Recenzja filmu

Resident Evil: Retrybucja (2012)
Paul W.S. Anderson
Milla Jovovich
Sienna Guillory

Tylko dla graczy

"Retrybucja" to część w dużej mierze kierowana do fanów gry komputerowej i osób niewybrednych.
Jak można było oczekiwać, kwestią czasu okazało się pojawienie w kinach nowej, już piątej części, kultowej i jedynej w swoim rodzaju serii o wygłodniałych zombies. "Resident Evil: Retrybucja" to kolejna produkcja "ojca" cyklu filmów opowiadających o wirusie T, Paula W.S. Andersona, z Millą Jovovich w roli głównej. Do najnowszej części podszedłem z ogromnym entuzjazmem. Trailery zapowiadały wyborne oraz niezwykle widowiskowe dzieło, pełne nieprzerwanej akcji. Z kina wyszedłem zadowolony i usatysfakcjonowany. Dostałem dokładnie to, czego oczekiwałem.


Najnowsza część "Resident Evil" posiada dość ciekawie zrealizowany wstęp. Mianowicie, wszyscy, co oglądali poprzedniczkę, doskonale wiedzą, że bohaterowie zostali zaatakowani przez oddziały korporacji Umbrella na statku "Arkadia". Piątka zaczyna się dokładnie w tym momencie, gdzie skończyła się czwórka. Jednak wydarzenia obserwujemy od tyłu, to znaczy od upadku "Arkadii" i zamordowania jej załogi, do rozpoczęcia ataku. Widzowie niezaznajomieni z serią, nie muszą się obawiać, że nie zrozumieją filmu. Twórcy oferują nam małe przypomnienie najważniejszych wydarzeń z poprzednich części, w postaci monologu głównej bohaterki, Alice. Więcej z filmu nie będę zdradzał, bo chociaż fabuła jest dość szczątkowa i stanowi tło dla kolejnych popisów kaskaderskich i efektów specjalnych to potrafi przykuć uwagę oraz wciągnąć na całe półtorej godziny.

"Resident Evil: Retrybucja" najbardziej przywodzi na myśl pierwszą część cyklu. Tak samo, jak w pierwowzorze mamy do czynienia z wątkiem ucieczki, tylko tym razem z bazy Umbrelli (w jedynce bohaterowie próbowali wydostać z tajnego kompleksu - "Ula"). Chociaż do pierwszego odcinka serii "Retrybucji" sporo brakuje - fabuła uległa znacznemu uproszczeniu - to nie odstaje poziomem od pozostałych części i stanowi swojego rodzaju ciekawą odskocznię od poprzedniczek, które działy się przeważnie na otwartym terenie. W obrazie występuje również kilka wątków pobocznych, między innymi Jill Valentine czy dziewczynki Becky, jednak stanowią jedynie tło i są mało istotne. Natomiast zwroty akcji da się bezproblemowo przewidzieć, jak i zaproponowane przez twórców zakończenie. Ergo pomimo ogromnej prosty scenariusza, produkcję śledzi się z zainteresowaniem, a miejscami nawet z zapartym tchem. Młodsi kinomani będą wniebowzięci. 


Film po prostu przypomina grę komputerową. Mamy intro i outro (oczywiście otwarte zakończenie zwiastuje możliwość powstania kolejnej części) poziomy - każda symulacja w bazie Umbrelli to kolejny level pełen zombies i nieprzerwanej akcji z dużą dawką adrenaliny - krótkie przerywniki filmowe pomiędzy nimi oraz bosa na końcu wspomnianych symulacji. Jako, że jestem fanem gry, byłem niezmiernie zadowolony z takiego obrotu spraw. Dodatkowo do "Retrybucji" wprowadzono jedne z najbardziej znanych postaci z serii gier "Resident Evil", między innymi Adę Wong oraz Leona S. Kennediego. Spotkamy też znajomych z poprzedniczek, lecz tym razem, już niekoniecznie w pozytywnym świetle, dla przykładu, Jill Valentine. Jakby tego było mało, w najnowszej części, na dużym ekranie, pojawiają się również znane potwory z gry, tak zwane "Lizacze" czy zombie z piłą łańcuchową. Twórcy dobrze odwzorowali zarówno bohaterów, jak i nowe stwory. Na uwagę zasługuje także przedstawienie bazy korporacji Umbrella oraz zasad jej funkcjonowania. Myślę, że śmiało można powiedzieć, iż twórcy wykazali się dużą pomysłowością. 

Jednak "pierwszoplanową rolę" grają tutaj efekty specjalne oraz dynamiczna akcja. Pościgi, strzelaniny, walki na pięści, czego w tym filmie nie ma? W "Retrybucji" dzieję się naprawdę dużo. Jest przeważnie efekciarsko i widowiskowo, owszem trafiają się trochę słabsze sceny, kiczowate, ale naprawdę nie ma co narzekać. Pozytywny odbiór filmu potęgują świetne spowolnienia akcji, dobrze zmontowane i pomysłowe walki wręcz, wspomagane miejscami bronią białą i palną (Alice do eksterminacji wrogów używa pięści, noży, łańcucha, pistoletów czy też karabinów) oraz zachwycające efekty 3D. Kto jak kto, ale Paul W.S. Anderson, wie jak korzystać z powyższej technologii. W "Retrybucji" trup ściele się gęsto, a wystrzelonych naboi nie sposób zliczyć. Całość dopełnia elektryzująca, o ciężkim brzmieniu muzyka. Naprawdę warto zwrócić uwagę na podkład dźwiękowy użyty w filmie, który miejscami jest po prostu obłędny, a nawet psychodeliczny.


"Resident Evil 5" jako piąta część serii trzyma dość przyzwoity poziom i jako letni blockbuster sprawdza się bardzo dobrze. Jest widowiskowy, pełen akcji oraz pomimo schematyczności wciągający. Jednak "Retrybucja" to część w dużej mierze kierowana do fanów gry komputerowej i osób niewybrednych. To ten rodzaj filmu, podczas którego nie należy zastanawiać się nad fabułą produkcji (liczba absurdów i dziur logicznych może przyprawić o ból głowy), tylko wyłączyć szare komórki, potraktować dzieło z przymrużeniem oka i nastawić na atrakcyjne kino akcji. Z takim podejściem nie powinniście się zawieść.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Niejedną osobę mającą styczność z serią gier "Resident Evil" od czasów kochanego szaraczka, tj. PSXa, aż... czytaj więcej
Jaki cel ma doszukiwanie się jakiegokolwiek sensu w tego typu produkcjach? Nie ma żadnego. To największy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones