Recenzja filmu

50 pierwszych randek (2004)
Peter Segal
Adam Sandler
Drew Barrymore

Trudno zapamiętać

Komedia romantyczna będąca skrzyżowaniem „Memento” z „Pretty woman”. To brzmi niezwykle interesująco. Tylko brzmi... Historia jak na komedię romantyczną wydaje się szalenie oryginalna. Adam
Komedia romantyczna będąca skrzyżowaniem „Memento” z „Pretty Woman (1990)Pretty woman”. To brzmi niezwykle interesująco. Tylko brzmi... Historia jak na komedię romantyczną wydaje się szalenie oryginalna. Adam Sandler wcielił się w rolę Henry’ego - wiecznego podrywacza, który złamał już niejedno niewieście serce. Jego najnowszą, potencjalną ofiarą jest urocza Lucy. I tu następuje zwrot akcji niespotykany wcześniej w komediach romantycznych. Główna bohaterka bowiem cierpi na rzadką chorobą objawiającą się utratą pamięci krótkotrwałej. Otóż Lucy, idąc spać, zapomina o wszystkim, co wydarzyło się danego dnia. Playboy musi więc zdobywać ukochaną codziennie od nowa. Potencjał jest więc spory i to z dwóch powodów. Po pierwsze sam pomysł daje możliwość wykreowania wielu gagów. Z tej możliwości twórcy jednak nie skorzystali. Tylko nieliczne żarty wywołują uśmiech na naszej twarzy. Pozostałe są naprawdę nie tylko nudne, ale i szalenie niesmaczne. Na czoło absurdalnych i tragicznych żartów wysuwają się slapstickowe popisy postaci o imieniu Alexa. Za każdym razem, gdy tylko bohaterka pojawi się na ekranie, standard całej produkcji diametralnie spada do poziomu marnych sitcomów dla dzieci. Nie będę już wspominał o typowych kloaczanych dowcipach, które nijak nie pasują do pogodnej konwencji filmu. Drugą możliwością, jaka wynikała z samego szkieletu fabularnego, jest nieprzewidywalna akcja. Trudno nam odgadnąć, jak zakończy się ta cała historyjka. W komediach romantycznych zazwyczaj możemy przewidywać wydarzenia z co najmniej kilkuminutowym wyprzedzeniem. „50 pierwszych randek” od tego schematu stara się uciec, choć wiadomo, że wszystko zakończy się koniecznym „happy endem”. Trudno jednak to szczęśliwe zakończenie przewidzieć i tu chyba kryje się największa siła tej, notabene, dość słabej produkcji. Aktorstwo stoi na poziomie, do którego zdążył nas już przyzwyczaić Adam Sandler i Drew Barrymore. Oboje po raz setny wcielili się w te same postaci. Zagorzali fani przyjmą to niewątpliwie jako zachętę, lecz obiektywni kinomani poczują się nieco zmęczeni oglądaniem po raz kolejny tak samo skonstruowanych kreacji aktorskich. Od strony realizacyjnej komedia ta zachwyca przede wszystkim niebywale urokliwymi krajobrazami. Tropikalną wysepkę sfilmowano, dbając o oddanie jej pięknego charakteru. Za to należy się twórcom duży plus zwłaszcza, że tropikalna sceneria sprawdza się jako tło wydarzeń przedstawionych w filmie. „50 pierwszych randek” to niespełniona obietnica powiewu świeżości w kinie romantycznym. Fani ckliwych historii i tak zapewne obejrzą ten film, i wyjdą z kina z uśmiechem na twarzach. Szybko jednak ten uśmiech zniknie, bo o tej produkcji nie sposób dłużej pamiętać. I nie jest to bynajmniej kwestia utraty pamięci krótkotrwałej...
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Czas – pojęcie przyjmujące rozmaite definicje w zależności od dziedziny, w której jest przywoływane. A... czytaj więcej
Są filmy, które trudno jest zrecenzować, czy choćby opisać, bo po prostu nic po nich nie zostaje w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones