Recenzja wyd. DVD filmu

Angielski pacjent (1996)
Anthony Minghella
Ralph Fiennes
Juliette Binoche

W miłości, nie ma granic

Jest rok 1997. Do kin na całym świecie trafia "Angielski pacjent", epicki melodramat wojenny zrealizowany za skromne pieniądze przez legendarnego producenta, Saula Zaentza ("Lot nad kukułczym
Jest rok 1997. Do kin na całym świecie trafia "Angielski pacjent", epicki melodramat wojenny zrealizowany za skromne pieniądze przez legendarnego producenta, Saula Zaentza ("Lot nad kukułczym gniazdem", "Amadeusz", "Nieznośna lekkość bytu"). Na stanowisku reżysera zasiadł doświadczony dramaturg teatralny, lecz niezbyt popularny wówczas w kinie, Anthony Minghella (później potwierdzi swoją klasę, kręcąc "Utalentowanego pana Ripleya"). W obsadzie wschodzące europejskie gwiazdy (Ralph Fiennes, Kristin Scott Thomas, Colin Firth), a także gracze z większym doświadczeniem w zawodzie (Juliette Binoche, Willem Dafoe, Jürgen Prochnow). Za materiał wyjściowy posłużyła nagrodzona prestiżową nagrodą Booker Prize powieść Michaela Ondaatje z 1992 roku pod tym samym tytułem. Obraz Minghelli okazał się zupełnie niespodziewanie czarnym koniem całego sezonu, zdobywając wiele nagród, w tym 9 Oskarów. Amerykańscy krytycy filmowi zgodnie okrzyknęli "Angielskiego pacjenta" arcydziełem. Z czasem film został jednak niemal kompletnie zapomniany i wręcz znienawidzony przez pewną część widzów (niemogących pogodzić się z oskarową przegraną "Fargo" braci Coen).

Historia w "Angielskim pacjencie" została przedstawiona z różnych perspektyw. A zatem mamy ciężko poparzonego pilota (wybitny Fiennes), którego samolot został zestrzelony przez Niemców nad Saharą i który próbuje ze strzępów swojej pamięci przywołać prawdziwą tożsamość. Jest pielęgniarka (nagrodzona Oscarem za swoją kreację, świetna Binoche), która zrobi wszystko, żeby jej pacjent mógł jeszcze trochę pożyć. Jest tajemniczy Kanadyjczyk (Dafoe w dobrej formie), tylko pozornie pojawiający się znikąd w miejscu zatrzymania się pacjenta i pielęgniarki. Są również duchy przeszłości w postaci nieustannie powracającej we wspomnieniach pacjenta kobiety (wybitna rola Kristin Scott Thomas) z którą łączyło go silne uczucie.

Anthony Minghella brawurowo poradził sobie z połączeniem wszystkich wątków w zachwycającą jakościowo całość. Reżyser z wielką precyzją lawiruje między epizodami miłosnymi, dramatycznymi, przygodowymi i szpiegowskimi, jak również humorystycznymi. Tu coś odsłoni, tam coś zasygnalizuje, by za chwilę perfekcyjnie otoczyć opowieść kolejną zasłoną tajemnicy, tak przecież niezbędną w kinie. Jednocześnie angielski twórca sięga do najlepszych tradycji, a konkretnie do starej, sprawdzonej szkoły filmowej wielkiego Davida Leana ("Lawrence z Arabii", "Doktor Żywago", "Podróż do Indii"). "Angielski pacjent" to obraz nieodparcie budzący skojarzenia z epickim kinem Leana. Minghella, podobnie jak Lean, używa do opowiedzenia swojej historii ogromnych rozmiarów płótna. Spokojne, nieśpieszne tempo narracji, olśniewające zdjęcia pustynnych pejzaży, liryczna muzyka z potężnym tematem, w końcu bohaterowie uwikłani w poważne dylematy natury moralnej. Wszystko nakreślone w sposób elegancki, niezwykle kunsztownie. I nawet jeżeli do dzieła Minghelli zakrada się patos, nawet jeżeli opowiada swoją historię być może odrobinę za długo (co wiąże się z zauważalnymi przestojami w akcji), to tak naprawdę nie ma to większego wpływu na ostateczny kształt całego filmu i jego odbiór. Bo forma w tym przypadku wciąż jest właściwa, jedyna i słuszna. Epicka kreska.

"Angielski pacjent" to kino bezdyskusyjnie kontrowersyjne. Z wielu powodów. Arcydzieło Minghelli często bywa porównywane do słynnej "Casablanki" Michaela Curtiza. Niesłusznie. Czasem należy zrezygnować z miłości. Zrozumieli to Ilsa i Rick z "Casablanki", lecz kochankowie z "Angielskiego pacjenta" są egoistami niezdolnymi do takiego czynu, co doprowadzi do tragicznego w skutkach finału. U Minghelli para kochanków zrobi wszystko dla swojej miłości, choćby miało to mieć katastrofalne dla nich i innych osób skutki. A zatem ich miłość w przeciwieństwie do bohaterów filmu Curtiza, jest wyniszczająca - Katharine i Almásy nie poświęcają się dla nikogo, nie poświęcają się w imię wyższych wartości. Są samolubni, myślą tylko o sobie. Będą musieli ponieść karę niczym w szekspirowskiej tragedii. Reżyser mimo wszystko nie stara się potępiać, czy oceniać tych postaci i ich motywacji. Na szczególną uwagę zasługuje postać Almásy'ego, postać niełatwa do oceny, moralnie niejednoznaczna i wymykająca się wszelkim prostym schematom. Minghella pozwala widzowi zrozumieć Almásy'ego i podjęte przez niego działania, poprzez trafne spostrzeżenia dotyczące wyjątkowych czasów w których rozgrywa się akcja filmu. Są to czasy ponurej, II Wojny Światowej. Te, dają reżyserowi możliwość do rozważań nad przybierającym niebezpieczne rozmiary nacjonalizmem.

Od wartościowego kina należy wymagać, aby zmuszało do głębszej refleksji, wzbudzało u widza silne emocje. Aby niosło za sobą wartości artystyczne. Aby było sztuką. I takim kinem jest wybitny "Angielski pacjent". Minghella nie idzie po najmniejszej linii oporu i nie tworzy kolejnej, ckliwej i banalnej opowiastki miłosnej. Jego obraz jest bogaty w emocje i skomplikowane relacje między wielowymiarowymi postaciami. Za sprawą podjętych motywów (miłość, wojna, cierpienie, poszukiwanie tożsamości, nacjonalizm, zdrada wojenna), "Angielski pacjent" pozostanie zawsze aktualny.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
II Wojna Światowa zbliża się do końca, alianci przemierzają Włochy, a wśród nich znajdują się kanadyjska... czytaj więcej
Zmarły już twórca brytyjski, Anthony Minghella, zaproponował nam tym razem wzruszającą historię... czytaj więcej
"Jest gdzieś taki świat, gdzie na dnie serca..." mógłby powiedzieć poeta o wielkim, nieprzebranym morzu... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones