Recenzja filmu

Twój na zawsze (2010)
Allen Coulter
Emilie de Ravin
Chris Cooper

Tragedia zbuntowanego wampira

Co mogę powiedzieć o Robercie Pattinsonie? Że jest przystojny? Dla wielu z pewnością tak. Że jest bożyszczem nastolatek? Naturalnie. Że jest współczesnym Jamesem Deanem? Tak, a przynajmniej stara
Co mogę powiedzieć o Robercie Pattinsonie? Że jest przystojny? Dla wielu z pewnością tak. Że jest bożyszczem nastolatek? Naturalnie. Że jest współczesnym Jamesem Deanem? Tak, a przynajmniej stara się być. Że paradoksalnie zbudował i zniszczył swoją karierę rolą wampira Edwarda w sadze "Zmierzch"? Niestety tak. Dlaczego niestety? Bo w najnowszym obrazie Allena Coultera o polskim, niewiernym, lecz ciekawym tytule "Twój na zawsze" uwalnia się od etykietki bladego krwiopijcy abstynenta, obierając nową, myślę, że bardziej przez niego upragnioną, drogę buntownika z papierosem w ustach.

Mistrz reżyserii serialowej Allen Coulter ("Z archiwum X", "Seks w wielkim mieście", "Rodzina Soprano", "Sześć stóp pod ziemią", "Rzym", "Układy") w swoim nowym filmie opowiada historię Tylera Hawkinsa (Pattinson), 21-letniego studenta (a raczej wolnego słuchacza), który pomimo upływu 6 lat od samobójczej śmierci starszego brata nie może się z nią pogodzić. Jego ojciec (Pierce Brosnan) jest wysoko postawionym biznesmenem, rozwiedzionym z matką Tylera, sztywnym i mocno stąpającym po ziemi, co sprawia, że jest w ciągłym konflikcie zarówno z Tylerem, jak i resztą rodziny. Kiedy po jednej z imprez Tyler wplątuje się w bójkę, a potem obrywa od funkcjonariusza nowojorskiej policji (Chris Cooper), za namową kolegi (Tate Ellington) postanawia się zemścić, uwodząc jego córkę  (Emilie de Ravin), żeby po zainicjowaniu "związku" rzucić ją rozerwaną w uczuciach. Wszystko komplikuje się, kiedy Tyler zaczyna czuć do niej coś więcej...

Tragedia - tak najłatwiej odpowiedzieć, kiedy ktoś zada pytanie: o czym jest ten film. I nie jako ripostę na nielubiane przeze mnie pytanie. Nie jako opisanie jednym słowem, jak słaby jest ten film, bo słaby nie jest. Najprościej na świecie ten film opowiada o tragediach. Ludzkich, osobistych i tych bardziej publicznych, na większą skalę. Każdy z bohaterów przeżył coś strasznego, z czym nie może się pogodzić. Jedno wydarzenie, pozostawiające ślad na psychice, dopóki ktoś lub coś go nie przysypie. "Twój na zawsze" to opowieść o buncie, cierpieniu, miłości i zmianach opowiedziana inteligentnie i z klasą. Każda jedna scena jest ważna i buduje całość filmu, dlatego radzę oglądać film uważnie, żeby rozkoszować się nim jak najpełniej.

Głównym powodem (jestem pewny, że nie tylko w moim przypadku), dla którego obejrzałem ten film, była chęć zobaczenia Roberta Pattinsona w poważniejszej roli, w lepszym filmie, u lepszego reżysera. Przyznam szczerze - bo teraz już mogę się publicznie do tego przyznać - że cały czas w niego wierzyłem. Że w końcu wyrwie się z uścisków 13-latek i pokaże, na co go stać w aktorskim światku. I myślę, że wygrałem zakłady ze znajomymi, bo właśnie nam się Rob pokazał inaczej. Lepiej. Prawie że wspaniale. Dlaczego prawie? Ano dlatego, że był ktoś, kto tę jego wspaniałość przyćmił. Tym kimś jest Pierce Brosnan. Odegrał swoją rolę wyśmienicie pod każdym względem. Nigdy nie byłem jego fanem, ale zawsze go szanowałem. Głównie dlatego, że był w moim mniemaniu najlepszym Bondem. Muszę zresztą pochwalić całą ekipę (a w szczególności 11-letnią Morgan Turner). Nie dopatrzyłem się w filmie roli słabej. Każda postać jest odegrana znakomicie, dzięki czemu wiemy, co przeżywa i znamy jej uczucia.

Kolejnym wielkim plusem są zdjęcia. Praca kamery jest perfekcyjna, a ujęcia wtapiają się w klimat filmu idealnie. Autorem jest Jonathan Freeman, który dobrze zna się z Coulterem, bo pracowali już razem przy "Rzymie" i nominowanym do złotego lwa "Hollywoodland". No i wreszcie pochwały dla tego, co najlepsze - muzyki. Wspaniała, nastrojowa, gładka i ostra zarazem. Taka, którą można zobaczyć na ekranie, na którą zwraca się uwagę, nie chowa się pod obrazem. Nic jednak dziwnego, bo autorem jest Brazylijczyk Marcelo Zarvos, mało znany, pomijany wielokrotnie geniusz.

Moim zdaniem ten film jest wspaniałą niespodzianką. Siadając do niego, oczekiwałem krótkiej historii miłosnej, a tu proszę - kandydat do mojej półki na DVD. Polecam wszystkim ten psychologiczny melodramat, nawet (tutaj tendencja spotykana głównie u panów), jeśli sama nazwa "melodramat" powoduje u was odruch senny. Skuszę was określeniem "zaskakujące zakończenie", żeby za dużo nie zdradzać. Warto obejrzeć również po to, żeby zmienić zdanie na temat Pattinsona, a gwarantuję, że zmienicie. On sam zmienił swój wizerunek, tylko pytanie: jak to się skończy? Najprawdopodobniej tym razem skradnie serca tych starszych kobiet. Bo te nastoletnie już mu się zapewne w trumnie nie mieszczą.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nie ma się co oszukiwać. Zapewne większość widzów wybrała się na ten film ze względu na nazwisko nowego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones