Recenzja filmu

Trzy billboardy za Ebbing, Missouri (2017)
Martin McDonagh
Frances McDormand
Woody Harrelson

Szukając sensu, nie kupuj kredensu

Martin McDonagh przedstawia widzowi swoją wariację na temat kina zemsty. Zgodnie z jego wcześniejszym dorobkiem, plasuje się ona gdzieś pomiędzy realistycznym dramatem obyczajowym, a ekscytującym
Oczywiście trzeba brać poprawkę na to, że ludzie mają różne kompetencje literackie. Jednakże, jeśli nawet taki kulturowy ignorant jak ja wie, że "Nowe szaty cesarza" to nie tylko animacja Disneya, to chyba można założyć, iż ogólnie wszyscy powinni kojarzyć zarys tej baśni i przede wszystkim jej morał. Gdyż koniec końców, tylko niewyedukowane dziecko zakrzykło, że cesarz jest nagi. Całe tłumy udawały, że widzą geniusz tam, gdzie nie było niczego, zresztą... wiecie jak to szło, a przynajmniej powinniście.

Podobnie sprawa wygląda z "Trzema billboardami za Ebbing". Zdolny reżyser, którego "Siedmiu psychopatów" ubóstwiam, bo to taki szczery i piękny film. Tutaj też obsada pełna wielkich nazwisk, że witki same składają się do braw. Zdjęcia wykonane z największą pieczołowitością. Scenariusz, który nie pozostawia widza obojętnym. To powinno być dzieło genialne. Zresztą wiele osób mówi, że tak faktycznie jest. Dlaczego więc po seansie zamiast zachwytu ogarnęło mnie rozczarowanie?



Fabuła traktuje o tytułowych reklamach, na których zdesperowana matka (Frances McDormand) zamieściła oskarżenia wobec miejscowej policji, iż ta pozostaje bezczynna w sprawie złapania mordercy i gwałciciela jej córki. W wielkim mieście pewnie by to nikogo nie obeszło, ale jako że nasza historia dzieje się na totalnym odludziu, publiczne wypomnienie niby niedopełnienia obowiązków zaburza życie codzienne miejscowej społeczności. Szczególnie smutno zrobiło się komendantowi policji (Woody Harrelson), który raczej starał się być dobrym człowiekiem i ma poważniejsze sprawy na głowie. 

Martin McDonagh przedstawia widzowi swoją wariację na temat kina zemsty. Zgodnie z jego wcześniejszym dorobkiem, plasuje się ona gdzieś pomiędzy realistycznym dramatem obyczajowym, a ekscytującym kinem gatunkowym. Główna bohaterka sama nie bierze spluwy i nie tropi zabójców swojego dziecka, ale też nie siedzi bezczynnie w domu, płacząc w oczekiwaniu na informacje od uczynnego detektywa. Wychodzi więc z tego taka tragikomedia odnośnie granic moralnych i tego jak ważne w życiu jest być dobrym człowiekiem. Trochę oczywiście patologia patologię pogania, ale przynajmniej całość nie wypada sztywno czy ckliwie. Tak z poziomu kartki papieru w sumie nie dziwię się, że zrealizowano ten skrypt. Wyszło bardzo ambiwalentnie i ostatecznie reżyser nie podaje żadnych rozwiązań, nie prawi morałów, ale szczerze opisuje kawałek życia i to, jak inni radzą sobie z jego utratą. Promuje empatię w sposób całkowicie odmienny niż chociażby jego oscarowy konkurent - Del Toro, który łopatologicznie wbija swoją rację, bez oglądania się na innych.



"Ebbing" paradoksalnie nie zbawia świata, ale oferuje za to jakieś zdroworozsądkowe podejście i pokazuje więcej niuansów, czyniąc z postaci po każdej stronie barykady człowieka, którego da się zrozumieć. Po drodze oczywiście powstało parę zgrzytów. Pewne zbyt ekstremalne akcje zaburzają stosunkowo realistyczną wizję świata, no i nie obyło się bez wstawienia popularnych obecnie politycznie trendów ideowych. To jednak tylko szczegóły. Nad wadami w stu procentach przeważa świetne aktorstwo, wzruszający Woody czy szczerze swojski Rockwell i uczciwy Dinklage

Wiele dobrego można znaleźć w tym filmie. To powinno być zacne dzieło. Nawet się tak bardzo nie dziwię, że tylu widzów uważa je za udane. Ja się w sumie na nim wynudziłem, trochę wkurzyłem, ale po paru dniach po prostu machnąłem ręką i poszedłem dalej. Ten tekst miał być zwieńczeniem refleksji odnośnie mankamentów "Trzech billboardów". Może w nich nic w sumie nie ma, może w nich coś jest, a może o ten brak chodzi i to, czego nie powiedziano, a może to po prostu nic wielkiego nic nie powiedzieć. W życiu różnie bywa. I tyle.  
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Gniew krzewi gniew" – te słowa nawet po wyrwaniu z groteskowo – humorystycznego kontekstu, w jakim... czytaj więcej
Martin McDonagh to bardzo bezkompromisowy twórca. Zasłynął jako wybitny dramatopisarz, który był jednym z... czytaj więcej
Od ostatniego filmuMartina McDonagha–"Siedmiu psychopatów" – minęło pięć długich lat. Teraz wreszcie,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones