Recenzja filmu

Hydraulik (1979)
Peter Weir
Robert Coleby
Ivar Kants

Usterka

Podobno najlepiej oglądać filmy w kinie, bo wielki ekran dodaje im uroku i w wielu przypadkach odpowiada za emocje widzów. Niestety premiera "Hydraulika" miała miejsce w 1979 r., kiedy nie było
Podobno najlepiej oglądać filmy w kinie, bo wielki ekran dodaje im uroku i w wielu przypadkach odpowiada za emocje widzów. Niestety premiera "Hydraulika" miała miejsce w 1979 r., kiedy nie było mnie jeszcze na świecie. Kina nie wracają do starych, dobrych filmów, a więc dzieło Weira widziałam tylko w telewizji. Ale nie żałuję, ponieważ mimo małego ekranu film nie stracił nic ze swojej magii. "Hydraulik" zaczyna się niewinnie. Naukowiec Brian Cowper wyjeżdża do pracy na uniwersytet. Jego żona, Jill pisze pracę z antropologii. Spokój panujący w małżeństwie zakłóca wizyta hydraulika. Fachowiec przegląda rury i stwierdza, że w każdej chwili mieszkanie może zostać zalane. Od tego momentu Max (hydraulik) przesiaduje całe dnie w łazience Cowperów. Mężczyzna czuje się wolny i niezależny. W łazience, którą ma ratować przed potopem, bierze prysznic, gra na gitarze, śpiewa i montuje labirynt rur. Pani antropolog jest zdenerwowana przedłużającą się naprawą. Hałas przeszkadza jej w pracy. Kobieta chce pozbyć się natrętnego robotnika z mieszkania, ale ani przyjaciółka Meg, ani mąż nie rozumieją jej złości, uważają, że to miły człowiek. Dodatkowo Brian jest zajęty karierą, którą miałby dalej rozwijać w Genewie. Zakończenia nie zdradzę. Sami zobaczcie. Aktorzy grają na wysokim poziomie. Judy Morris wcieliła się w Jill Cowper, kobietę ustabilizowaną i sprytną. Jej filmowy mąż to Robert Coleby. Gra pracoholika dążącego do sukcesu. Meg (Candy Raymond) to dobra sąsiadka, zafascynowana kulturą Dalekiego Wschodu. W filmie pojawiają się też trzej naukowcy. Postać hydraulika jest ciekawa. Ivar Kants zagrał rolę czarnego charakteru, który nie jest taki zły, jak mogłoby się wydawać. Max ma swój pogląd na świat. Wie, że wielu ludzi widzi w nim zwykłego robola. Nie przejmuje się tym i pozostaje sobą. Jednak pozwala sobie na zbyt wiele, a mieszkanie Cowperów traktuje jak własne. W innym dziele Weira, w "Ostatniej fali" brakowało podsumowania i zakończenia. Natomiast w "Hydrauliku" wiadomo, co się stało z fachowcem, choć tak naprawdę nikt nie ma pewności, czy zasłużył sobie na taki los. Może po prostu był człowiekiem nieprzystosowanym, a może psychopatą. Obydwa wyżej wymienione filmy złączone są motywem wody jako trudnego żywiołu do opanowania. Film nie pozwolił mi oderwać oczu od ekranu. Polecam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones