Recenzja wyd. DVD filmu

Peacock (2010)
Michael Lander
Cillian Murphy
Elliot Page

Tajemnica, która nie powinna wyjść na jaw

Gdy zaczynałem oglądać drugi film Michaela Landera, nie spodziewałem się po nim wiele. Czytając opis tego filmu, miałem wrażenie, że będzie to powtórka "Śniadania na Plutonie". W końcu ten sam
Gdy zaczynałem oglądać drugi film Michael LandersMichaela Landera, nie spodziewałem się po nim wiele. Czytając opis tego filmu, miałem wrażenie, że będzie to powtórka "Śniadania na Plutonie". W końcu ten sam odtwórca głównej roli (Cillian Murphy), ten sam problem (transseksualizm) i podobny, brytyjski sposób prowadzenia narracji. Jednakże okazało się, że to, co łączy te filmy, z drugiej strony je dzieli.

Obraz przedstawia historię z pozoru zwykłego, choć może trochę autystycznego bankiera, Johna Skillpy'ego, który prowadzi samotne życie i odkłada każdy ciężko zarobiony grosz. Mieszka w dobrej okolicy, każdy jego dzień wygląda tak samo i właściwie niewiele potrzeba mu do szczęścia. Kiedy wraca do domu, wkłada perukę, zakłada sukienkę swojej matki i zmienia się w Emmę. Przesympatyczną, chodź zastraszoną przez "męża" (czyli Johna) kobietę, która siedzi zamknięta w domu, więc nikt nie wie o jej istnieniu. Ze swoim "ślubnym" komunikuje się za pomocą liścików, które zostawia mu przy posiłkach. John nie zdaje sobie sprawy, że Emma to nie on, a komplikacje, jakie to rodzi, są iście zaskakujące i czasami trudno nadążyć za fabułą.

Momentem kluczowym dla fabuły jest pewien letni poranek, gdy podczas wieszania prania na podwórko państwa Skillpa wjeżdża pociąg z reklamą wyborczą przyjaciela szefa Johna. Wtedy też wszyscy dowiadują się o istnieniu Emmy, choć nikt nie przypuszcza, że ona i on to ta sama osoba. Nikt, oprócz Maggie (Ellen Page), samotnej matki, opłacanej przez matkę Johna, by zachowała tajemnicę, która nigdy nie powinna wyjść na jaw i która doprowadza do walki między dwoma ego Skillpy.

Fabuła tego dzieła jest ciekawa, choć trochę zagmatwana. Może to wina dwóch osobowości bohatera, może tego, że narracja chociaż nieśpieszna (wręcz leniwa) to jednak niejasna. Dziwię się, że twórcy tego filmu, mimo tak powolnej akcji nie znaleźli miejsca na wyklarowanie pewnych sytuacji. Nigdy do końca nie dowiemy się, co się stało w Peacock. Wiem, wiem – ten film miał taki być, jednak po jego obejrzeniu czuć niedosyt.

Jeśli chodzi o kwestę techniczną, nie ma się do czego przyczepić. Zdjęcia są poprawne. Brakuje zapierających dech w piersi pejzaży albo psychotycznych klitek, ale to Peacock, a nie Dolina Wielkich Jezior. Efekty specjalne służą budowaniu atmosfery niepokoju, w scenach w których dwie osobowości Johna ze sobą walczą. Bardzo dobrze, że nie ma "fajerwerków", bo tylko popsułyby pracę scenarzystów, którzy spisali się bardzo dobrze. Idealnie czuć tu atmosferę małego miasteczka. W pewnym momencie jeden z bohaterów mówi: "To Peacock, tutaj ludzie mają prawo do prywatności", a otoczenie aż prosi się o dopowiedzenie: "Póki nikt nie wystaje za bardzo od innych".

Najmocniejszym atutem tego filmu, poza świetną grą Murphego, jest muzyka. Odpowiednio mroczna, ale nie przytłaczająca, idealnie wkomponowuje się w całość obrazu, nadając mu głębszy wymiar. Najsłabszą stroną natomiast jest przewidywalność zakończenia. Chociaż samo zakończenie nie jest złe. Jest ono konsekwencją ciągu reakcji i kontrreakcji i każde inne byłoby... nieodpowiednie. Ta historia po prostu tak musiała się skończyć.

Podsumowując, "Peacock" to bardzo dobry film, o ile lubi się specyfikę Cilliana Murphy'ego i dramaty z jego udziałem. Ten, kto uważa "Śniadanie na Plutonie" za film warty obejrzenia, ten się nie zawiedzie. Kto woli Scarecrowa z "Batman (1989)Batmana"... niech lepiej sobie odpuści oglądanie, bo straci tylko czas. W każdym razie, ja z czystym sumieniem gorąco polecam!
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones