Recenzja filmu

Siódmy syn (2014)
Sergey Bodrov
Jeff Bridges
Ben Barnes

Tom idzie na wojnę

Poza refleksjami fabuła filmu kryje sporo niespodzianek. Niektórych z nich łatwo się domyślić, szczególnie wprawionemu widzowi, ale zwroty w historii spełniają swoje najważniejsze zadania – 
Ekranizacja odgrzebanej przez Legendary Pictures powieści Josepha Delaneya powinna zapełnić pustkę w sercach nastoletnich widzów, którzy nie mogą się pogodzić z końcem filmowej serii o Bilbo Bagginsie. "Siódmy syn" ma wszystko, co fani fantasy lubią najbardziej: smoki, czarownice, duchy, dzikie bestie i spektakularne sceny walki. Jest też konflikt – dużo konfliktów – i wątek miłosny.



Tytułowy siódmy syn to bohater wyjątkowy. Legenda głosi, że siódmy syn siódmego syna posiada niesamowite zdolności. Wie o tym Mistrz Gregory, pogromca wszelkiego rodzaju stworów i potworów nawiedzających okolicę. Gdy ginie jego kolejny uczeń, przyjeżdża do rodziny Wardów, by odkupić od nich ich najmłodszego syna, Toma. Tak się złożyło, że Tom już od dawna marzył, żeby wyrwać się z gospodarstwa rodziców i poznać wielki świat. Z błogosławieństwem matki wyrusza na przygodę swojego życia, podczas której pozna miłość i stanie do walki z najpotężniejszymi czarownicami na świecie.

"Siódmy syn" Siergieja Bodrowa nie jest – jak wiele innych produkcji dla nastolatków –  pustym patrzydłem z dobrymi efektami specjalnymi. Efekty – owszem – robią duże wrażenie, ale oprócz nich można znaleźć w filmie kilka ważnych pytań. Dzięki temu, że bohater nie podąża ślepo za swoim mistrzem, ale – zgodnie z radą matki – kieruje się własnym sumieniem i przekonaniami, zastanawiamy się razem z nim, czy obrana przez Mistrza Gregory'ego droga jest słuszna. Pojawiają się też wątpliwości, czy ludzki ogląd rzeczywistości jest z jakichś powodów uprzywilejowany, a pewne wydarzenia dają do myślenia, jak i przez kogo budowane są światowe konflikty. Chociaż nie są to mądrości odkrywcze, dzięki nim "Siódmy syn" jest maleńkim krokiem w przełamywaniu stereotypów i schematycznego podziału na dobrych i złych bohaterów.



Poza refleksjami fabuła filmu kryje sporo niespodzianek. Niektórych z nich łatwo się domyślić, szczególnie wprawionemu widzowi, ale zwroty w historii spełniają swoje najważniejsze zadania –  skutecznie zagęszczają akcję i trzymają w fotelu. Książkowy oryginał Delaneya pt. "Zemsta czarownicy" wydany w 2004 roku (polskie wydanie trzy lata później) cieszył się olbrzymim zainteresowaniem czytelników, zresztą jak i cała seria "Kronik Wardstone", która liczy w sumie 13 części i jeszcze 4 spin-offy. Co więcej amerykański pisarz ma się świetnie i wciąż tworzy. Wobec takich okoliczności można liczyć na dobrze zapowiadającą się i długą filmową sagę dla młodych, rozkochanych w fantasy widzów.
1 10
Moja ocena:
7
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Siódmy syn" to próba przeniesienia na srebrny ekran pierwszej książki z popularnego w Wielkiej Brytanii... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones