Recenzja filmu

Co jest grane, Davis? (2013)
Ethan Coen
Joel Coen
Oscar Isaac
Carey Mulligan

W to mi graj

"Co jest grane, Davis?" trudno zaliczyć do filmów mainstreamowych. Chociaż bracia Coen mają w dorobku wiele cenionych i głośnych tytułów, to tym razem postanowili nakręcić obraz z dużo mniejszą
"Co jest grane, Davis?" trudno zaliczyć do filmów mainstreamowych. Chociaż bracia Coen mają w dorobku wiele cenionych i głośnych tytułów, to tym razem postanowili nakręcić obraz z dużo mniejszą pompą niż poprzednie. Oddając tym samym sobie hołd, bo fani słynnych braci będą wniebowzięci liczbą nawiązań do ich poprzednich filmów.



Llewyn Davis jest mało znanym muzykiem folkowym. Muzyka to jego całe życie, prawdziwa pasja i sposób na wyrażanie samego siebie. Gra niezbyt popularną muzykę, skierowaną do wąskiego grona odbiorców. Brakuje mu pieniędzy na ubranie, śpi u znajomych na kanapie czy podłodze. Prowadzi luźny styl życia, choć nie z własnej decyzji. Marzy o wielkiej karierze. W jednym momencie spada na niego wiele problemów, z którymi nie potrafi sobie poradzić.

Trzeba przyznać, że sam film braciom Coen wyszedł co najwyżej dobrze. Nie jest to kino, do którego nas przyzwyczaili. Brakuje rozmachu znanego z "Prawdziwego męstwa" czy czystej rozrywki, przy której mogliśmy się bawić w "Tajne przez poufne". Obraz trafi raczej do odbiorcy szukającego czegoś spokojniejszego od wszędobylskiego hollywoodzkiego blichtru. Coenowie starali się pójść pod prąd i stworzyli dzieło, który z powodzeniem łączy ciekawy scenariusz ze świetną muzyką.

To właśnie ścieżka dźwiękowa jest siłą napędową tej produkcji. Już sam początek, w którym widzimy jak główny bohater śpiewa jeden z utworów, trwający przeszło trzy minuty, wskazuje, że będzie to produkcja skierowana przede wszystkim do osób lubujących słuchania nietypowych brzmień. Chociaż akcja filmu ma miejsce w 1961 roku, to folk nadal nie zaskarbił sobie serca mas. Dla jednych będzie to po prostu dobra historia faceta, który próbuje zrobić karierę, a zamiast tego popada w jeszcze większe problemy obyczajowe. Dla drugich pozostanie świetne muzyczne przeżycie. Ten eksperyment braciom Coen wyszedł bardzo dobrze.



Do scenariusza ciężko się przyczepić. Historia nie porusza widza, nie zaskakuje zwrotami akcji. Bohater ma zwykłe, ludzkie problemy. Llewyn Davis to taki dawniejszy hipster, artysta, który nie zdradzi swoich ambicji ani przekonań, nawet jeżeli grozi mu to utratą zdrowia. Duża w tym zasługa genialnego Oscara Isaaca. Może dziwić brak nominacji do Oscarów, bo rola Llewyna Davisa jest doskonała. "Co jest grane, Davis?" będzie punktem zwrotnym w jego karierze. Podołał pierwszoplanowej roli, więc nic nie stoi na przeszkodzie aby angażować go do ważniejszych ról niż do tej pory.

Jedna z najlepszych scen rozgrywa się w samochodzie. Davis jedzie stopem wraz z ekscentrycznym i gburowatym Rolandem Turnerem. Monologi Rolanda są świetnie napisane, a sama postać jest jedną z ciekawszych w całym filmie, choć potrafi nieźle wkurzyć. Facet jest bezpośredni i lubi obrażać ludzi, a także etykietować ich. Jego opinia o samobójstwie przyjaciela Davisa jest po prostu mistrzowska. Grający tę rolę John Goodman udowadnia, że jest w najlepszej formie.

Bardzo żałuję, że więcej od siebie nie mogła dać para Carey Mulligan i Justin Timberlake. Uwielbiam Mulligan i każda jej rola jest niemałym wydarzeniem. W "Co jest grane, Davis?" aż prosi się, żeby pokazać ją więcej na ekranie. Nawet w ciemnych włosach ma w sobie ten dziewczyński urok. Timberlake ostatnio nie miał dobrej passy. Po kilku świetnych filmach zagrał w kilku słabych. Tym filmem mógł udowodnić, że jest również zdolnym aktorem. W tej tematyce powinien czuć się jak ryba w wodzie. Niestety Coenowie nie przewidzieli dla niego większej roli. Pojawia się tylko kilka razy na początku. Jednak jego wykonanie wraz z Isaackiem utworu "Please Mr Kennedy" rekompensuje wszystko. Jeszcze długo po seansie będziecie nucić tę piosenkę.


"Co jest grane, Davis?" jako film muzyczny sprawdza się bardzo dobrze. Obraz jest ciekawy, dobrze napisany scenariusz i autentyczny bohater sprawiają, że widz się nie nudzi. Dodatkowo może posłuchać kilku świetnych utworów z gatunku, którego masowy odbiorca raczej nie słucha. Nie jest to kino na miarę najlepszych filmów braci Coen, ale jest to na tyle dobry obraz, że z czystym sumieniem mogę je polecić. Końcówka jedynie trochę zawodzi, a przynajmniej ja oczekiwałem czegoś więcej.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Llewyn ma wszystko, ale nie ma nic. Bo choć przesycony pasją, która ogranicza perspektywę i poszerza... czytaj więcej
Bracia Coen surowo potraktowali tytułowego bohatera swojego najnowszego filmu. Zdobywcy czterech Oskarów... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones