ale też pustkę i brak pomysłu twórców na ulepienie gry w jakąś zgrabną całość.

Nie chodzi o to, że jest to tytuł niegrywalny, należący do tzw. "kaszanek" pokroju"Wilczego Szańca". "Far Cry 2" to pozornie dobra gra, przygnieciona istną lawiną głupich pomysłów i niedoróbek. Zanim jednak skupimy się na wadach, pomówmy dalej o tym, co grze wyszło. Przede wszystkim, choć tytuł ma swoje lata, nadal wygląda całkiem dobrze, zwłaszcza jeśli chodzi o wspomniany już świat. Afrykańska dżungla do dziś robi wrażenie bogatą roślinnością, wschody i zachody słońca są piękne, modele broni są szczegółowe, a możliwość wypalania traw koktajlem Mołotowa, lub miotaczem ognia wciąż robi wrażenie.  Warto też wspomnieć o bogatym arsenale, rzeczy tak ważnej dla wielu fanów gatunku. Rodzajów broni jest kilkadziesiąt, począwszy od pistoletów, np. Makarova, po kilka modeli strzelb, karabinów maszynowych, snajperskich, po granatnik i wspomniany miotacz ognia. By odwzorować trudne warunki eksploatacji każda broń po jakimś czasie się zużywa, co wymusza na nas ciągłe zmiany uzbrojenia. Fajnym pomysłem są też towarzysze, którzy są w stanie wspomóc nas ogniem, oraz podsunąć inne sposoby ukończenia misji fabularnej.

Tutaj niestety zalety się kończą i nasz pozornie ciekawy FPS z otwartym światem i akcją umiejscowioną w interesujących realiach zaczyna odsłaniać swoje prawdziwe, nudne oblicze, wzbogacone o masę absurdów, dziur w logice i bugów. Zacznijmy od tego, że obie organizacje, które prowadzą między sobą wyniszczający, kosztowny konflikt zbrojny mają swoje siedziby w tym samym mieście, dosłownie po sąsiedzku. Tak się jednak składa, że owe miasto stanowi strefę zdemilitaryzowaną, więc nie mogą po prostu zakończyć swojej wojny w 5 minut. Żadnej ze stron nie przeszkadza fakt, że cały kraj stał się polem bitwy, akurat w tym mieście wszyscy muszą być potulni jak baranki. Kolejnym przejawem "logiki" jest sposób w jaki gra uatrakcyjnia nam długie podróże po świecie. Na każdym większym skrzyżowaniu znajduje się posterunek obsadzony przez żołnierzy któreś ze stron wojny, którego zadaniem jest zabicie każdej biednej duszyczki, która pojawi się w polu widzenia. Jeśli jednak myślicie, że oczyszczając taki posterunek zapewnicie sobie bezpieczny powrót do domu po misji, to grubo się mylicie, bo afrykańskie organizacje paramilitarne są lepiej zorganizowane niż wojsko USA i potrafią na powrót zapełnić taki posterunek ludźmi i ekwipunkiem w mniej niż 2 minuty. Nie mogę też pominąć faktu, że ten świat, poza wspomnianymi posterunkami jest strasznie pusty. W grze praktycznie nie ma cywili i wydawać się to może naturalne, w końcu ludzie próbują się ewakuować z terenu opanowanego regularnym konfliktem zbrojnym, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że oczyszczając świat z cywili Ubi po prostu chciał uniknąć kontrowersji związanych z możliwością zastrzelenia bezbronnego Afrykańczyka. Nie tłumaczy to jednak tego, że jak na Afrykę, to mało tu zwierząt. Szanse na spotkanie w grze antylopy, lub zebry są równie wysokie, jak wylosowanie noża ze skrzynki w "CS:GO". Wspomniane powyżej przywary są jednak niczym wobec trzech największych bolączek drugiego "Far Cry": nudy, monotonnych misji i głupiej SI.

Ta gra to chyba jedyny FPS, w którym więcej czasu spędza się za kierownicą auta niż na strzelaniu. Choć jeździmy w całkiem urodziwych okolicznościach przyrody, jest to nad wyraz nudne, pomimo wspomnianych patroli. Po pierwsze, podróże są za długie, w niektórych misjach strzelaniny trwają około 2 minut, a jazda do celu i z powrotem nawet do 10. Po drugie, liczbę modeli pojazdów dostępnych w grze da się policzyć na palcach jednej ręki. Jasne, to nie jest Liberty City, byśmy mogli przebierać w dziesiątkach różnych pojazdów, ale nie chce mi się wierzyć w to, że w całym afrykańskim państewku można spotkać 2 modele Jeepa, starego sedana, jeden model ciężarówki i Land Rovera z karabinem maszynowym. Jednak najgorsze jest to, że w autach nie ma radia, które mogłoby nam umilić przejazd tą samą trasą po raz setny. Żeby było zabawniej, taksówka, której jesteśmy pasażerami na początku, takowe radio posiada. Kolejnym wspomnianym problemem jest monotonia i powtarzalność zadań. O ile część misji fabularnych jest całkiem interesująca, nawet przyjdzie nam dokonywać wyborów, np. którego ważnego miejsca bronić, to niestety giną one w morzu pospolitych robótek w stylu: "jedź do punktu A, zabij wszystko, wróć". Jednak to i tak nic przy jednych z gorzej napisanych zadaniach pobocznych, jakie widziałem w grach. Weźmy takie odblokowanie nowych broni. By to zrobić udajemy się do handlara spluwami, ten zleca nam zniszczenie konwoju transportującego sprzęt dla konkurenta z branży. W praktyce oznacza to 10 minut jazdy, oddanie kilku strzałów i powrót. Chcesz odblokować kolejne giwery? Powtórz czynność, z jedyną różnicą w trasie, jaką konwój pokonuje. Ciężko jest nie odczuwać przymusu w trakcie wykonywania takich zadań.

Listę skarg i zażaleń zamyka tragiczna sztuczna inteligencja. Wrogowie pchają się pod lufę, nie uskakują spod kół, nawet gdy jedziemy prosto na nich, w przypływie ostatecznego geniuszu potrafią rzucić granat, lub Mołotowa pod nogi swoich kompanów. Jeszcze gorzej ma się sytuacje w przypadku naszych kumpli. Ci również mają skłonności samobójcze, w dodatku lubią chodzić własnymi ścieżkami, co jest nad wyraz upierdliwe gdy padną i trzeba przeszukiwać cały busz, by poratować delikwenta apteczką.
Podsumowując, "Far Cry 2" można uznać za wypadek przy pracy. Temat strzelaniny z otwartym światem da się wykonać w ciekawy sposób, co potwierdzają wszystkie inne odsłony serii, więc jeśli nie mieliście z nią styczności, polecam dowolną część, poza tą. Na koniec dodam, że gra ma 2 zakończenia. Żałosne i jeszcze gorsze. Nie warto.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones