Recenzja filmu

Zwierciadło (1975)
Andriej Tarkowski
Oleg Yankovsky
Anatoli Solonitsyn

W twierdzy serca

"Zwierciadło" Andrieja Tarkowskiego z 1975 roku, autobiograficzna metafora dzieciństwa i przemijania, oscyluje na granicy pojmowania rozumowego, a przesycone tęsknotą obrazy przeplatają się
"Zwierciadło" Andrieja Tarkowskiego z 1975 roku, autobiograficzna metafora dzieciństwa i przemijania, oscyluje na granicy pojmowania rozumowego, a przesycone tęsknotą obrazy przeplatają się zgodnie z zagmatwaną logiką snu. Reżyser powraca do świata dzieciństwa, który ukryty głęboko w sercu człowieka istnieje nie po to, by go rozumieć, lecz po to, by go pamiętać i czuć. Wspomnienia widziane okiem Tarkowskiego są jak bezpieczny dom, do którego się powraca, odkrywając w odmętach pamięci odległe zdarzenia, które z perspektywy dziecka nie są niczym nadzwyczajnym, za to widziane oczyma dojrzałego człowieka nabierają nowych znaczeń. Nawet najbardziej prozaiczne chwile, zdarzenia i banalne z pozoru czynności i zabawy stają się rajem bezpowrotnie utraconym, zaginionym światem - za którym się tęskni przez całe życie. To bezpieczna przystań, azyl i dom, który w realnym świecie pokonany czasem wali się i pozostają po nim jedynie gruzy, ale który jednocześnie staje się niezniszczalną twierdzą istniejącą tylko w sercu. Wspomnienia należą do tych rzadkich elementów życia człowieka, które najlepiej widzi się tylko sercem. Albo okiem kamery, co udowadnia reżyser.

"Zwierciadło" jest światem dziecka widzianym z perspektywy człowieka dojrzałego. Pojedyncze migawki wspomnień sielskiego życia w bajkowej chatce na skraju lasu zakłócają niepokojące fragmenty filmowej kroniki wojennej, w której żołnierze szykują się do walk, a osierocone dzieci uczą się strzelać. Ludzie widziani okiem reżysera pojawiają się i znikają jak duchy. Obrazy przeszłości, w której dom, tańczące na wietrze firanki, przewracane karty ze szkicami Da Vinciego - są zdarzeniami, które w realnym świecie istnieją tylko krótką chwilę, a gromadzone przez lata w bastionach serca i pamięci, dodatkowo zmieszane z dojmującym poczuciem nostalgii żalu i tęsknoty urastają do rangi zjawisk niemal mistycznych.

"Zwierciadło" Tarkowskiego jest gorzkie, pokazuje prawdę absolutną - nie jest ono "cieplarnią, w której hoduje się próżność". Młodość w osobie matki reżysera, przegląda się w nim, a lustro niestety nie odpowiada jej znanym, wyświechtanym frazesem z bajki, lecz odbiciem twarzy starej kobiety, symbolizując przegrany taniec człowieka z czasem – memento mori próżna młodości. Niepokojący jest wiatr – symbol czasu i przemijania, który nadciąga od strony ciemnego lasu niczym mroczna przepowiednia wróżąca koniec sielanki, zakłócając ciszę bezpiecznego domu i zapowiadając podróż w nieznane (las), której metaforą jest alegoryczna scena, gdy ptak wyfruwa z rozbitego okna, zapowiadając koniec dzieciństwa i opuszczenie domu. Widzimy zagubionego, krytykowanego przez ojca chłopca, który stoi przed płonącym krzewem i podobnie jak Mojżesz wypatruje anioła, który bezpiecznie przeprowadzi go do Ziemi Obiecanej, do domu. Wspomnienia o domu są dla reżysera jak ogień, przy którym można się ogrzać i który jest symbolem wiecznej miłości.

Nikt tak naprawdę nie wie, ile trzeba było mieć sił i samozaparcia, by zrealizować film w skostniałym Związku Radzieckim, gdzie tak prozaiczne sceny, jak m.in fragmenty kronik filmowych przedstawiających żołnierzy czy surrealistyczne wizje samego reżysera – były, zdaniem kierownika wytwórni filmowej sponsorującej film, nie do przyjęcia. Próbowano nieudolnie sabotować film, podejmując się nawet żenującej akcji tzw. "uwolnienia filmu od mistyki". Problemy reżysera z cenzurą były nader częste. Podobnie jak jego bohaterowie był człowiekiem rozdartym między prozą materialnego wymiaru życia ludzkiego a próbami uwznioślania duchowego aspektu człowieczeństwa i zawsze bardziej poważał szlachetne zasady ducha niźli sztywne zasady nieżyciowych wytwórni filmowych, nie będąc do tego więźniem poprawności politycznej i kolejnym adeptem nadętej bigoterii artystycznej byłego ZSRR. Stał się opluwanym przez krytykę reżyserem wiernym swoim zasadom, czyli inaczej mówiąc - artystą wyklętym.

Atutem tego wyśmienitego widowiska jest bez wątpienia niezwykle sprawne połączenie mistrzowskiej muzyki autorstwa Edwarda Artemiewa, która współgrając z obrazem, tworzy klimat doskonale odzwierciedlający urok chwili zaklętej w czasie, dodatkowo potęgowanej przez ascetyczne, niemal puste, zaciemnione wnętrza, w których zatrzymał się czas. Film jest właściwie obrazem przeżyć wewnętrznych, w budowaniu których Tarkowski był mistrzem. Surrealistyczne wizje, które stosował, chytrze oszukując cenzurę, której oko nie było na tyle bystre, by dostrzec, że przykładowo, lewitacja matki nie była jedynie nie mającym sensu lataniem w powietrzu, a alegorią uniesienia miłosnego, którego z przyczyn oczywistych nie sposób było przedstawić w sposób bardziej dosłowny.

Przeznaczony jest dla widzów nie tyle inteligentnych, co posiadających umiejętność postrzegania sercem, ponieważ "Zwierciadło" jest nie tyle filmem, który się ogląda i natychmiast pojmuje. Stanowi raczej wielowymiarowy zbiór przesyconych alegoriami wizji, uczuć – głównie tęsknoty, której nie można wyrazić słowami i którą trzeba przeżyć, by zrozumieć. Jest to możliwe, bo Tarkowski jakimś cudem zdołał ją okiełzać i z magiczną wirtuozerią uwiecznił w filmowym kadrze, ofiarując widzowi bezcenny dar wejrzenia w najgłębsze zakamarki twierdzy serca.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po jednym z nielicznych pokazów ''Zwierciadła'' grupa krytyków zaczęła się sprzeczać o sens świeżo... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones