Recenzja filmu

Płoną, płoną, płoną (2015)
Chanya Button
Laura Carmichael
Chloe Pirrie

W drodze

Button nie mocuje się z wysłużoną konwencją. Spotkania z poznanymi po drodze ekscentrykami będą impulsem do przewartościowania dotychczasowych priorytetów, kobieca przyjaźń zostanie oczywiście
To będzie jak połączenie "Thelmy i Louise" z "Kacprem - dobrym duszkiem"! - słyszą od najlepszego kumpla Dana główne bohaterki filmu, Sephora i Alex. Dan zmarł niedawno na raka, ale przed śmiercią zdążył nagrać wideo-pożegnanie - trochę testament, a trochę "dziennik zapowiedzianej śmierci". Prosi w nim, aby po pogrzebie  dziewczyny rozsypały jego prochy w czterech ważnych dla niego miejscach. Spełnienie ostatniej woli okaże się nielichym wyzwaniem - raz trzeba będzie odwiedzić opactwo Glastonbury (miejsce pochówku króla Artura), raz - oddalony o setki kilometrów prowincjonalny klub, w którym Dan stracił dziewictwo. No, ale od czego są przyjaciele?



Reżyserski debiut Chanyi Button z miejsca podbije serca wszystkich miłośników kina spod znaku festiwalu Sundance. "Burn Burn Burn" to bezpretensjonalna mieszanka komedii i dramatu obyczajowego ujęta w ramy filmu drogi. Reżyserka opowiada historię dwóch młodych kobiet na życiowym zakręcie, dla których podróż przez Wielką Brytanię stanie się szansą na nowe otwarcie. Seph i Alex bardzo go potrzebują. Pierwsza leczy złamane serce i dusi się w korporacyjnych kajdanach. Druga usycha w związku z nudnym facetem i cierpi z powodu pracy poniżej ambicji. Czy dziewczyny pójdą za radą Dana i zadbają o to, by "nie  nie żałowały każdej niewykorzystanej sekundy w życiu"?

Button nie mocuje się z wysłużoną konwencją. Spotkania z poznanymi po drodze ekscentrykami będą impulsem do przewartościowania dotychczasowych priorytetów, kobieca przyjaźń zostanie oczywiście wystawiona na próbę, a dalsza podróż stanie pod znakiem zapytania. Będą momenty do śmiechy, płaczu i refleksji, nie zabraknie pieszczących oczy krajobrazów oraz melancholijnych piosenek na soundtracku. Siłą "Burn Burn Burn" nie jest jednak nieprzewidywalny scenariusz, lecz dobre aktorstwo i emocjonalna wiarygodność. Reżyserka opowiada zajmująco o pokoleniu współczesnych trzydziestolatków, rozdartych między nieustannym poszukiwaniem przygód a majaczącą na horyzoncie potrzebą stabilizacji. Button opisuje swoje postaci z dyskretną ironią, ale bez moralizowania: ostrożnie rozdziela racje, przyznaje swoim bohaterkom prawo do błędów i nieprzemyślanych decyzji. Żyć znaczy błądzić - zdaje się głosić przesłanie utworu.



Tytuł filmu został zaczerpnięty z biblii beatników - wydanej w 1957 roku książki "W drodze". Jej autor Jack Kerouac pisał o szaleńcach ogarniętych "szałem życia, szałem rozmowy, chęci zbawienia", tych, którzy "nigdy nie ziewają, nie plotą banałów, ale płoną, płoną, płoną jak bajeczne race". Miejscami "Burn Burn Burn" spowite jest tym samym mrocznym romantyzmem, którym emanowała twórczość Kerouaca i Ginsberga. Powaga bywa jednak podszyta drwiną jak w świetnej scenie, gdy bohaterki budzą się na kacu po nocnej imprezie w towarzystwie hipsterów. Ze zdumieniem odkrywają, że ich nowy kolega, który jeszcze wczoraj wydawał się natchnionym filozofem, w rzeczywistości jest pretensjonalnym bufonem. No cóż, są chwile, by bujać w obłokach, i chwile, by brać nogi za pas. W obu przypadkach warto mieć u boku wiernego przyjaciela.
1 10
Moja ocena:
7
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones