Recenzja filmu

Skosztuj krwi Draculi (1970)
Peter Sasdy
Christopher Lee
Martin Jarvis

Wampir jako narzędzie rozwiązywania problemów rodzinnych, czyli "Śmierć hipokrytom!"

W 1958 roku na ekranach kin ukazał się "Horror Draculi", cieszący się olbrzymią popularnością film grozy, który jak się później okazało, zapoczątkował całą serię obrazów o transylwańskim
W 1958 roku na ekranach kin ukazał się "Horror Draculi", cieszący się olbrzymią popularnością film grozy, który jak się później okazało, zapoczątkował całą serię obrazów o transylwańskim wampirze. Sukces dzieła Terence'a Fishera wytwórnia Hammer Film Productions dyskontowała przez ponad 15 lat, kręcąc - z rozmaitym powodzeniem - kolejne wariacje losów hrabiego Draculi. Filmy te z literackim pierwowzorem łączyła wszakże jedynie postać hrabiego; scenariusze były tworami autorskimi i z powieścią Brama Stokera nie miały wspólnego praktycznie nic. Powstały w 1970 roku "Skosztuj krwi Draculi" jest piątym z kolei (lub jak chcą niektórzy, czwartym, jeśli z cyklu wyłączyć skądinąd bardzo udane "Narzeczonej Draculi", w którym nie pojawia się ani Christopher Lee, ani nawet Dracula) filmem eksplorującym wątek słynnego wampira. Reżyserii podjął się urodzony na Węgrzech Peter Sasdy ("Hrabina Dracula"), twórca bardzo sprawny warsztatowo i cechujący się dużą dbałością o detal. Widzom spoza kręgu kina grozy reżyser ten może być znany z cieszącego się dość dużą popularnością telewizyjnego serialu z połowy lat osiemdziesiątych: "Sekretny dziennik Adriana Mole'a". Z końcem lat sześćdziesiątych stało się jasne, że formuła "klasycznego" ujęcia tematu Draculi powoli wyczerpywała się. Kolejni reżyserzy szukali nowych, interesujących rozwiązań fabularnych, które zapewniłyby sukces ich obrazom. Peter Sasdy ze swego filmu o Draculi postanowił uczynić moralitet, gdzie dobro pokonuje zło, miłość zwycięża śmierć, a grzeszników i łotrów spotyka zasłużona kara. Film zaczyna się bardzo obiecująco: jesteśmy świadkami podróży pewnego kupca, który po sprzeczce ze współpasażerami zostaje przez nich porzucony pośród mrocznych pustkowi. Przerażony, osaczony przez docierające zewsząd potępieńcze zawodzenia i jęki, natrafia w końcu na broczącą krwią, usiłującą wyrwać sterczący z jej piersi krzyż, postać - hrabiego Draculę we własnej osobie. W taki oto sprytny sposób Sasdy przenosi nas umiejętnie do końcowej sceny "Powrotu Draculi", czyniąc ze swego filmu dość logicznie umotywowaną kontynuację. "Skosztuj krwi Draculi" jest obrazem o tyle nietypowym, że nie stanowi klasycznej opowieści o monstrum mordującym niewinne ofiary; jest to raczej dramat z wampirem w tle. Sasdy raczy nas historią trzech pozornie nobliwych gentlemanów, którzy za swą fasadową religijnością i dobroczynnością skrywają dekadenckie rozpasanie i nihilizm. Kierujący własnymi domami żelazną ręką, bezwzględni w egzekwowaniu norm od najbliższych, sami wymykają się na niekończące się nocne libacje w domach publicznych. Znudzeni życiem hipokryci podczas jednej z takich orgii spotykają przypadkiem cieszącego się reputacją "satanisty" lorda Courleya. Skuszeni wizją nowych doznań i podniet wraz z nim biorą udział w czarnej mszy, podczas której Courtley usiłuje wskrzesić do życia wampira. Sprawy niestety przybierają nieoczekiwany obrót, Courtley ginie a pozostała trójka ucieka przerażona do swych domów. Nie wiedzą jednak, że z popiołów i krwi lorda rodzi się pałający żądzą zemsty za śmierć swego sługi Dracula. Wydawać by się mogło zatem, iż jest to dość typowa historia wampira mszczącego się na swych prześladowcach. Tak jednak nie jest; Sasdy wprowadza bowiem na scenę dodatkowe postaci: dowiadujemy się o romansie łączącym Alice, córkę grającego pierwsze skrzypce w "klubie hedonistów" Williama Hargooda, z Paulem, synem przyjaciela Williama z tegoż "klubu". Młodzi nie tylko nie wiedzą o poczynaniach swych ojców (ani nawet o ich znajomości), ale mają bezwzględny zakaz spotykania się ze sobą. Prym wiedzie zwłaszcza William, który z purytańską surowością steruje losami swej córki, wymagając od niej bezwzględnego posłuszeństwa i stosowania się do obowiązujących norm moralnych. Tło, na którym pojawia się postać Draculi, jest więc przedstawione bardzo wyraziście: otrzymujemy de facto dramat rodzinny, w którym skonfliktowana z bigoteryjnym i nieczułym ojcem, nie mająca oparcia w zastraszonej matce Alice, walczy o wyrwanie się spod klosza rygorystycznych norm i nakazów. Sasdy zastosował wielce ciekawe odwrócenie wektorów - prawdziwym bohaterem negatywnym opowieści jest tu nie Dracula, ale właśnie ów tyranizujący cały dom, nie znoszący słowa sprzeciwu ojciec; gdy zatem dochodzi do konfrontacji Williama z siłami ciemności, widz bezwiednie kibicuje... wampirowi! Śmiem twierdzić, że fabuła "Skosztuj krwi Draculi" to jedna z ciekawszych historii całego cyklu. Owa utrzymana we freudowskim duchu (dość powiedzieć, że całą "mokrą robotę" Dracula ceduje na dzieci ofiar) opowieść wprowadza dużą dozę ambiwalencji w dotychczasowy czarno-biały model widzenia świata, z jakim spotykaliśmy się we wcześniejszych wersjach Draculi. Pewien niedosyt pozostawiło we mnie zmarginalizowanie postaci samego hrabiego; Draculę oglądać możemy dopiero od połowy filmu i w gruncie rzeczy nie on jest tu pierwszoplanową postacią. Pojawia się sporadycznie i na krótko - ale jak się pojawia! Lee znakomicie wywiązał się z minimalistycznego przedstawienia swej postaci. Oszczędny w słowach i gestach, wyłaniający się z mroku swym niskim, głębokim głosem odlicza kolejne ofiary (one..., two..., three...). Mimo, że nie dane nam jest oglądać go w akcji zbyt często, fantastycznie budzi atmosferę lęku i pozostawia po sobie poczucie zagrożenia. Strona formalna "Skosztuj krwi Draculi" jest absolutnie bez zarzutu. Sasdy jest prawdziwym pedantem, jeśli chodzi o wiktoriański wystrój wnętrz czy oświetlenie kadrów. Kamera prowadzona jest wielce przyzwoicie (ładne, szerokie ujęcia z góry), scenariusz jest spójny i logiczny a muzyka dobrze komponuje się z atmosferą filmu. Postaci nakreślone są bardzo wyraziście, posiadają swą psychologię i namiętności; szczególnie znakomicie w roli cynicznego bigota Williama Hargooda wypada Geoffrey Keen. Do gustu przypadł mi też Ralph Bates jako demoniczny fanatyk, lord Courtley. Miłośników kina "ambitniejszego" (słowo to wziąłem w cudzysłów nie chcąc sugerować, iż film Sasdy'ego to dzieło pozbawione jakichkolwiek ambicji) zainteresować może fakt, iż w roli Paula, oblubieńca Alice, występuje znany z "Kontraktu rysownika" Greenawaya, Anthony Higgins. Minusy? Tak, są też i minusy. W moim odczuciu pointa filmu zasługuje na słowa krytyki. Wydaje się, iż twórcy nie mieli chyba pomysłu na uśmiercenie Draculi; scena finałowa zapowiada się niezwykle efektownie, walące się mury kościoła na tle potępieńczych ryków z piekła rodem świetnie budują klimat napięcia i wyczekiwania. I nagle, nie wiedzieć kiedy - już jest po wszystkim, scena po prostu urywa się, niedokończona, nielogiczna.. Szkoda, bo film Sasdy'ego zasługiwał na zdecydowanie lepsze i wiarygodniejsze zakończenie. Mimo faktu, iż film jest którąś z kolei częścią serii (co zawsze budzi zdecydowany odruch dezaprobaty) i nosi niezwykle pretensjonalny tytuł, w moim odczuciu godzien jest polecenia. Niebanalna, intrygująca historia, mocny, pozwalający na rozmaite interpretacje scenariusz i świetne aktorstwo sprawiają, iż obraz ten ogląda się z dużą przyjemnością. "Skosztuj krwi Draculi" to chyba ostatni naprawdę dobry film z hammerowskiego cyklu opowieści o tym wampirze; podczas gdy "Ukąszenia Draculi" jest już tylko poprawny, a ostatnie dwie części ocierają się wręcz o autoparodię, dzieło Sasdy'ego to porządne kino grozy, zrealizowane wielce sprawnie i przykuwające widza do ekranu.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones