Recenzja filmu

Rambo III (1988)
Peter MacDonald
Sylvester Stallone
Richard Crenna

Trzecia krew

Realizacja trzeciej części serii to spore wyzwanie. Dwójka wynika częstokroć z oryginału, jest jego oczywistym przedłużeniem. W przypadku trzecich części konieczne są już innowacje. W przypadku
Realizacja trzeciej części serii to spore wyzwanie. Dwójka wynika częstokroć z oryginału, jest jego oczywistym przedłużeniem. W przypadku trzecich części konieczne są już innowacje. W przypadku ich braku publika zarzucić może tylko wieczne kopiowanie utartych schematów. Sylvester Stallone i Sheldon Lettich pisząc scenariusz "Rambo III" mieli tego świadomość. Trzecia część zmagań niezniszczalnego komandosa oferuje szereg atrakcji, których próżno szukać w jej poprzednikach.

Po odbiciu jeńców wojennych z wietnamskiego obozu, John porzucił walkę. Osiadł w Tajlandii, gdzie zajął się pomaganiem mnichom na budowie oraz dorabianiem w walkach na kije. Pewnego dnia odwiedza go pułkownik Trautnam wraz z dwójką rządowych dygnitarzy. Proponują Rambo udział w misji w Afganistanie, gdzie miejscowa ludność jest eksterminowana przez rosyjską armię. John jednak odmawia. Wkrótce dowiaduje się jednak, że Trautman wpadł w ręce wroga. Rambo postanawia ruszyć na pomoc swemu przyjacielowi...



Nowości jest sporo, ale z pewnością nie należy do nich ogólny zarys fabularny. Podobnie jak w "Rambo II" głównym wrogiem są Rosjanie. Dodatkowo "Rambo III" jak jego poprzednik i "Rocky 4" jest mocno upolityczniony. Przekaz jest jasny: dołożyć wizerunkowo Rosjanom i pokazać jak szlachetni są Amerykanie. Wszystkie te obrazy powstały jednak w czasie zimnej wojny, więc nie ma się czemu zbytnio dziwić. Zadedykowany jest także "dzielnemu narodowi afgańskiemu". Obecnie można to traktować jako interesujący szczegół. Po zamachach z 11 września 2001 r. realia polityczne mocno się zmieniły. Ciekawe jak dziś "Rambo III" postrzegany jest w USA.

Innowacje zaczynają się w kreowaniu postaci. Przede wszystkim uwagę przykuwa bezpośrednie zaangażowanie w walkę pułkownika Trautmana. Po raz pierwszy możemy obserwować dowódcę Johna w Wietnamie w pierwszej linii ognia. Wizerunek Rambo też uległ modyfikacji. John nie walczy tutaj w imię swego kraju, lecz tylko i wyłącznie dla przyjaciela. Co więcej nie jest tak nieomylny jak w poprzednich częściach. Można nawet powiedzieć, że w porównaniu z wcześniejszymi odsłonami wyszedł z wprawy jeśli chodzi o walkę. Największą nowością jest jednak potężna dawka humoru. Żartują tu wszyscy na czele z samym Rambo. Rozluźnienie atmosfery wychodzi produkcji na dobre. Akcji jest tu pełno, a humorystyczne kwestie dodają tylko frajdy podczas seansu.



Pochwały należą się też twórcom za oprawę strony wizualnej. Wszystkie sekwencje mające miejsce w Afganistanie (poza finałową bitwą), kręcone były w Izraelu nad Morzem Martwym. Lokacja ta nadaje produkcji autentyczności. Brawa należą się też za urozmaicenie akcji. Mamy tutaj popisy konne, starcia z helikopterami, nieodłączną partyzantkę. Taka różnorodność nie pozwala nudzić się nawet przez chwilę. Jedynie efekty specjalne w kluczowej scenie finałowej batalii odstają od reszty. Niewątpliwie jest to znaczny mankament jednak nie na tyle decydujący, by przekreślać tą produkcję jako całość. 

"Rambo III" jest zdecydowanie "naj", jeśli chodzi o starą trylogię. Sylvester Stallone jest tutaj najbardziej przypakowany, jest najwięcej akcji, najwięcej trupów (ten prymat zabrał po 20 latach "John Rambo"), najwięcej humoru, całość jest najbardziej przesadzona i zrealizowana z największym rozmachem. Jeśli tylko przymknąć oko na realizm, "Rambo III" dostarcza półtorej godziny rozrywki na najwyższym poziomie. To klasyk kina akcji. Zresztą jak każda odsłona przygód niezwyciężonego komandosa.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones