Recenzja wyd. DVD filmu

Doom Generation - Stracone pokolenie (1995)
Gregg Araki
James Duval
Rose McGowan

W poszukiwaniu straconego pokolenia

Są ludzie, dla których "dziwnie" zawsze będzie znaczyło "dobrze" i właśnie z myślą o nich nakręcono "The Doom Generation". Jako przedstawiciel tego rodzaju publiki zaświadczam, że Gregg Araki
"Dzisiejsza młodzież lubi luksus, ma złe maniery, nie uznaje żadnych autorytetów i nie ma szacunku dla starszych. W naszych czasach dzieci stały się tyranami. Nie są posłuszne swoim rodzicom, zbyt szybko jedzą i tyranizują nauczycieli" - to jeden z najbardziej znanych cytatów z Sokratesa (według innych źródeł z Arystofanesa), ale założę się o moje ekskluzywne, dwupłytowe wydanie "Akiry", że większość z was słyszała podobne stwierdzenia z ust rodziców, dziadków i nauczycieli. Można by się wręcz zastanawiać, czy w historii świata istniało chociaż jedno niestracone pokolenie. Wiem, co piszę, bo urodziłem się w 1986 roku, a więc: 1. jestem dzieckiem Czernobyla, 2. jestem protoplastą tzw. "gimbazy". Nie trzeba było jednak czekać nawet pełnej dekady, aby pojawili się nowi "najgorsi", czyli rocznik 1995 znany jako "ci, spośród których jeden na trzech nie zdał egzaminu dojrzałości". Można psioczyć na młodzież, że "nie jest taka, jak dawniej", ale to tylko bełkot starców (często zamkniętych w ciałach zaledwie trzydziestolatków), którzy najchętniej zatrzymaliby świat w miejscu. Podobnie jest z tytułową doom generation - to nic innego jak specyficzni młodzi ludzi w specyficznym czasie i miejscu, którzy odrabiają lekcje z buntu, bez którego z dzieci przemieniliby się bezpośrednio w statecznych dorosłych.

Główni bohaterowie filmu (o nazwiskach White, Blue i Red) to młodzi gniewni, którzy wyruszają w podróż po kraju. Nie jest to jednak sielanka z okazjonalnym dreszczykiem, jak w przypadku "W Drodze" Kerouaca, lecz niemrawe uciekanie przed wymiarem sprawiedliwości spowodowane absurdalnym zabójstwem, które wieńczy scena z gadającą głową po dekapitacji. Wykorzystanie barw w nazwiskach nie jest przypadkiem i z pewnością nie próba odzwierciedlenia osobowości w kolorach (jak np. w książce "Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa" Haruki Murakamiego). Podejrzewam, że użycie barw narodowych Stanów Zjednoczonych miało na celu uczynienie z frywolnego tercetu zbiegów symbolu młodzieży całego kraju. Trudno przyjąć na wiarę, że faktycznie w liceach za oceanem więcej jest fanów The Jesus and Mary Chain niż wielbicieli futbolu amerykańskiego, ale odbieram ten zabieg jako próbę udowodnienia, że historia opowiedziana w "The Doom Generation" jest historią zwykłych ludzi.

Film Arakiego przypomina nieco któryś z programów MTV z czasów, kiedy można było jeszcze uświadczyć tam teledyski i posłuchać muzyki. Nawet przemoc wygląda bardziej jak aktorskie adaptacje scen z np. "Beavis i Butt-Head", a ścieżka dźwiękowa, oparta o shoegaze i industrial, przypomina o starej, dobrej telewizji muzycznej. Jeżeli tak wyglądają realia "straconego pokolenia", to strach pomyśleć, czym jest pokolenie oglądające te wszystkie odpicowane bryki na libacjach z matkami potencjalnych dziewczyn... Są momenty, gdy reżyser zdaje się udziwniać fabułę na siłę, szuka dowodów na tezę głoszącą dławienie się nihilizmem przez współczesną (dziś już podstarzałą, bo "The Doom Generation" ma blisko dwadzieścia lat) młodzież i chociaż ja mu nie wierzę, to sprawia mi przyjemność przyglądanie się jego pomysłowej gimnastyce intelektualnej i kazuistycznym zapędom.

Pokolenie X, Y, nic, zero, JPII, ikea - chyba nikt już nie wie, do którego z nich przynależy, a może dzisiaj nie można być elementem nawet pokolenia straconego, bo kult indywidualizmu zmusza współczesnych do życia w jednoosobowych, współistniejących obok siebie pokoleniach? Nie ma przecież niczego gorszego niż pragnienie bycia innym w świecie bez jednolitych mas. W świecie, w którym nie ma nikogo, od kogo można by się różnić. Mam wrażenie, że właśnie o tym jest film Arakiego - o pokoleniu, które zostało stracone, a nie o pokoleniu, które spisało siebie na straty.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones