Recenzja filmu

Hotel Ruanda (2004)
Terry George
Don Cheadle
Sophie Okonedo

Udręka jednostki, cierpienie tysięcy

"Skrót dzisiejszych wiadomości: ceny benzyny poszły w górę; duży korek na moście Poniatowskiego; w trakcie walk na tle etnicznym w Ruandzie zginęło blisko milion osób; w Warszawie otworzono nowe
"Skrót dzisiejszych wiadomości: ceny benzyny poszły w górę; duży korek na moście Poniatowskiego; w trakcie walk na tle etnicznym w Ruandzie zginęło blisko milion osób; w Warszawie otworzono nowe kino..." Większość osób usłyszała te wieści i wróciła do tradycyjnej rozmowy przy kolacji. Niektórzy, poświęcający więcej uwagi wydarzeniom ze świata, zapewne powiedzieli jeszcze: "To okropne", zanim wyłączyli telewizor. Co najwyżej kilka osób zastanowiło się nad usłyszanymi słowami i rozważyło, czy może coś w tej kwestii zrobić. Zapewne doszli do wniosku, że nie, gdyż jeden człowiek nie ma tyle siły, by zmienić świat i ich myśli znów pobiegły normalnym, przyziemnym torem. Widać reportaż z frontu to za mało, by zwrócić czyjś wzrok w stronę kraju, gdzie umierają nie tylko żołnierze, ale również kobiety i dzieci. Trzeba czegoś więcej - w takim razie może film będzie w stanie poruszyć ludzi. Terry George, który najwyraźniej doszedł do takiego wniosku, nakręcił "Hotel Ruanda", by pokazać nie tylko cierpienie tysięcy, ale również udrękę jednostki. Nie od dziś wiadomo, że bohater, z którym można się utożsamić, jest bardziej przekonywujący niż milion bezimiennych ofiar. W roku 1994 doszło do najbardziej krwawego epizodu w dziejach Ruandy - ludobójstwa, które wynikło ze starć dwóch grup etnicznych, zamieszkujących jej tereny. Przyczyną walk był podział społeczeństwa na najwyższą kastę - Tutsi i rolników - Hutu. Po wielu latach wyzysku Hutu uznali, że czas się zemścić na swoich ciemiężycielach i zabić ich - co do jednego. Bez znaczenia był wiek, czy płeć - ich celem było usunięcie z wykresów demograficznych całego przyszłego pokolenia Tutsi. Udany atak na prezydenta jeszcze bardziej zaognił, i tak już bardzo złą, sytuację w kraju. Właśnie w dniu śmierci Habyarimana poznajemy głównego bohatera filmu - Paula Rusesabaginę. Z ręką na sercu może powiedzieć, że poszczęściło mu się w życiu. Jest kierownikiem hotelu, należącego do międzynarodowej organizacji, ma żonę i dzieci, nie narzeka na brak pieniędzy. Wszystko się zmienia, gdy w propagandowym radiu słyszy hasło "ściąć wysokie drzewa". To znak, że Hutu rozpoczyna akcję zbrojną przeciwko Tutsi, do których należy jego małżonka, Tatiana, oraz wielu przyjaciół. Szybko się okazuje, że jedynym bezpiecznym schronieniem jest hotel. Ze względu na zamieszkujących go europejskich i amerykańskich klientów, których śmierć ściągnęła by do Ruandy wojska ONZ, bojówki omijają go chwilowo szerokim łukiem. Paul staje przed dylematem - czy ma ratować wszystkich, których tylko zdoła, zostając tym samym zdrajcą? Zdaje sobie sprawę z tego, że ta decyzja może się również łączyć ze stratą dobrej pracy oraz życiowych oszczędności. Wiecie ile jest warte życie jednego Tutsi dla dowódcy Hutu? Dziesięć tysięcy ruandzkich franków - dokładnie tyle, ile dobre, kubańskie cygaro. Na początku liczył na pomoc zza granicy. Myślał, że innych na pewno obchodzi to, co się dzieje w jego ojczyźnie. Przecież tu giną niewinni ludzie! Niestety, przeliczył się... wojska ONZ, owszem, przybyły do Ruandy, ale tylko w jednym celu - żeby ewakuować stamtąd wszystkich obywateli europejskich i amerykańskich, zostawiając tym samym uchodźców bez żadnej pomocy. To uświadomiło Paulowi, ile mieszkańcy Ruandy są warci dla przeciętnego Europejczyka - mniej niż zero. Został sam ze swoimi problemami, ale już doskonale wiedział, co ma zrobić - ocalić tych ludzi. Moc "Hotelu Ruanda" tkwi w sposobie, w jaki zostali pokazani wszyscy bohaterowie. Nie byli kryształowo czyści. Rusesabagina miał wiele dylematów, które mogłyby zdziwić wszystkich tych, którzy spodziewali się kolejnego "świętego" bez wady i skazy. Zastanawiał się, czy warto wyłożyć pieniądze, na uratowanie ludzi, których nawet nie zna. Początkowo, był przeciwny schronieniu sierot Tutsi w hotelu, gdyż uważał, że to bardzo niekorzystnie wpłynie na jego renomę. Robił błędy tak, jak każdy normalny człowiek. Dopiero, gdy sobie uświadomił, że walczy o dobre imię przedsiębiorców, którzy go opuścili w krytycznym momencie, zrozumiał, którą drogę ma obrać. Udowodnił wszystkim, że jeden człowiek może bardzo dużo, gdy tego naprawdę pragnie i jest gotów do poświęceń. Myślę, że pokazanie walk w Ruandzie właśnie ze pośrednictwem kogoś, kto w nich bierze udział, jest najlepszym sposobem na zwrócenie uwagi ludzi. To już nie jest zwykła statystyka zabitych i rannych - to są dramatyczne przeżycia człowieka, który stąpa między zwłokami rodaków. Brawurowe aktorstwo Dona Cheadle'a umożliwiło utożsamienie się z Paulem, w którego się wcielił. Co zrobi człowiek, gdy pomyśli, że mógłby być na jego miejscu i musiałby wybierać między życiem setek a swoją rodziną? Może zastanowi się, jak zapobiec ciągle powtarzającej się historii (przecież podobne zdarzenia miały miejsce w Jugosławii) i uchronić przyszłe pokolenia przed takim losem. Na pewno nie wszyscy dojdą do takich wniosków, to oczywiste. Nie wszyscy też mają możliwość, by coś z tym zrobić na większą skalę. Choć zawsze pozostaje rozmowa - gdyby ludzie zaczęli o tym mówić, dyskutować, to może zwróciliby uwagę tych, którzy mogą więcej. Nawet te kilka osób, które nie zapomni o wszystkim po wyjściu z kina, byłoby wielkim sukcesem twórców. Dobrze, że przy produkcji zostali zaangażowani znani aktorzy, jak chociażby właśnie Don Cheadle oraz Nick Nolte i Jean Reno. Jeśli sama tematyka nie przyciągnie widzów na seans, to może zrobią to właśnie gwiazdy wielkiego ekranu. A może kogoś zachęci do tego moja recenzja? To byłby mój osobisty sukces, gdyby ktoś z Was po skończeniu lektury poszedł do kina na spotkanie z rzeczywistością, jaką znają ludzie, którzy mają mniej szczęścia niż my. Właśnie tyle mogę zrobić, by im pomóc - powiedzieć: "Obejrzyjcie, a reszta zleży od Was...".
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Afryka. Rok 1994. Z rozgłośni radiowej dochodzi wiadomość o zestrzeleniu samolotu, na pokładzie,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones