Recenzja filmu

Czarna księga (2006)
Paul Verhoeven
Carice van Houten
Sebastian Koch

Utracone marzenia

Mocne kino. Bez dwóch zdań. Po ładnych paru latach nieobecności Verhoeven powrócił z przerażającą wizją gehenny wojennej, w toku której w człowieku ujawniają się pierwotne instynkty. Trzeba
Mocne kino. Bez dwóch zdań. Po ładnych paru latach nieobecności Verhoeven powrócił z przerażającą wizją gehenny wojennej, w toku której w człowieku ujawniają się pierwotne instynkty. Trzeba przyznać, iż jestem miłośnikiem Verhoevena. Może to dlatego, że lubuje się w szerokoekranowej przemocy generalnie, może też dlatego, że cenię sobie w jego obrazach rewelacyjnie prowadzoną akcję i czarny humor na temat tła socjologicznego filmu. Może w końcu dlatego, że ten cyniczny nieco Holender nie stroni od dobrze pokazanej i mocnej erotyki. Na "Zwartboek" poszedłem więc z nadzieją i mocnym przeświadczeniem jednocześnie, iż ujrzę sporo drastycznych scen przemocy, a z drugiej strony skosztuje wirtualnego wprawdzie, acz stojącego na najwyższym poziomie erotyzmu. Nie zawiodłem się. Najnowsza produkcja Verhoevena to historia życia młodej i bynajmniej nie specjalnie ortodoksyjnej Żydówki w ciągu ostatnich paru miesięcy wojny. "Zwartboek" to również obraz społeczeństwa holenderskiego tamtych lat. "Zwartboek" to w końcu skomplikowana intryga, której tematem są garnizonowe przekręty organizowane przez niemieckich oficerów celem wzbogacenia się na wojnie. Nie koniec na tym. Ten film to też melodramat, ale zrealizowany w konwencji porządnego thrillera. "Zwartboek" jako film wojenny, rzeczywiście jest bardzo brutalny. Verhoeven raczy nas scenami strzelanin, egzekucji i upokorzenia jednostki. Wszystko w sposób prosty, bardzo krwawy i w swej dosadności niepozostawiający złudzeń, co do okropieństw II wojny światowej. Z drugiej strony, jako obraz typowo Verhoevenowski, serwuje piękno kobiecego ciała w całej okazałości i to nie tylko w scenach intymnych, ale i zupełnie przyziemnych ujęciach "łazienkowych". Tym razem jako obiekt fascynacji Verhoevena kobiecością - w najdrobniejszych detalach zresztą - wystąpiła w jego filmie Holenderka Carice Van Houten, której niebanalna uroda została tak dobrze podkreślona przez sztab wizażystów, że aż nieco przyćmiła błyskotliwą kreacje, jaką Carice stworzyła w "Księdze...". Brawo charakteryzatorom! Trzeba nieco wysiłku, aby dostrzec talent aktorski Carice poprzez pryzmat jej pięknych oczu i apetycznych krągłości. W tym filmie Verhoeven wspiął się rzeczywiście na szczyt kunsztu pokazywania walorów płci pięknej. Erotyka w "Zwartboek" jest mocna, a jednocześnie elegancka. Jest też podniecająca. W przeciwieństwie do "Showgirls", w którym widz ogląda kobiece ciało w czysto techniczny sposób, tutaj dostrzega jego prawdziwą magię. Porównajcie Naomi z "Showgirls" i Rachel; ta pierwsza wysoce wysportowana, o lekko atletycznej budowie, aerodynamiczna i perfekcyjna. Ta druga nieco bardziej okrągła, drobniejsza, o bardzo nietypowych rysach twarzy. Rachel to dziewczyna z którą chciałoby się być, a nie podziwiać jedynie jako rewelacyjnie działającą maszynę w doskonałych skądinąd układach choreograficznych. Mamy więc w "Zwartboek" przemoc. Jest też seks. Coś jeszcze? Wielowątkowy scenariusz? Rewelacyjne zdjęcia i scenografia? Brawurowo zagrane role pierwszoplanowe? Który z tych elementów wybija się ponad inne? Trzeba przyznać, że mało który artysta potrafiłby w napisanym i wyreżyserowanym przez siebie dziele poradzić sobie z tak skomplikowaną gmatwaniną zdarzeń, osób czy namiętności, jakie przedstawione są widzowi w tym przede wszystkim jednak zgrabnie skrojonym filmie akcji. Verhoeven wyszedł z tego jak najbardziej obronna ręką; co więcej - dość dobrze przekonuje widza do realnej możliwości wykreowania właśnie takiego scenariusza wydarzeń w toku zawieruchy wojennej. Bo trzeba jednak zdać sobie sprawę, iż cała ta bardzo malowniczo (dosłownie!) przedstawiona opowieść jest mocno naciągana, podobnie jak analiza charakterologiczna głównych bohaterów. Verhoeven już tak ma, iż próbując zbudować niejednoznacznego moralnie bohatera, osiąga efekt dokładnie odwrotny, kreując albo wcielone dobro, albo zło. Nie inaczej jest i tutaj. Zarówno Rachel, jak i Müntze to postaci kierujące się przede wszystkim zwykłymi ludzkimi odruchami, może nie kryształowi, ale z natury dobrzy i prostoduszni. Ona – zakochana w Niemcu Żydówka, gładko przechodzi do porządku dziennego nad tym, iż jej ukochany to oficer Gestapo; on – dobry Niemiec, dobry człowiek, mimo iż nazista. Mamy też tutaj szlachetnego przywódcę ruchu oporu; zdrajcę w tejże organizacji, jak również zwyrodniałego Niemca – gestapowskiego porucznika – cwaniaka i okrutnika, a także parę innych pomniejszych postaci drugiego i trzeciego planu, które jednak – mimo iż mało znaczące – są raczej wyraziście scharakteryzowane. Między Rachel i Müntze oczywiście rodzi się uczucie. Raczej nieprawdopodobny wydawać by się mógł miedzy tymi dwoma scenariusz miłosny, jednakże Verhoeven widać uważa, ze i takie sytuacje mogą mieć miejsce w przewrotnych czasach wojny. Same realia wojny są pokazane szczegółowo, bez zbędnych upiększeń, ale i bez uproszczeń. Bez zbędnych upiększeń czy też mrugnięć oka do widza zbudowana jest cała ta historia. Nie ma tu specjalnie dobrego zakończenia, nie ma też jakiejś dobijającej końcówki. Ten film raczej w sposób brutalny pokazuje, iż życie to splot wielu, raczej niekorzystnych dla człowieka okoliczności, a chwile szczęścia trwają bardzo krótko w stosunku do momentów rozpaczy, a już kompletnie niezauważalnie na tle pustki, jaka pozostaje po utraconych marzeniach młodości. Właśnie to ostateczne przesłanie jest przerażająco mocno podkreślone postacią Rachel i czyni ono film strasznym, zmuszając widza do zastanowienia nad niebezpieczną tezą, że często to właśnie najniebezpieczniejsze chwile w życiu człowieka są jednocześnie tymi najpiękniejszymi.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nowy film Paula Verhoevena nie odbiega zbytnio od właściwego reżyserowi schematu, w którym pierwsze... czytaj więcej
Najnowszy film Paula Verhoevena zaciekawił mnie od momentu, w którym zapoznałam się z fabułą. Zapowiadało... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones