Recenzja filmu

Michael Kohlhaas (2013)
Arnaud des Pallières
Mads Mikkelsen
Mélusine Mayance

Sztuka zemsty

Des Pallières zaczyna bardzo dobrze. Skupia się na obrazach, na wrażeniu estetycznym. Historia Kohlhaasa nie jest upiększana, lecz prezentowana w sposób surowy, wręcz minimalistyczny. I gdyby
Swoim nowym filmem francuski reżyser Arnaud des Pallières próbuje przekonać widzów, że o zemście można opowiadać inaczej, niż to czynią Tarantino i Refn. Porównanie do tego drugiego narzuca się samo ze względu na obecność w obsadzie Madsa Mikkelsena, który zagrał w "Valhalli: Mrocznym wojowniku". Idea des Pallièresa jest szczytna, lecz wykonanie pozostawia wiele do życzenia. "Michael Kohlhaas" po intrygującym wstępie rozlatuje się na niespójne kawałki, które zanudzą nawet najbardziej tolerancyjnego widza.



Filmowy "Michael Kohlhaas" powstał na bazie XIX-wiecznej noweli Heinricha von Kleista, który z kolei inspirował się historią żyjącego w pierwszej połowie XVI wieku w Cölln (dziś część Berlina) Hansa Kohlhase. Jest to historia kupca specjalizującego się w handlu najlepszymi końmi. Po tym jak jeden z drobnych możnowładców źle potraktował jego cenny towar i służących, postanowił dochodzić swoich praw. Nie miał błękitnej krwi, ale liczył na sprawiedliwy osąd. Kiedy ten nie nastąpił, wziął sprawy w swoje ręce. Spirala przemocy nakręca się. Giną kolejne osoby, a jego osobista wendetta przeradza się w masowy ruch przeciwko szlachcie...

Des Pallières zaczyna bardzo dobrze. Skupia się na obrazach, na wrażeniu estetycznym. Historia Kohlhaasa nie jest upiększana, lecz prezentowana w sposób surowy, wręcz minimalistyczny. Sporadyczne dialogi, niespieszna narracja, skromna oprawa muzyczna skonfrontowana jest z niezwykle intymnymi i cudownymi zdjęciami. Reżyser buduje obraz świata, który jest piękny, ale owo piękno maskuje niezmierzone pokłady brutalności, krzywdy i dwulicowości. Pierwsza połowa wymaga od widza sporego skupienia. Des Pallières zaprasza widzów do rozważań nad naturą sprawiedliwości, poczucia krzywdy, obsesji i wartości własnego sumienia.



I gdyby cały film utrzymany został w podobnym tonie, "Michael Kohlhaas" byłby znakomitym, choć niełatwym w odbiorze i przez to skierowanym raczej do wyrobionego widza dziełem kinowym. Jednak gdzieś po drodze des Pallières się pogubił. Kiedy kończy się czas zadawania pytań i nadchodzi pora odpowiedzi, okazuje się, że reżyser nie ma zbyt wiele do powiedzenia. Pomysły formalne, które wzmacniają przekaz w pierwszej połowie, w drugiej stają się ciężarami, których twórca nie jest w stanie udźwignąć. Film koncepcyjnie błądzi, rozciąga w czasie nieistotne elementy, by ostatecznie skutecznie uniknąć jakiejkolwiek intelektualnej debaty, zanudzając widza przewidywalnymi pogawędkami o niczym.

Grający tytułową rolę Mikkelsen był bardzo oczywistym i bezpiecznym wyborem obsadowym. I swoje zadanie wypełnia bez większych problemów. Chwilami można odnieść wrażenie, że chętnie bardziej rozwinąłby skrzydła swojego aktorskiego talentu, ale reżyser mu na to nie pozwolił. Ograniczony banalną w gruncie rzeczy fabułą nie miał szans być nikim więcej niż tylko dobrym rzemieślnikiem.

Szkoda, że tak to się skończyło, bo potencjał "Michael Kohlhaas" miał bardzo duży.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Handlarz końmi, któremu wiedzie się całkiem dobrze, zostaje oszukany i potraktowany niesprawiedliwie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones