Recenzja filmu

Trzy kobiety (1977)
Robert Altman
Shelley Duvall
Sissy Spacek

Szukając własnej tożsamości

"Trzy kobiety" to jeden z najlepszych dramatów psychologicznych, jakie kiedykolwiek powstały i według mnie najlepszy film Roberta Altmana. Opowiada historię dwóch kobiet, Pinky Rose i Millie
"Trzy kobiety" to jeden z najlepszych dramatów psychologicznych, jakie kiedykolwiek powstały i według mnie najlepszy film Roberta Altmana. Opowiada historię dwóch kobiet, Pinky Rose i Millie Lammoreaux, wynajmujących wspólnie mieszkanie oraz pracujących razem w ośrodku rehabilitacyjnym. Każda z nich ma jakieś problemy: Pinky jest nieśmiała, natomiast Millie chce uchodzić za osobę mającą powodzenie, choć w rzeczywistości tak nie jest. W tej historii pojawia się jeszcze pewna barmanka, przyjaciółka Millie, której los również nie oszczędził... Tak więc mamy tytułowe trzy kobiety, trzy samotne kobiety borykające się z różnymi kłopotami, ale próbujące jakoś żyć. Jednak pewnego dnia Pinky ulega wypadkowi, po którym zmienia się całkowicie: przestaje być nieśmiała i staje się bardziej arogancka oraz za bardzo otwarta na ludzi. Chociaż najsłynniejszy film Altmana ("M.A.S.H") również jest godny uwagi, to jednak "Trzy kobiety" są prawdziwym arcydziełem, filmem z postaciami bardziej złożonymi psychologicznie, przez co nabierającym większego znaczenia. Zresztą właściwie nie powinienem porównywać obu filmów, które są przedstawicielami dwóch różnych gatunków. "M.A.S.H." także wywarł wpływ na społeczeństwo, ale głównie na pokolenie ludzi żyjących w czasach wojny w Korei. Za to "Trzy kobiety" są filmem ponadczasowym. Opowiada on o poszukiwaniu własnej tożsamości w świecie, gdzie prawie każdy pozostaje anonimowy. Moim zdaniem trzecia kobieta z tego dzieła Altmana jest odpowiedzią na wszystkie pytania postawione w tym filmie. Nie chodzi mi jednak o barmankę. Według mnie trzecią tytułową kobietą jest nowa Pinky, jej druga osobowość powstała po wypadku. To właśnie ona jest odpowiedzią, ale także pytaniem: Czy naprawdę chcemy być kimś innym? Może życie, które prowadzimy jest właśnie tym, którego potrzebujemy i nie trzeba niczego zmieniać. Na koniec chciałbym wspomnieć o aktorstwie. Shelley Duvall, nazywana ulubioną aktorką Altmana, zagrała wyśmienicie. Millie Lammoreaux w jej wykonaniu to postać autentycznie zagubiona, tragiczna i bardzo ludzka. Czułem do niej wielkie współczucie. Jednak brawa należą się Sissy Spacek. W "Trzech kobietach" stworzyła swoją najlepszą, obok "Carrie" i "Córki górnika", kreację. Zagrała wprost rewelacyjnie, z wyczuciem, bez przesadnego szarżowania w budowaniu podwójnej osobowości swojej postaci. Naprawdę genialna rola! Szkoda, że nie była za nią nawet nominowana do Oskara. Sissy Spacek to w ogóle aktorka wybitna. W każdą rolę tchnie trochę siebie, dzięki czemu jej bohaterki są tak naturalne. Podsumowując, "Trzy kobiety" to naprawdę genialny film, który powinien zobaczyć każdy, obojętnie czy znalazł już swoją prawdziwą tożsamość czy jeszcze jej poszukuje.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones