Recenzja filmu

Riwiera dla dwojga (2013)
Joel Hopkins
Emma Thompson
Pierce Brosnan

Thompson to za mało

"Riwiera dla dwojga" proponuje zaskakującą receptę na zgryzoty ofiar galopującego kapitalizmu: galopować jeszcze szybciej – tyle że bez poszanowania dla ograniczeń prędkości. Zejście na złą
Bond zamienił giwerę na riwierę. Odkąd Pierce Brosnan przestał wcielać się w pewnego Agenta Jej Królewskiej Mości, nie przyświeca mu już raczej dewiza "świat to za mało". Zamiast traktować popularność Jamesa Bonda jako odskocznię do filmowego Olimpu, szukać ról-wyzwań i budować interesujące aktorskie résumé, gwiazdor spoczął na laurach i regularnie spędza wakacje na planach kolejnych komedyjek. O tym, że mogło być inaczej, świadczy jego świetny występ w "Autorze widmo" Polańskiego. Ale w "Riwierze dla dwojga" bohater Brosnana usiłuje przede wszystkim zapewnić sobie spokojną starość – i wydaje się, że sam aktor mógłby podpisać się pod takim credo. Ma być zwłaszcza miło. Mniejsza o to, że przy okazji dość nudnawo.



Tym razem Brosnan gra niejakiego Richarda, biznesmena w średnim wieku, który pada ofiarą finansowych machinacji pewnego francuskiego przedsiębiorcy. Wszystkie jego oszczędności wzięło w łeb i przyszłość jego rodziny stanęła pod znakiem zapytania. Richard jest co prawda rozwiedziony i na co dzień otacza się dużo młodszymi od siebie koleżankami, ale w chwili kryzysu nie ma to jak była żona, Kate (Emma Thompson). Para – nie bez pewnych obiekcji – postanawia połączyć siły i dochodzić swoich praw. Kiedy jednak okazuje się, że przekręt, którego ofiarą padli, odbył się w majestacie prawa, byli małżonkowie muszą sięgnąć po mniej legalne sposoby retrybucji. Wyprawa do Paryża oraz na Lazurowe Wybrzeże oczywiście będzie również okazją do ponownego wzniecenia iskry namiętności. Pieniądze i zbrodnia to w końcu potężne afrodyzjaki.

"Riwiera dla dwojga" proponuje zaskakującą receptę na zgryzoty ofiar galopującego kapitalizmu: galopować jeszcze szybciej – tyle że bez poszanowania dla ograniczeń prędkości. Zejście na złą drogę odbywa się tu pod płaszczykiem etycznej wyższości. On okradł nas – mówią sobie bohaterowie – więc my możemy oskubać i jego. Gwiaździste niebo Paryża nad nimi, moralne prawo złodzieja w nich. Wszystko oczywiście odbywa się z przymrużeniem oka i w tonacji komediowej. Reżyser i scenarzysta Joel Hopkins podpina się tu pod konwencję screwball comedy, a konkretnie jej podgatunek zwany comedy of remarriage. W klasycznych realizacjach gatunku – jeszcze z okresu Wielkiego Kryzysu – zejście się dawnych małżonków miało dodawać otuchy straumatyzowanym przez niepewne czasy widzom. Kryzys wrócił ze zdwojoną siłą, wróciła i konwencja. Niestety, bez dawnej mocy. Nie pomaga nawet podparcie komediowego trzonu tropami rodem z heist movie: skokiem, włamaniem, kradzieżą rzadkiego diamentu.


 
O ile Emma Thompson wydaje się niezniszczalna i posiada umiejętność wychodzenia obronną ręką z każdych scenariuszowych tarapatów, o tyle Brosnan nie ma już tyle szczęścia, co w czasach, gdy był Bondem. Resztki dawnego uroku jeszcze się w nim tlą, ale sąsiadują z niefortunnym zrzędliwym rysem. I nie chodzi nawet o charakter postaci, którą gra, ale o samo emploi, wrażenie, jakim gwiazdor przesyca kadry filmowe ze swoim udziałem. Jednak na dno ciągnie "Riwierę dla dwojga" nie gwiazdor, a nierówny scenariusz. Kwartet Thompson, Brosnana i wcielających się w ich przyjaciół Timothy'ego Spalla oraz Celii Imrie od czasu do czasu nawet trafia w punkt, ale regularnie odbija się od ściany sucharów. Komediowy chwyt z wrzuceniem przestępczych żółtodziobów w tryby rasowej intrygi kryminalnej – choć oklepany – ma potencjał. I miejscami udaje się go wykorzystać. Choćby w scenie, gdy nasi bohaterowie zmierzają dumnym krokiem (w obowiązkowym zwolnionym tempie) wykonać swoją misję niczym ekipa z "Ocean’s 11", ale powstrzymuje ich… konieczność wizyty w toalecie. Hopkins umiejętnie rozbija tu gatunkowe przyzwyczajenia – ale niestety, częściej sam przegrywa z wymogami konwencji. W rezultacie intryga raczej nie intryguje, a komedia zbyt często osuwa się w błaznowanie. Miało być lekko, a jest letnio.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones